[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obok moich noszy pojawia się policjant.- Jak tylko opatrzą panu głowę, musimy porozmawiać z panem.- Oczywiście - mówię.Zamykam oczy i myślę, że gdzieś tam nade mną, w którymś z pokoi są Calli i Ben.Dwoje dzieci, które czekają na powrót matki.Co będzie, jeśli ich matka nie wróci?ZASTĘPCA SZERYFA LOUISFitzgerald i ja przedzieramy się przez zarośla.Idę pierwszy, Fitzgerald za mną, klnie i narzeka, że w tych egipskich ciemnościach na pewno nikogo nie znajdziemy.- Znajdziemy - mówię.- Griff nie zna tej części lasu, ale Toni tak.Toni dopilnuje, żeby nie zeszli ze szlaku.- Miejmy nadzieję - mamrocze Fitzgerald.Staramy się iść jak najciszej.Nie wolno dopuścić do sytuacji, że raptem natkniemy się na Toni i Griffa, i Griff wpadnie w panikę.Idziemy, po jakimś czasie dochodzimy do miejsca, gdzie drzewa rosną rzadziej.Przed nami w ciemnościach majaczy ścieżka.Rozglądamy się.Nikogo.Wchodzimy na ścieżkę, idziemy w dół.Kiedy któryś z nas nadepnie na gałązkę, obaj nieruchomiejemy i z niepokojem rozglądamy się dookoła.Fitzgerald jest w o wiele lepszej L Rformie niż ja.Muszę bardzo się starać, żeby zachować swoją pozycję na przedzie.Po kilku minutach Fitzgerald nagle szarpie mnie za rękaw i szepcze.- Słyszysz?Słyszę.Głos męski i głos żeński.Pierwszy gniewny, drugi wystraszony.To oni.Kiwam głową na znak, że też słyszę i idziemy dalej.Cichusieńko.Nie będziemy się ujawniać od razu.Najpierw trzeba ich poobserwować z ukrycia, zająć jak najlepsze pozycje, przekonać się, czy Griff faktycznie ma broń.Podchodzimy bliżej.Teraz słychać wyraźnie krzyki Griffa.- Zamknij się! Zamknij się!Toni też krzyczy, wystraszona, i płacze.Schodzę kawałeczek niżej.W bladym świetle księżyca widać Griffa przyciskającego Toni do drzewa.Usta Griffa tuż przy uchu Toni.Gdybym nie widział broni w jego ręku, gdyby nie żałosny płacz Toni, można by pomyśleć, że się obejmują.Widzę, jak Fitzgerald schodzi kawałek niżej.W ręku Fitzgeralda pistolet.Ja też wyjmuję z olstra broń i chowam się za drzewem.Fitzgerald woła:- Policja! Rzuć broń! Oni chyba go nie słyszą.- To ty! To ty! - szlocha Toni.- To byłeś ty!- Nieprawda! Niczego złego nie zrobiłem temu dziecku!Przyciska swoją wielką łapę do gardła Toni.Przykucam i biorę go na cel.Na strzał za wcześnie.Griff jest zbyt blisko Toni.- Nie, nie - mówi z płaczem Toni.Ciszej, bardzo niewyraźnie.- Chodzi o Calli.O, Bo-że, Boże.To przez ciebie ona nie mówi.- Rzuć broń, Griff! - wołam.Griff zastyga na sekundę, jakby uświadamiając sobie naszą obecność.Ale dalej mówi do Toni.- O czym ty gadasz? Zamknij się!Ale jego głos nie brzmi już tak pewnie.Toni nie milknie.- To ty! Myślałam, że nie mówi, bo wszystko widziała! Jak spadam, jak rodzę nieżywe dziecko! Ale to ty! To twoje szeptanie! Co jej wtedy powiedziałeś? Co? Co?!Toni wyrzuca to z siebie tak gwałtownie, że Griff odstępuje od niej.Znów biorę go na L Rcel.- Zamknij się, Toni - mówi Griff.- Sama nie wiesz, o czym mówisz.Stara się mówić cicho, ale widzę, że trzęsie się, zaczyna płakać.Znów podchodzi do To-ni, opiera swoje czoło o jej czoło i przyciska lufę pistoletu do jej skroni.- Rzuć broń! - ryczy Fitzgerald i zaczyna odsuwać się dalej ode mnie.Słusznie.Jeśli Griff zacznie strzelać, będzie w stanie trafić tylko jednego z nas.Znów celuję, ale Griff znowu jest za blisko Toni, nie wolno ryzykować.Mijają sekundy, widzę, że odsuwa się od niej, kawalątek.Szansa dla mnie.Przesuwam lufę, w tym momencie pada strzał.Ale nie z mojego pistoletu.Słyszę przeraźliwy krzyk.Toni i Griff osuwają się na ziemię.Oboje nie ruszają się.Fitzgerald biegnie do nich.Ja stoję jak wrośnięty w ziemię.Czuję się paskudnie.- Rusz się! - woła niecierpliwie Fitzgerald.- Pomóż mi!Próbuje zepchnąć Griffa z Toni.Widzę ręce Toni.Ona też usiłuje zepchnąć z siebie Griffa, uwolnić się od jego ciężaru.Wyczołguje się spod niego i ukrywa twarz w dłoniach.Stoję nad nią, ale nie jestem teraz w stanie jej pocieszać.Nie tutaj, nie teraz.Dzwonię po wsparcie i ambulans, chociaż wiadomo, że Griff nie żyje.I to Fitzgerald klęka przy Toni, szepcze jej słowa otuchy.Nie wiem, czy Toni w ogóle zdaje sobie sprawę, że ja też tu jestem.Chwyta się kurczowo Fitzgeralda, nie chce go puścić.Kiedy prowadzi ją ścieżką, opiera się o niego całym ciałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]