[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może mieć paru niewyraźnych przyjaciół.Nic poważnego - po prostu oszustwa czy coś podobnego.- A co z zegarami?- Nic dla niej nie znaczą.Sądzę, że mówi prawdę.Wytropiliśmy, skąd się wzięły.Przynajmniej dwa: pozłacany i miśnieński z Portobello Market.Niewiele to nam pomogło! Wiesz, co się tam dzieje w soboty.Pomocnik sprzedawcy uważa, że kupiła je Amerykanka, ale sam wiesz, że to tylko zgadywanie.Portobello Market jest pełen amerykańskich turystów.Żona tego faceta twierdzi, że nie Amerykanka, tylko jakiś mężczyzna.Nie pamięta, jak wyglądał.Ten srebrny pochodzi od złotnika w Bournemouth.Wysoka dama kupiła go na prezent dla swojej małej córeczki! Wszystko co pamiętają, to że nosiła zielony kapelusz.- A czwarty? Ten, który zniknął?- No comments - odparł Hardcastle.Wiedziałem, co chce przez to powiedzieć.Rozdział dwudziesty trzeciRelacja Colina LambaHotel, w którym zatrzymałem się, był nędznym małym budynkiem w pobliżu dworca.Podawano w nim przyzwoite mięso z rusztu i to wszystko, co można o nim powiedzieć.Poza tym, oczywiście, że był tani.O dziesiątej następnego ranka zadzwoniłem do Biura Cavendish i zamówiłem stenotypistkę, która miała napisać parę listów i przepisać umowę.Nazywam się Douglas Weatherby i mieszkam w hotelu „Clarendon”.Niezwykłe szmatławe hotele mają zazwyczaj napuszone nazwy.Czy mógłbym zamówić pannę Sheilę Webb? Mój przyjaciel uważa ją za bardzo biegłą.Miałem szczęście.Sheila mogła przyjść natychmiast.Była jednak zamówiona na dwunastą.Odparłem, że skończymy wcześniej, zwłaszcza, że sam byłem umówiony.Kiedy zjawiła się Sheila, czuwałem przed wejściem do hotelu.- Pan Douglas Weatherby, do usług.- To ty dzwoniłeś?- Tak.- Ależ nie możesz tego robić - wydawała się zgorszona.- Dlaczego? Jestem przygotowany, aby zapłacić za twoje usługi.Jakaż to różnica, że spędzimy twój cenny czas w „Buttercup Café” po drugiej stronie ulicy, zamiast dyktować nudne listy, zaczynające się od słów „Pańskie pismo z dnia.”.Chodźmy wypić marną kawę w spokojnym otoczeniu.„Buttercup Café” była, zgodnie ze swoją nazwą, jaskrawo i agresywnie żółta.Laminat na stołach, plastikowe krzesła, filiżanki i spodeczki, wszystko było kanarkowego koloru.Zamówiłem kawę i parę rogalików.Było dość wcześnie, więc praktycznie mieliśmy cały lokal dla siebie.- U ciebie w porządku, Sheilo?- Co masz na myśli?Miała ciemne kręgi pod oczami, które wskutek tego wydawały się raczej fiołkowe niż niebieskie.- Miałaś trudne chwile?- Tak.Nie.nie wiem.Myślałam, że wyjechałeś?- Wyjechałem.Ale wróciłem.- Dlaczego?- Wiesz, dlaczego.Spuściła oczy.- Boję się go - przyznała po minucie, która bardzo mi się dłużyła.- Kogo się boisz?- Twojego przyjaciela, tego inspektora.On uważa.uważa, że to ja zabiłam tamtego mężczyznę i Ednę także.- Ma taki sposób bycia - uspokoiłem ją.- Zawsze wygląda, jakby podejrzewał każdego.- Nie, Colin, to mi się wcale nie podoba.Pocieszanie mnie nie ma sensu.On uważa, że od początku miałam coś wspólnego z, tą sprawą.- Dziewczyno, nie ma dowodów przeciw tobie.Tylko dlatego, że znalazłaś się na miejscu, że ktoś cię tam wysłał.Przerwała mi.- On uważa, że sama tam poszłam.Myśli, że to z góry ukartowana historia.Że Edna jakoś się dowiedziała o tym, że rozpoznała w telefonie mój głos, jak udawałam pannę Pebmarsh.- A to był twój głos?- Oczywiście że nie.Nigdy nie telefonowałam.Mówiłam ci.- Słuchaj, Sheilo - powiedziałem.- Co mówisz innym, to mówisz, ale mnie musisz wyjawić prawdę.- Więc nie wierzysz w żadne moje słowo!- Wierzę.Mogłaś dzwonić wtedy z jakiegoś niewinnego powodu.Ktoś mógł cię o to prosić mówiąc, że to część dowcipu, a potem mogłaś zacząć kłamać ze strachu.Czy zdarzyło się coś takiego?- Nie, nie, nie! Ile razy mam ci to powtarzać?- To bardzo dobrze, Sheilo, ale jest coś, czego mi nie powiedziałaś.Chcę, żebyś mi ufała.Jeżeli Hardcastle ma przeciwko tobie coś, o czym mi nie mówił.Znowu przerwała mi.- Przypuszczasz, że on mówi ci wszystko?- No, nie ma powodu, żeby tego nie robił.Ostatecznie jesteśmy niemal tej samej profesji.W tym momencie kelnerka przyniosła kawę.Ciecz była blada, jak najmodniejszy odcień norek.- Nie wiedziałam, że masz coś wspólnego z policją - rzekła Sheila, mieszając bez końca kawę.- To nie jest dosłownie policja.To całkiem inna dziedzina.Ale zdążam do tego, że Dick nie mówi mi pewnych rzeczy o tobie ze szczególnych powodów.Uważa, że jestem tobą zainteresowany.Cóż, to prawda.Nawet więcej.Jestem po twojej stronie, Sheilo, niezależnie od tego, co zrobiłaś.Wypadłaś wówczas z tego domu śmiertelnie przerażona.Byłaś przerażona naprawdę.Nie mogłaś zagrać roli aż tak naturalnie.- Jasne, że byłam przerażona.Byłam w panice.- I tylko znalezienie ciała tak cię przestraszyło? A może jeszcze coś?- Co jeszcze miało tam być?Sprężyłem się.- Dlaczego zwędziłaś ten zegar z napisem „Rosemary”?- Co masz na myśli? Czemu miałabym go zabierać?- To ja pytałem, dlaczego?- Nigdy go nie tknęłam.- Powiedziałaś, że wracasz do pokoju po rękawiczki.Tamtego dnia nie nosiłaś rękawiczek.To był piękny, wrześniowy dzień.Nigdy nie widziałem cię w rękawiczkach.A więc wróciłaś do pokoju i wzięłaś ten zegar.Nie okłamuj mnie.Tak właśnie zrobiłaś?Milczała chwilę, krusząc rogalik na talerzyku.- Dobrze - powiedziała prawie szeptem.- Dobrze.Zrobiłam to.Wzięłam zegar, schowałam do torebki i wyszłam.- Ale dlaczego to zrobiłaś?- Z powodu imienia Rosemary.To moje imię.- Nazywasz się Rosemary?- Mam dwa imiona.Rosemary Sheila.- I to wystarczyło? Fakt, że nosisz imię wypisane na jednym z zegarów?Słyszała niedowierzanie w moim głosie, ale wytrwała przy swoim.- Mówiłam ci, że byłam przerażona.Popatrzyłem na nią.Sheila była moją dziewczyną, dziewczyną, której pragnąłem - na zawsze.Ale nie mogłem mieć iluzji.Była kłamczuchą i to prawdopodobnie zawsze.Szybkie, łatwe, gładkie zaprzeczenie, to był jej sposób walki o przetrwanie.Była to broń dziecinna i pewnie nigdy nie przestanie jej używać.Jeśli chcę mieć Sheilę, muszę akceptować ją taką, jaka jest i być w pogotowiu by móc podeprzeć słabości charakteru mojej dziewczyny.Ja też miałem słabostki, inne, ale miałem.Powziąłem decyzję i zaatakowałem.To był jedyny sposób.- To był twój zegar, prawda? Należał do ciebie.Złapała gwałtownie oddech.- Skąd wiesz?- Opowiedz mi o tym.Wyrzuciła z siebie tę historię w bezładnych słowach.Miała ten zegar całe życie.Do szóstego roku życia używała imienia Rosemary, ale nienawidziła go i postanowiła zostać Sheilą.Ostatnio zegar zaczął się psuć.Wzięła go, aby zanieść do zegarmistrza w pobliżu biura, ale musiała go gdzieś zostawić: w autobusie, albo w barze, gdzie wpadła na sandwicza.- Jak długo przed morderstwem zgubiłaś ten zegar?Wydawało się jej, że około tygodnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]