[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Uznaj, absolutnie - rzucił Kyle lekkim tonem i wyszczerzyłzęby.- Posadz wreszcie tyłek.Kyle parsknął śmiechem.- Nie mogę, bo ujdzie ze mnie za duża dawka energii.Maszmoże kawę? Nie zdążyłem wypić przed wyjściem z domu.- Jestem tu od świtu, piję już drugi dzbanek.Nalej sobie.52RS- Cholera, musisz być niezle nakręcony.Gotów do walki?- Owszem, jestem nakręcony, ale co do gotowości.Nie.Nie wtej sprawie o molestowanie, jeśli o nią pytasz.Kyle nie odpowiedział.Podszedł do barku w rogu gabinetu,wybrał wielki kubek, nalał sobie kawy, po czym usiadł naprzeciwkoColliera.- Myślałem o twoim mianowaniu.- Wolnego.Jest czterech kandydatów.Kyle machnąłlekceważąco dłonią.- Ale urząd dostaniesz ty, jestem pewien.- A ja nie.Kyle upił łyk kawy i odstawił kubek.- Dlaczego? Jesteś o niebo lepszy od pozostałych kandydatów.- Zapominasz, że nie mam tak zwanego politycznegodoświadczenia".Kyle wzruszył ramionami.- I co z tego?- To, że inni je mają, szczególnie Travis Wainwright.- Ten głupek? Odpadnie w przedbiegach.- Kyle twardo obstawałprzy swoim.- Ma poparcie Ruperta Holta, a ten z kolei przyjazni się zsenatorem Rileyem.- Ale senator popiera ciebie, prawda?- Takie odniosłem wrażenie, ale nigdy nic nie wiadomo.- Brawo, cóż za optymizm - zauważył Kyle z przekąsem.53RS- Nie myśl, że nie będę walczył.Chcę tego stanowiska, ojciecteż.Nie mogę go zawieść, po prostu nie mogę.- I nie zawiedziesz.- Kyle niezachwianie wierzył w swojegoszefa.- Zobaczymy.Będzie ciężko.Jeśli okaże się, że mam szanse,FBI wezmie mnie pod lupę.- I co z tego? - zapytał Kyle.- Ukrywasz jakieś brudne sekrety?- Wszyscy ukrywamy jakieś bardziej albo mniej brudne sekrety.- Collier z westchnieniem przesunął dłonią po brodzie.- Nie czas terazo tym mówić.- Jeśli coś ma ci zaszkodzić, to ta sprawa, do której sięprzygotowujesz.- Zastanawiałem się nad tym.Ojciec jest niezadowolony, że jąwziąłem.- Dla firmy to gratka.Ogromne pieniądze.Nie zawadzi miećkogoś takiego jak Luther Brickman w kieszeni.- Pod warunkiem, że wygram proces.- Collier westchnął.-Wiesz, jakie trudne są sprawy o molestowanie.Pewnie bym jej niewziął, gdybym wiedział o kandydaturze na fotel sędziowski.- Spoko.Możesz mieć jedno i drugie.- Tak? To bierz się ostro do roboty.Powódka jest twarda, łatwoz nią nie wygramy, a ja mam jeszcze kilka innych spraw.- Collieruniósł brwi.- Czyżbyś zapomniał?- Nie.Wiesz, jak się ze mną pracuje.Wykonuję polecenia, zanimzdążysz je wydać.Przeczytałeś zeznania?54RS- Nie.Kyle zbaraniał.- Jak to? Ani jednego?- Ani jednego.- Nie wygłupiaj się.- Nie wygłupiam się.W ogóle do nich nie zajrzałem - warknąłCollier wyraznie zniecierpliwiony.- Przecież po to pojechałeś do chaty.Mówiłeś przez telefon, żeodwaliłeś kawał roboty.Winien był Kyle'owi słowo wyjaśnienia, dlatego postanowiłopowiedzieć mu o Brittany.Na samą myśl o tym robiło mu się zimno.Niepotrzebnie, Wystarczyło przedstawić suche fakty.Ot, krótka,rzeczowa relacja, na wypadek gdyby dziwny epizod wyszedł kiedyśna jaw.Być może był przeczulony i przesadzał, ale grał o wysokąstawkę i nie zamierzał ryzykować.- Co jest grane? - zapytał Kyle wprost.- Nic.- Człowieku, nie ściemniaj.Przecież widzę, że coś sięwydarzyło.Komu jak komu, ale mnie powinieneś powiedzieć.Collier wciągnął głęboko powietrze.- Wziąłem do samochodu dziewczynę.Szła drogą.Zatrzymałemsię.- Cholera - zaklął Kyle.- Mów wszystko jak na spowiedzi.Collier opowiedział w skrócie, co się wydarzyło.55RS- Cholera - powtórzył Kyle, kiedy wysłuchał relacji.-Najgłupsza rzecz, jaką mogłeś zrobić.- Ty też byś się zatrzymał, nie chrzań.- Gdybym miał do stracenia tyle co ty? W życiu - odparowałKyle.- Stało się.Nie ma o czym mówić.- Mason wie?- Nie wie i nie zamierzam go informować.- No to teraz się módl, żeby sprawa jak najszybciej przyschła.Jeśli tej amatorce przygód wpadnie do głowy oskarżyć cię o próbęgwałtu.Colliera ogarnęła wściekłość.- To nie była żadna amatorka przygód - sprostował lodowatymwręcz tonem.- Nie waż się tak jej nazywać.Kyle, zaskoczony ostrą reakcją szefa, pobladł.- Przepraszam, szefie.Nie miałem nic złego na myśli.- Zapomnijmy o tym, zgoda?- Proszę bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]