[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I akurat, biorąc pod uwagę stan Krzywdziaka,raczej mu nie podskoczymy.Co nie znaczy, że nie pójdę z nim pogadać.To mówiąc, Kaszana skierował się w stronę drzwi.Michalski przyjął inspektora nadzwyczaj grzecznie i spokojnie, ale nawet niepróbował ukrywać swoich zamiarów.- Wykonaliście kawał dobrej roboty.Przejrzałem materiał dowodowy dostarczony miprzez Gormana i wygląda na to, że facet się nie wywinie.Niemniej niewielebrakowało, a kopnąłby w kalendarz.Wiem, że zdrowo go wczoraj przyciskaliście.- Od kogo? - Kaszana przerwał zwierzchnikowi, chociaż nie liczył, że otrzymazadowalającą go odpowiedz.- To nie jest istotne.Natomiast sprawą generalnej wagi jest, że nie mogę i nie będętolerował zachowań, które można uznać za próbę wywierania presji na podejrzanego,czy za wymuszanie zeznań.- Nie było aż tak zle.Może rzeczywiście trochę nas poniosło.Być może facet jest poprostu słaby psychicznie i sam stres związany z zatrzymaniem wystarczył, bywysiadło mu serducho.- Wolę nie ryzykować, bo jeśli się okaże, że wina jest po waszej stronie, zrobi sięgorąco.Dostaniecie po dupie nie tylko wy, ale i ja.- A własna dupa jest szefowi najdroższa - nie wytrzymał Kaszana.- Dosyć tego.Ta rozmowa jest bezprzedmiotowa.Sprawę przejmie.Sobierajczak.- I doprowadzi do pudła gościa, który być może jednak nie ma krwi na rękach - niedawał za wygraną Kaszana.- Nie rozumiem? - Michalski wyglądał na zaskoczonego i poirytowanego zarazem.- Nos mi mówi, że facet nie zabił - Kaszana zorientował się, że jego nos, szczególniedla Michalskiego, nie jest żadnym argumentem i chciał coś dodać, ale Michalski munie pozwolił.- Nos to sobie możesz do dupy wsadzić! Z nosem mi będzie wyjeżdżał, głupi kutas!Kaszana poczerwieniał i już miał natrzeć na Michalskiego, ale ten nagle zmieniłfront:- Dam ci i temu twojemu totumfackiemu jeszcze parę dni.pod warunkiem, żeKrzywdziak się nie będzie na was skarżył.A teraz, kurwa, wynocha, bo mi się kichywywracają od tej gadki.szmatki!Kaszana, zupełnie zbity z tropu, bez słowa odwrócił się na pięcie i wyszedł, niewiedząc, o co w tym wszystkim chodzi.- Jestem świnia, ale może nie aż taka, jak ci się wydaje, Jasieńku - powiedziałMichalski, gdy podwładny był już za drzwiami.- Stary dał nam jeszcze trochę czasu - Kaszana, mówiąc to, nie patrzył na siedzącegoprzy biurku Gormana, tylko podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz.- O! I jak widoki?- Nie pada, ale kanikuły też nie ma.Ludzie jak ludzie.Aażą.Samochody.- Jasiu, odpuść.Przecież nie o widok z okna cię pytam, skarbie.- Och, kotku, nie? - udał zdziwienie Kaszana i dodał już normalnym tonem:- Widoki są dobre, ale nie beznadziejne, jakby powiedział nasz elektrycznyprezydent.Czas nas goni, bo Michalski w nieskończoność na wyniki czekał niebędzie.Tak na wyczucie.daję nam tydzień.Może dziesięć dni.Potem pewniefaktycznie sprawę przejmie Sobierajczak.Jak chcemy mieć czyste sumienie i niemyśleć do końca życia, że w kiciu gnije niewinny człowiek, musimy się wziąć ostrodo roboty.I albo jednoznacznie potwierdzić winę Krzywdziaka, albo znalezć tegodrugiego.- A co ze sprawą Jadwigi Czykul? Aapiemy dwie sroki naraz, czy odkładamychwilowo na półkę - głos Gormana wskazywał wahanie.- I to kusi, i to nęci.Chyba nie bardzo możemy sobie pozwolić, by zabójstwo Czykulodstawić na bok.Szczególnie biorąc pod uwagę, kto jest w to zamieszany.Z tąsprawą też trzeba się spieszyć, bo inaczej ci zawodowi siepacze załatwią, co mają dozałatwienia i szukaj wiatru w polu.Kaszana dopiero teraz odwrócił się do przyjaciela.- Masz jakieś propozycje?- W pierwszej kolejności trzeba porozmawiać z żoną Krzywdziaka - Gorman zrobiłkwaśną minę i kontynuował:- Mnie już niby zna, ale ostatnio miałem za dużo nie-przyjemności - Gormanpodkreślił słowo nie" - z kobietami i wolałby nie rozmawiać z nią o sprawkach jejślubnego.A bez tego się raczej nie obejdzie.W końcu jakoś musimy jejwytłumaczyć, czemu interesujemy się jej mężem.- OK - zgodził się Kaszana.- Krzywdziakową i ponowne przesłuchanieKrzywdziaka, o ile lekarze mnie do niego dzisiaj dopuszczą, biorę na siebie.- Można by też pogadać z administratorem portalu rand-kowego, z którego korzystałKrzy wdziak.- Gorman zmierzwił czuprynę.- Po co, jeśli można spytać?- Sam nie wiem.Ale widzisz, Internet to dziwne medium.Na przykład daneosobowe czy dostęp do kont osobistych w e-bankach.- W czym?!- Jasieńku, jakiś ty zacofany! - Gorman wciąż dziwił się niechęci kolegi dowspółczesnej techniki i jego totalnej ignorancji w kwestiach informatycznych.-Mówiąc e-bank, mam na myśli bank, w którym wszelkie operacje przeprowadzaszprzez Internet.Kapujesz?- Nie bardzo, ale nawijaj dalej.Daruj sobie tylko wykład, a skup się na efektach,jakie dla nas wynikają z tego przerostu świata wirtualnego nad realnym - Kaszana niekrył obrzydzenia na samą myśl, że miałby się zagłębiać w szczegółach dotyczącychInternetu i komputeryzacji.- W dwóch słowach, chodzi o to, że dostęp do ważnych danych zabezpieczany jesthasłami.Każdy użytkownik tworzy sam takie indywidualne, niepowtarzalne hasło.Im bardziej istotne dane i im wyższy ma być poziom ochrony, tym bardziejskomplikowane hasło i tym częstsza konieczność jego aktualizacji.Niemniej jednakkażde hasło można złamać - to raz.Dwa, że w każdym systemie są osoby, które mająspecjalne uprawnienia.Ich poziom dostępu jest nadrzędnywobec poziomu użytkownika.- A praktycznie? Co z tego dla nas wynika? - zapytał znużonym głosem Kaszana.- Wynika z tego, że strona Casanovy w portalu randko-wym też była chronionahasłem.Gdyby nie było takiego zabezpieczenia, każdy mógłby czytać jegokorespondencję.- Chyba już łapię - przerwał przyjacielowi Kaszana.- Hasło pełni rolę koperty, awięc uniemożliwia przeczytanie korespondencji przez osoby niepowołane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]