[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i oczy.To właśnie one stanowiły najbardziej niepokojący element.Okrągłe, zdwiema maleńkimi zrenicami, spoglądały ciekawie na Maniona.Kryła się w nich inteligencja.i dziwna grozba.Manionowi wydało się, że odczytuje w nich również pogardę.Zastanawiał się,jakim cudem ów stwór osiągnął tak wielki rozmiar zaledwie kilka tygodni po urodzeniu.Czynadal był dzieckiem, czy też zakończył już dojrzewanie? Poczuł też nagłą histerycznąciekawość, czy może jest to jego pasierb.Nie potrafił zupełnie rozpoznać płci stworzenia,bowiem miało ono na sobie coś w rodzaju spódniczki, także żółtej.King, który przez cały czas owego bliskiego spotkania człowieka z Obcym warczałdonośnie, nagle rzucił się w stronę stwora, celując wprost w gardło.Ku przerażeniu Manionaolbrzymi kangur spokojnie odchylił się w tył, mocno wsparty na ogonie, pochwycił Kingaprzednimi łapami i jedną z grubych pazurzastych nóg rozdarł mu brzuch.Następnie jak gdybynigdy nic odrzucił na bok zdychającego psa, odwrócił się i odbiegł w podskokach.Dopiero po chwili Manion zebrał w sobie dość sił, by wstać z ławki.Podszedł do Kingai próbował uspokoić rozdygotane, skamlące zwierzę, póki wreszcie nie zabrała go łaskawaśmierć.* * *-.Dziękujemy zatem błogosławionemu prorokowi Fliitrexchiki za to, że obdarowałnas uświęconą wiedzą.ty pieprzona suko, Miriam!.- prowadzącą nas do jedynegoprawdziwego Treeckiticha.- dorwę cię jeszcze, Miriam!.Dziękujmy Treeckitichiemu za to,że odsłonił przed nami ścieżkę prawdy.- Sebastian Chimes dziko toczył wokół wzrokiem,bełkocąc i wijąc się w kaftanie bezpieczeństwa.Wydawał się całkowicie nieświadomyobecności niewielkiej grupy ludzi, która stała obok, obserwując go.Próbując powstrzymać uśmiech, Rack rzekł:- Kim jest ta Miriam, o której ciągle gada?- Nie wiemy - odparł Aspine Tyrene.- W jego osobistej kartotece nie ma najmniejszejwzmianki o żadnej Miriam.- Myślałem, że jest aseksualny - stwierdził Rack, przyglądając się swojemu staremuwrogowi.-Już nie - wyjaśniła Rosie.- Kiedy byliśmy razem w strefie paryskiej, zalecał się domnie.Wtedy także wspominał Miriam.Kiedy spytałam go o nią, wściekł się i odparł, że to nie ona , ale ono.Rack z namysłem potarł podbródek.- Musi się to wiązać z AI.Twierdzicie, że zachowuje się tak od czasu ostatniegokontaktu?- Owszem - odrzekł Aspine Tyrene.- Korzystał wówczas z bezpośredniego łącza.Wtedy właśnie dowiedzieliśmy się, że AI został skażony przez Opoponaksów.Natychmiastodizolowaliśmy go od reszty sieci.Od tego czasu ani razu nie udało nam się uzyskać żadnejreakcji.Nie muszę chyba dodawać, że po tym incydencie nikt już nie ośmielil się skorzystać złącza bezpośredniego.Rack odwrócił się do Kondo Izumiego.- Ale chcecie, żebym ja to zrobił?Izumi unikał jego wzroku.- Wydaje się, że to najlogiczniejszy początek - stwierdził.- Logiczny? Ja kontra AI?- AI oszalał.- Szalony czy nie, to nadal AI.- W przeszłości manipulowałeś nimi.- Jedynie ich niewielkimi cząstkami.Nigdy wcześniej nie ściągnąłem na siebie pełnejuwagi AI.Pilnowałem się, aby tego nie zrobić.Do tego dochodzi istotny czynnik - fakt, że waszkomputer został opanowany przez obcego AI.Dla czegoś podobnego mój bionantech możeokazać się dziecinną zabawką.Prawdopodobnie w ciągu sekundy przełamie moje systemyochronne.- Wybór należy do ciebie.Nie możemy cię zmusić.Rack roześmiał się.- Ależ oczywiście, że tak.I prawdopodobnie zrobicie to, jeśli sam się nie zgodzę.Niemów mi więc o swobodzie wyboru.- Odwrócił się i skierował ku drzwiom.- Chodzmy zatem izłóżmy wizytę w kabinie łączności.* * *Wchodząc do pokoju łączności Rack skupił całą swoją uwagę na pojedynczym czarnymfotelu stojącym pośrodku szarego pomieszczenia.Fotel ów skojarzył mu się z krzesłemelektrycznym, którego używano w dawnych okropnych czasach do wykonywania egzekucji.Wpewnym sensie może się okazać, że dziś posłuży do tego samego.Tylko że tym razem to onzostanie unicestwiony.Ja też.Och, zamknij się.- Miłe miejsce, nieprawdaż? - zauważył.Podszedł do krzesła.- Jak to działa?- Po prostu usiądz i oprzyj głowę na oparciu - wyjaśnił Aspine Tyrene.- Połączenienastąpi automatycznie.Możliwe jednak, że AI odmówi ci dostępu.To będzie pierwsza próbatwojego bionantechu.-Jasne.No to do roboty.- Usiadł na fotelu.-Jeśli zacznę bełkotać coś o kangurzychbóstwach, odwołajcie wszystkie zakłady.- Odchylił głowę, póki nie dotknęła oparcia.Jego bionantech zwariował.Joster nigdy wcześniej nie doświadczył niczego podobnego.Niemal czuł w swym cielegorąco rozgrzanych obwodów.Nie miał żadnej kontroli nad bionantechem.Zupełnie jakby tendziałał samodzielnie.-Jezu - szepnął.W jego głowie rozległ się cichy pomruk i Joster uświadomił sobie, żecoś usiłuje przeniknąć do jego umysłu.Boję się, powiedziała Mary.Ty się boisz? Ja jestem kurewsko przerażony!Przerwij kontakt!Sądzisz, że nie próbowałem ? Nie mogę się ruszyć!- Wszystko w porządku? - spytała z troską Rosie.- Co się dzieje? - wpadł jej w słowo Izumi.Rack nie mógł odpowiedzieć.Czuł się tak, jakby ktoś smażył mu mózg wmikrofalówce.Miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje.Lekką satysfakcję sprawiła muwizja Izumiego, zbryzganego gorącą krwią i strzępami tkanki mózgowej.Nagle wszystkoustało.Bezwładnie osunął się w fotelu.- Do diabła - wydyszał.Bionantech poinformował go, że odparł próbę przejęcia władzy nad jego umysłem.Joster przekazał tę informację pozostałym.Następnie bionantech dodał, że jeśli sobie życzy, mapełny dostęp do AL Wszystkie układy obronne systemu zostały złamane.Odwalajmy to, rzuciła Mary.Nie, równie dobrze możemy załatwić sprawy od razu.Poza tym zaczynam być ciekaw.Ja nie!Dlatego wiośnie nie jesteś mną.- OK, wchodzę - oznajmił głośno.- Powodzenia - rzuciła mu Rosie.Ciemność.Całkowita ciemność.Zimna.Dusząca.Przerażająca.Paskudnie tu - powiedziała Mary.Po raz pierwszy ucieszył się z jej obecności w swoim umyśle.W takim miejscuczłowiek nie powinien być sam.Jednakże Joster dobrze wiedział, co się dzieje.Może i AIstracił swoje systemy obronne, jednakże nie zaprzestał walki.Nie udało mu się fizycznieopanować bionantechu Racka i przeniknąć do jego mózgu, teraz więc używał psychologii.Joster polecił swojemu bionantechowi zareagować.Niech się stanie światłość.Stał pośrodku pokoju.Za przezroczystą ścianą rozciągała się czerwona pustynia.Woddali, po różowo pomarańczowym niebie płynął powoli wielobarwny statek powietrzny.Najtańszy sposób przewożenia ładunków przez marsjańskie pustkowia.Zdaje mi się, że pamiętam to miejsce.Powinnaś.To jeden z pokojów naszego.mojego.mieszkania na Marsie, naprzedmieściach Elysium.Potrzebuję znajomego otoczenia, które posłuży mi jako punkt oparcia.Wkrótce rozegra się bitwa.Bitwa ?Toczymy wojnę.Problem w tym, że nie wiem, kto jest naszym nieprzyjacielem.-Podszedł do barku i nalał sobie zimnego piwa.Spróbował go.Idealne.Zdumiało goniesamowite wrażenie rzeczywistości w stworzonym przez komputer świecie.W pokoju pojawiła się ludzka sylwetka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]