[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Swego rodzajucoitus interruptus (stosunek przerywany) wydaje się tu rozwiązaniem:najpewniej z biegiem lat przerywany w coraz pózniejszej fazie.Z punktu widzenia Anny też było to rozwiązanie nie tylko w wulgarnymsensie wodzenia za nos mężczyzny, żeby zachować jego pożądanie, które mogłozgasnąć, jeśli zostanie zaspokojone.Również i dlatego, że nie musiałaobawiać się ciąży.Zrodki zapobiegawcze nie były jeszcze znane w szesnastymstuleciu i żadne używane metody (głównie zioła) nie gwarantowałyskuteczności.W rezultacie coitus interruptus był powszechnie stosowany.Anna Boleyn znała Bessie Blount i inne nieostrożne młode panny, co było dlaniej ostrzeżeniem; poza tym własne doświadczenie z jednego w każdym razieromansu - z lordem Percy - nauczyło ją, jak te sprawy załatwiać.Trzebawięc rozważyć, co Anna dawała, a czego nie chciała dać - lub raczej, cozachowała na przyszłość.Dawała królowi nadzieję, i to nadzieję ściśle określoną: że urodzi musyna.Nie wiemy, rzecz jasna, jakimi słowami wpoiła w niego to przekonanie- jeśli w ogóle to ona je pierwsza wypowiedziała.Może zresztą dała muszeptem taką obietnicę podczas czułej rozmowy; na pewno nie trudno było tejinteligentnej, młodej kobiecie, bystro obserwującej życie na dworze,znalezć właściwe słowa.Oto był mężczyzna w średnim wieku, wręcz zakochanyw swoim jedynym synu z nieprawego łoża.Jego żonie znacznie od niegostarszej, którą mniej więcej w tym okresie opisał jeden z ambasadorów jakokobietę "niskiego wzrostu, raczej tęgą, bardzo dobrą i bardzo pobożną", nieudało się urodzić mu dziedzica.(Właściwie Annę powinno było zaniepokoićpost scriptum ambasadora: uważał, że Katarzyna, pulchna i pobożna, była"tak kochana przez wyspiarzy (Anglików) jak dotychczas żadna innakrólowa".)Jasne jest, że w czasie całego skomplikowanego i bardzo mętnegopostępowania rozwodowego, król Henryk wierzył wręcz mistycznie w to, żebędzie miał syna, następcę tronu.(Inaczej byłaby niezrozumiała zmiana jegostosunku do córki.) Przeświadczenie to szczęśliwie łączyło dwie z jegopunktu widzenia najważniejsze sprawy: długotrwałą, czasem wręcz paranoicznątroskę o sukcesję Tudorów i o wiele pózniejsze urzeczenie uroczą AnnąBoleyn, "kobietą, którą cenię najbardziej na świecie".Znacznie pózniej mówiono, że król tłumaczył to wszystko czarami: AnnaBoleyn rzuciła na niego urok.Nie należy tego brać dosłownie.Anna nie byłaczarownicą, nie znała zaklęć i nie warzyła napoi przy pomocy diabła, "wrogaludzkości", by zdobyć miłość króla.W pewnym sensie jednak na Henryka Viiirzuciła urok nie tylko młodość Anny, jej wdzięk i żywotność, lecz także jejobietnica dobrego, płodnego małżeństwa (jak zawsze oczekiwano "księcia" -następców mieli Franciszek I i Karol V); król uważał, że mu się to należy.*1Rolę, jaką odegrała w tym Anna Boleyn, poświadczają daty; decydujący jestfakt, że król nigdy nie myślał o rozwodzie, zanim się nie zakochał.Różne,wcześniejsze pogłoski po zbadaniu okazały się nieuzasadnione.Na przykładplotka, że król Henryk starał się o rozwód latem 1514 roku, jest w sposóboczywisty bezpodstawna, skoro królowa Katarzyna była w tym czasiebrzemienna.*2 Do połowy lat dwudziestych starania króla, by wydaćksiężniczkę Marię za kogoś, kto mógłby być ewentualnym spadkobiercą,również nie pasują do planów rozwodu z jej matką.A przecież już poniespełna roku, odkąd "zraniła go strzała miłości" wypuszczona przez czarneoczy Anny Boleyn, król Henryk czynnie walczył o zrzucenie więzów pierwszegomałżeństwa.Zakochanie się było pierwszym krokiem, następny to sięgnięcie do "KsięgiKapłańskiej".Nawet jeśli jego spowiednik Longland rzeczywiście wskazał muten właśnie werset, to i tak mógł to zrobić jedynie w odpowiedzi na prośbęlub oczywistą aluzję króla.Znaczenie tego wersetu polegało na tym, żewspółgrał, bezpośrednio i całkowicie, z odrazą króla do małżeństwa zKatarzyną, odrazą, którą wzbudził w nim związek z Anną.Bóg pokarał go niedając mu tego, czego chciał - syna - a więc on, Henryk, musiał w jakiśsposób zawinić.Jeśli w przyszłości naprawi winę, Bóg odwoła surową decyzjęi wynagrodzi swego (znowu wiernego) sługę.Nakazy sumienia króla i jegochęci tym samym szczęśliwie się łączyły.Z obu powodów musiał pozbyć siękrólowej Katarzyny.Zbieżność ta bardzo mu odpowiadała, ale nie znaczyło to, że król jestnieszczery
[ Pobierz całość w formacie PDF ]