[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym momencie moja panienka mówi: Jasne, wierzę ci, dziubasku"i uznałem, że to koniec sprawy, że wszystko z nami w porządku.Dużybłąd.Nigdy nie ufaj pannie, gdy zaczyna gadać do ciebie jak do niemów*laka.Okazało się, że moja lasia dogadała się z pieprzonym szamanem.Nie żartuję, prawdziwym czarownikiem,takim co nosi na głowie całe wielkie pierdzielone krzaki.Gość dał jej węża, żeby załatwił sprawę; to miało wyglądać, jakby gad wlazł przez okno albo co.Całkiemnormalne w tamtych okolicach.Jad mnie załatwi w piętnaście minut.Pięćdziesiąt dolców za całun, szybki po-grzeb i moja panna z szamanem mogą iść pić pina colady.Wraca do domu z dodatkowym bagażem, lecz pozatym bez problemów.Ja pierdzielę - mruknął Frank.Zerknął na węża, który owinął musię wokół ręki, silny i bezszelestny.Skurwysyński plan, no nie? - Skórzany Kark uniósł aparat, opuścił,sprawdził lampę i znów podniósł.- Problem w tym, że gość był idiotą.Dał mojej panience boa dusiciela, a myślał, że to żmija.To spora różnica, przyjacielu.Pewnej nocy, gdy zasnąłem, podrzuciła mi do łóżka starego Juliusza.Spodziewała się, że ugryzie mnie wtyłek albo co.Obudziłem się, bo poczułem, że coś łaskocze mnie w stopy.Pomyślałem, że wykopałem się spodkołdry, i wtedy zobaczyłem Juliusza, pełzał mi po nogach.Przez sekundę uwierzyłem, że mam przerąbane.Potem jednak się zorientowałem, że to tylko boa.Usiadłem i zacząłem głaskać wielkiego sukinsyna.Czarownikją orżnął.Błysnęła lampa.- Bardzo proszę - powiedział Skórzany Kark.- Okazałeś się godnymtowarzyszem potężnego Juliusza.Frank zamrugał, przed oczami zatańczyły mu kolorowe plamy.Skórzany Kark zdjął mu ciężar z ramion,zaniósł Juliusza do drewnianej kraty i powiesił na niej; wąż zawisł ciężko, nieszkodliwy niczym mokry ręcznik nakaloryferze.Chwilę potem zwinął się, oplótł wokół belki ł zastygł w tej pozycji niczym twarda zielona spirala.154- To będzie niezła fotka - oznajmił Skórzany Kark, wymachującv powietrzu kwadracikiem celuloidu.- Złapałem Juliusza z ładniejszejstrony.Frank znalazł w portfelu pięć dolarów i dokonali wymiany.Na zdjęciu wąż wydawał się jeszcze bardziej martwyniż widziany w rzeczywistości. Niesamowita historia - przyznał Frank.- Oszustka sama zostaławzukana.Uwielbiam takie numery.Cieszę się, że ci się podobało, bracie - powiedział Skórzany Kark.-Ale uwierz mi, to doświadczenie było mało zabawne.Za każdym razemjdy budzisz się z wężem w łóżku, tracisz co najmniej pięć lat życia.- Pod-zedł do drugiej skrzyni i zaczął w niej grzebać.- A teraz miłego dnia.Opowiedz wszystkim kolegom o Juliuszu.* * *Frank zdjął z regału parę książek i rozsiadł się na poplamionym fote-u na tyłach sklepu.Pierwsze dwie miałyniezłe tytuły - Złote piętno" Szpieg i mat" -jednak treść okazała się dużo mniej ciekawa.Były to książki z rodzaju tych, które Ken, nauczyciel angielskiego, lazywał śmieciami o policjantach izłodziejach".- Jezu, ale przynajmniej coś czytasz - rzekł kiedyś.- W starszych kla-ach są dzieciaki, które nie potrafiłyby rozszyfrować nawet powołania dowojska.Gdy miałem osiemnaście lat, chłopaki, z którymi grywałem kie-tyś w Małej Lidze, wracali do domu w sosnowych skrzynkach, a szczu-y z dżungli w Azji Południowo-Wschodniej obgryzały im jaja.Wtedywybór był prosty: college albo śmierć, mały.Co teraz czytacie w szkole?Frank wzruszył ramionami. Wielkie nadzieje".Dickens! - wykrzyknął ojciec.- To wspaniale, Frankie.Strasznieabawny, prawda? Niesamowicie.No wiesz, chodzi mi o język.Nudziarstwo - mruknął Frank.Daj spokój.Pip, Joe, panna Havisham.Na miłość boską, Mag-ńtch! Skarbie, musisz dać się wciągnąć.Ciebie nie zachwyca, gdy posila-ą się wiktuałami"?Co to są wiktuały? - spytał Frank, a ojciec westchnął ciężko, z nie-lowierzaniem.Nieważne - mruknął.- Chcesz poćwiczyć podania?Problem ze Złotym piętnem" i Szpiegiem i matem" polegał na tym, " e żadna z książek nie wydawała się zbytprawdopodobna.Pierwsza opowiadała o wojnie gangów.W drugim rozdziale wynajęty zabójca najechał laprywatnego detektywa śmieciarką.Potem, gdy śmieciarka odjechała, ktektyw zdołał odczołgać się z lekko tylkouszkodzoną nogą.Akurat, x>myślał Frank.Rozsądek podpowiadał, że gdy na kogoś najedzie śmie-iarka, tokoniec i kropka, bilet do raju w jedną stronę.Bohaterem.Szpiega i mata" był mistrz szachowy wciągnięty wświat międzynarodowych intryg.Frank znał kilku gości ze szkolnej drużyny szachowej i po-155mysi, że któryś z nich mógłby uwieść agentkę MI6, okazał się nie do wiary.A skoro ta część byłanieprawdopodobna, po co to wszystko? Tak przynajmniej uważał Frank.Na szczęście miał jeszcze w rękawie asa, pewniaka - najnowszy paper-back Berniego Yarricka.Na tylnejokładce wydrukowano niewielkie zdjęcie autora.Przedstawiało starego mężczyznę o bujnej śnieżnobiałej czupryniei skrzywionej twarzy.Notka głosiła, iż Bernie Yarrick to emerytowany szeryf z Florydy.Yarrick należał donajulubieńszych pisarzy Franka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]