[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczynyrozpływały się w zachwytach nad jego męską urodą, drżały, gdy mijał nasna terenie kampusu i niemal omdlewały z wrażenia, kiedy sięzatrzymywał, by zapytać, co u mnie i czy kontaktowałam się ostatnioz Lucy.Choć on wydawał się nie zauważać otaczającego go uwielbienia,głupkowate zachowanie koleżanek niezmiennie mnie irytowało.Przypisywałam to swojej zwykłej pogardzie dla głupich gąsek zestudenckich bractw, ale w głębi ducha wiedziałam, że jestem po prostuzazdrosna o swojego długoletniego idola.Gdy po studiach podjęłam pracę w mojej alma mater, uznałam zapewnik, że Trener Carr jest słońcem, wokół którego obraca się cały światwłącznie ze mną.Tak po prostu wyglądała sytuacja w Walker w Teksasie.Pózniej, mniej więcej przed trzema laty, magazyn Sports Illustratedopublikował obszerny artykuł o Trenerze zatytułowany Mała szkółka, wielkitalent.O tym, jak Walker zabiło klina grubym rybom uniwersyteckiego futbolu.Autor tekstu, Alex Wolf, opisywał w nim nasz cichy, nieco staroświeckikampus i niedużą, jednorodną grupę studentów.Spośród uczelni, któremiały pierwszoligowe drużyny, mniej ludzi studiowało tylko w Tulsie,Rice i Lake Forest, jednak żaden z tych ośrodków nie mógł się poszczycićwielkimi sukcesami futbolowymi.Z artykułu Wolfa wyzierał podziw dlanaszej umiejętności wyławiania zdolnych graczy z uboższych części kraju,choć standardy akademickie były wysokie, większość studentów skończyłaprywatne licea, a sam uniwersytet był umiejscowiony w sennej mieściniew połowie drogi między Waco a Dallas, w której znajdowało się więcejkościołów niż barów.Podrzucił przy tym kilka powszechnie przytaczanychteorii o ogromnych darowiznach, najnowocześniejszym wyposażeniui idyllicznym kampusie z czerwonej cegły, ale koniec końców naszesukcesy przypisał charyzmie i czarodziejskim umiejętnościom TreneraCarra.Ponieważ wiele razy obserwowałam Trenera w akcji, wiedziałam, żepotrafi wykorzystać naszą achillesową piętę i na oczach rodzicówpotencjalnych graczy a zwłaszcza matek, bo przeważnie to onepodejmowały ostateczną decyzję obrócić wadę w atut.Był to głównyelement jego strategii.I kiedy już oczarował wszystkich zebranychw salonie a nierzadko wszystkich w okolicy wyjaśniał, zazwyczajw chwili, gdy młody człowiek znalazł się poza zasięgiem jego głosu, żeprzyszłego zawodnika czeka mnóstwo dobrej zabawy, nie na tyle jednakdobrej, by wpędziła go w kłopoty.Następnie podkreślał oszałamiającowysokie statystyki dotyczące liczby zawodników, którzy skończyli studiai uzyskali dyplom, a także to, że żaden z nich nigdy nie pojawił sięw telewizji z powodów innych niż sportowe.Rzeczywiście, odkąd Trenerzaczął sprawować swoją funkcję, w drużynie nie wybuchnął ani jedenskandal poza garstką odstępstw od kodeksu honorowego, kilkomanieudanymi młodzieńczymi wybrykami oraz nielicznymi przypadkamiprzyłapania kogoś na prowadzeniu auta po pijanemu.Programstypendialny Walker University cieszył się nieposzlakowaną opiniąi zmieniał dobrych chłopaków w jeszcze lepszych mężczyzn, dodatkowoprowadząc ich od zwycięstwa do zwycięstwa.Wolf zakończył swój artykułzgrabnym podsumowaniem: Jeśli młody chłopak zdecyduje się na gręw Walker, najprawdopodobniej uda mu się uzyskać dyplom, zdobyćprzynajmniej jeden puchar oraz przychylne spojrzenia profesjonalnychłowców talentów, a to wszystko pod okiem Clive a Carra, uwielbianegotrenera i właściwego człowieka na właściwym miejscu.Carr to KnuteRockne naszego pokolenia: męski jak Clint Eastwood, błyskotliwy niczymPerry Mason, a przy tym obdarzony urodą George a Clooneya.Pamiętam, że po przeczytaniu tego akapitu spojrzałam na dołączone doartykułu zdjęcia.Pierwsze z nich, zrobione znienacka, przedstawiałoTrenera w stoickiej pozie na poboczu boiska, z słuchawką w uchui w czapce na głowie.Drugie było stylizowanym portretem na szerokimtrawniku, wśród magnolii.Litości, pomyślałam.Wszystko, co napisał Wolf, było prawdą, a mimo to poczułam ukłuciegniewu na myśl o tym, że muszę się dzielić swoim idolem,swoim trenerem,z masami.Pamiętam, jak przewróciłam oczami, po czym wcisnęłammagazyn do szuflady pełnej kuponów, spinaczy i zaproszeń ślubnych, naktóre zapomniałam odpowiedzieć.Tuż przed tym, jak z trzaskiem zamknęłam szufladę, dostrzegłamnumer telefonu Millera zapisany na serwetce, którą wręczył mi tydzieńwcześniej, po jakiejś mocno zakrapianej imprezie.Wtedy go olałam,przyznawszy rację Lucy, która orzekła, że to frajer.Ale tego ranka pośniadaniu chwyciłam telefon i zadzwoniłam do niego.Odebrał popierwszym sygnale i umówiliśmy się na randkę, po której nastąpiłykolejne.Tyle że teraz, otrzezwiona śmiercią pani Carr, uświadomiłam sobie, żeutknęłam w martwym punkcie.Musiałam coś z tym zrobić.Znalezćsposób, by trochę zamieszać w swoim życiu.Wreszcie ruszyć do przodu.O tym wszystkim myślałam pewnego popołudnia, wybrawszy się nadługi spacer wokół kampusu.Choć bywałam tam prawie codziennie, takżew weekendy, zazwyczaj pokonywałam tylko trasę pomiędzy biurem,mieszczącym się w budynku, w którym kiedyś były szatnie, a siedzibązwiązku studentów, gdzie jadałam lunch.Właściwie nie mogłam sobieprzypomnieć, kiedy ostatnio tak po prostu spacerowałam; mogło to byćkilkanaście lat temu, gdy byłam jeszcze studentką.Przeszłam dookołacałego ceglanego, wysadzanego drzewami kampusu, od Wait Chapeli zbitki akademików trzeciego i czwartego roku wokół głównego zieleńcado domów pierwszoroczniaków przy Magnolia Quad i dalej, obokwydziałów humanistycznych i wzdłuż brzegu rzeki Brazos, do centrównauki i biznesu, obok biblioteki Zacharego Walkera, nazwanej na cześćzałożyciela miasta, i wzdłuż kolumnady Greek Row.Szłam i szłam,rozmyślając o państwu Carr, o Millerze, o mojej pracy i życiu w ogóle.Kiedy wróciłam do gabinetu, zastałam na biurku kartkę z wiadomością: Trener Carr chce się z tobą zobaczyć.Wpatrywałam się w nią przez kilkanerwowych sekund, zastanawiając się, o co może chodzić.Prawdopodobnie chciał porozmawiać o napisanym na prośbę Lucykrótkim artykule o pani Carr dla lokalnej gazety.Kilka dni temuodpowiedziałam na jej e-maila, a potem przesłałam Trenerowi jużdopracowany szkic tekstu z prośbą o opinię, zaznaczając, że chętniewprowadzę zaproponowane przez niego poprawki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]