[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzymianie nie znając języka punickiego, zrozumieli jedynie imię bogai słowo  szofet".- I ja pozdrawiam księżniczkę Zarabel, kapłankę Tanit - od-powiedział Hamilkar, powoli odzyskując panowanie nad sobą.Przeszedł na grekę.- Przybysze z Norikum, przedstawiam wam mojąsiostrę, księżniczkę Zarabel.Jak widzicie, jest mistrzynią wielkichwejść.Markowi nie umknęło, że szofet powiedział  Norikum", a nie Rzymu".- W imieniu senatu i ludu rzymskiego - powiedział - wstając iskłaniając głowę w stronę nieziemskiego zjawiska - pozdrawiamyksiężniczkę Zarabel Barkas z Kartaginy.Rzym szanuje wszystkiebóstwa i ich kapłanów.Odwróciła się twarzą do niego, jej delikatne stopy zdawały się zledwością dotykać posadzki.- Bogowie Kartaginy kochają silnych - powiedziała zagadkowo.-Tanit was pozdrawia.- Zajmij swoje miejsce, siostro - rzekł Hamilkar - chociaż jesteśniezbyt stosownie ubrana do okazji.Dyskutujemy z szacownymiposłami o stosunkach handlowych.Spojrzała na Rzymian, jakby oceniała ich po raz pierwszy.- Handel? Powiedziałabym, że raczej powinniśmy dyskutować ostosunkach militarnych z tymi wojskowymi panami. - Wszystko w swoim czasie, siostro - powiedział Hamilkar przezzaciśnięte zęby.Fakt, że powiedziała  my" doprowadził go dowściekłości, ale nie chciał zwracać jej uwagi przy obcych.Zarabel zajęła miejsce na drugim tronie.Był o krok za i stopień niżejniż tron szofeta.Wykonano go ze srebra i przykryto skórami czarnychpanter, mniej cennych niż białe lwy.Przynajmniej, pomyślała, lepiejsiedzieć na nich niż na gołym metalu.Gęsia skórka nie była zbytkrólewska.Przez chwilę dyskutowali o możliwościach nawiązania stosunkówhandlowych pomiędzy północą i południem, obrotu winem i oliwą,wełną i blondwłosymi niewolnikami.Szofet był coraz bardziejzmęczony zajmowaniem się rzeczami, z którymi lepiej poradziłabysobie Rada Stu i gildie kupieckie.Zdecydował, że czas zmienić tematna taki, który go naprawdę interesował.- W przeszłości - powiedział Hamilkar - słynęliście z zalet waszychlegionów.Czy nadal kultywujecie wojenne tradycje waszychprzodków?- Legiony wciąż maszerują - odpowiedział mu Marek.- Szykbitewny zmieniono w pewnych detalach od czasów wygnania, alelegiony pozostały podstawową jednostką naszej organizacji militarnej.- A dużo macie tych legionów?- Wystarczy do obrony naszych granic i w razie potrzeby poszerzanianaszego imperium.Szofet uśmiechnął się blado.Jak się wydawało, ci wieśniacy chcieliwynieść swoje prymitywne państewko do godności imperium.Nawetjeśli, odrobina pochlebstwa nic go nie kosztowała.- Rozumiem.Zdaje się, że możemy podjąć temat stosunkówwojskowych.Być może słyszeliście, że właśnie jestem w trakcieprzygotowań do wojny.Nieprowokowana agresja Egiptu staje się niemożliwa do tolerowania.Jestem pewien, że w waszychlegionach utrzymujecie standardy szkolenia i dyscypliny ustanowioneprzez waszych przodków.- Ma pan rację - odparł Marek.- Zatem wydaje mi się, że kilka tych legionów mogłoby byćwspaniałym dodatkiem do sił, które już zgromadziłem.Mamystandardowe kontrakty dla żołnierzy, i, jak sądzę, uznacie je zaszczodre - mówiąc to, dostrzegł, że Rzymianie zesztywnieli.- Rzymscy żołnierze nie są najemnikami - powiedział Marek.- Absolutnie nie sugeruję, że są - powiedział łagodnie Hamilkar.-Ale kontrakt jest prostym i skutecznym sposobem przedstawieniawarunków służby.- Trochę wiemy o kontraktach, Wasza Wysokość - odparł Marek.-Potrafimy czytać traktaty.Jeśli znasz trochę waszą historię, wiesz, żeRzym zawsze był najskrupulatniejszy w przestrzeganiu warunkówsojuszy wojskowych.Nigdy nie zawiedliśmy naszych sojuszników wgodzinie próby.- Wasza reputacja w tych sprawach jest powszechnie znana -powiedział Hamilkar, zapisując w głowie, aby zapytać lorda Hirhama,czy Rzymianie faktycznie byli takimi rzetelnymi sojusznikami.- Jeśli sobie życzysz - powiedział Marek - mogę negocjować układ osojuszu wojskowym z Kartaginą.Oczywiście, musi on zostaćprzedstawiony senatowi do ratyfikacji.Uwagi Hamilkara nie umknęło, że oczy pozostałych Rzymianciskały gromy na ich dowódcę.Jeden z nich, o imieniu Norbanus,uśmiechał się niemal szyderczo.Najwyrazniej Scypion przekroczyłswoje uprawnienia.To go wcale nie martwiło.Wymówka doanulowania traktatu, trzymana w zanadrzu, była zawsze użytecznąbronią. - Być może - odezwała się Zarabel - ci panowie chcieliby odbyćwycieczkę po murach Kartaginy.Sądzę, że powinni ją uznać zapouczającą.- Doskonały pomysł - powiedział szofet.- Ludzie o wojskowychkorzeniach nie powinni przegapić takiej okazji.- Będę więc ich przewodniczką- powiedziała Zarabel, wstając.- Ludod dawna mnie nie widział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl