[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chodziło tu o obsługę, czy0 sposób, w jaki prowadzą sklep, ani o to, czy są przyjaznie ustosunkowani do klienta.W zasadzie wszystko było w porządku.Mary doszła też do wniosku, że upłynie trochę czasu,nim dadzą radę poznać wszystkich klientów.Natomiast jedno nie dawało jej spokoju: stawalisię wyraznie małomówni, ilekroć próbowała ich zagadnąć na temat tego, gdzie się podział JoeCarlucci i jego rodzina.W każdym razie zdołała się zorientować, że Joe, Angelina i ich dzieciopuścili Ashton nagle, nic nikomu nie mówiąc i jak dotąd nie znalazł się nikt, kto by wiedział,dokąd wyjechali.Ach, co tam.Wyszła ze sklepu w kierunku samochodu.Mały chłopiec od wyładowywania towarów pchał za nią wózek z zakupami.Otworzyła bagażnik i patrzyła, jakchłopczyk ładuje je do środka.I wtedy poczuła to, niespodziewanie, bez żadnego oczywistego powodu: jakieśniewytłumaczalne wezbranie uczuć, jakąś dziwną mieszankę strachu1 przygnębienia.Odczuła zimno, zdenerwowanie i jakby dreszcze.Marzyła tylko,żeby się wydostać z tego miejsca i pośpieszyć do domu.Towarzyszył jej Triskal, jako ochrona.On też to poczuł.Z metalicznym dzwiękiem ibłyskiem, w ułamku sekundy w jego ręku znalazł się miecz.Za pózno! Gdzieś z tyłu otrzymał druzgocący cios w kark.Runął prosto do przodu.Skrzydła rozłożyły się natychmiast, żeby powstrzymać upadek.Na plecach spoczęło muniewiarygodne brzemię, niczym kafar i przygwozdziło go do ziemi.Widział ich stopy.Przypominały szponiaste kończyny obrzydliwych gadów.Widziałczerwonawą poświatę ich mieczy, słyszał zaprawione siarką syczenie.Spojrzał w górę.Otaczał go co najmniej tuzin diabelskich rycerzy.Piętrzyli się nad nim, dzicy, z płonącymiżółtymi ślepiami i wilgotnymi kłami.Rzucali szyderstwa i dławili się od śmiechu.Triskal spojrzał w stronę Mary, by się upewnić, że nic się jej nie stało.Wiedział, żemusi coś wymyślić, inaczej Mary znajdzie się w niebezpieczeństwie.Ale co mógłby zrobić?A cóż to takiego? Nagle poczuł, jakby przetoczyła się po nim potężna fala zła.- Podnieście go! - dobiegł go głos jak grom.Ogromna dłoń zacisnęła się niczymimadło wokół jego szyi i poderwała goz ziemi jak jakąś zabawkę.Mógł teraz spoglądać tym duchom prosto w oczy.Musielidopiero co pojawić się w Ashton.Nigdy jeszcze nie widział demonów takich rozmiarów, otakiej mocy i cynizmie.Ciała pokrywały grube, przypominające stal łuski.Ramiona tętniłysiłą, na twarzach malowało się szyderstwo.Dusiły go siarkowe opary ich oddechu.Okręcili go i chwycili silnie.Stanął twarzą w twarz z wizją przyprawiającą o paniczneprzerażenie.Oto w otoczeniu co najmniej dziesięciu gigantycznych wojowników stał duchmonstrualnych rozmiarów, dzierżący w potężnej czarnej dłoni wygięty w kształcie litery Smiecz.Rafar! Ta myśl przebiegła przez umysł Triskala niczym wyrok śmierci.Każdy cal jegoistoty naprężył się w oczekiwaniu ciosów, porażki i bólu nie do zniesienia.Wielkie, błyskające kłami usta rozciągnęły się w szyderczym obrzydliwym grymasie.Z kłów ściekała ślina koloru bursztynu, raz po raz ukazywały się stęchłe obłoczki siarkowychpar.Potężny generał chichotał złośliwie.- Tak cię to zaskoczyło? - zapytał.- Powinieneś się czuć zaszczycony.Ty, taki mały aniołek, zobaczyłeś mnie jako pierwszy.***- Więc jak się miewasz? - zapytał Hank, prowadząc Carmen do wygodnego krzesła wswoim biurowym pokoiku.Rozsiadła się na fotelu i westchnęła.Hank tymczasem zastanawiał się, gdzie mógłzostawić magnetofon.Dobrze byłoby mieć jakiś dowód na wypadek kłopotów jakie mogłaprzynieść ta rozmowa.- O wiele lepiej - odpowiedziała.Jej głos był miły i zrównoważony, - Wiesz, może tyto potrafisz wyjaśnić, ale przez ten tydzień nie słyszałam żadnych głosów.- O.Hm.Tak.- powiedział Hank, doprowadzając do porządku swój duszpasterskitok myśli.- O tym chyba właśnie rozmawialiśmy, tak?***Triskal spojrzał w kierunku Mary.Dziękowała właśnie chłopczykowi i zamykałabagażnik.Rafar, rozbawiony, obserwował Triskala.- Ach, rozumiem.Jesteś tu dla jej ochrony.Ale przed czym? Zdawało ci się może, żebędziesz miał do czynienia z kilkoma muchami?Triskal nie wiedział, co ma odpowiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl