[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ChciaÅ‚a, żeby Gary poznaÅ‚kraj przodków, mówiÅ‚ po angielsku, zobaczyÅ‚ innÄ… kulturÄ™.Tego roku popowrocie Shirley byÅ‚a pochmurna i smutna.WyrwaÅ‚o jej siÄ™ zdanie:  WprzyszÅ‚ym roku pojedziemy gdzie indziej.".Nigdy wiÄ™cej o tym nie mówiÅ‚a.- O czym myÅ›lisz? - spytaÅ‚a Shirley.- MyÅ›laÅ‚am o twojej czÄ…stce tajemnicy, o wszystkim, czego o tobie nie wiem.- I tym lepiej! To nudne wiedzieć o kimÅ› wszystko.- Masz racjÄ™.A jednak czasem chciaÅ‚abym już być stara, bo myÅ›lÄ™, że wtedynaprawdÄ™ wiedziaÅ‚abym, kim jestem!- Moim zdaniem, ale to tylko przypuszczenie, twoja tajemnica kryje siÄ™ wdzieciÅ„stwie.StaÅ‚o siÄ™ coÅ›, co wywoÅ‚aÅ‚o u ciebie blokadÄ™.Zastanawiam siÄ™czÄ™sto, dlaczego tak maÅ‚o przejmujesz siÄ™ sobÄ…, dlaczego masz tak maÅ‚opewnoÅ›ci siebie. - Ja też siÄ™ nad tym zastanawiam, wyobraz sobie!- I dobrze! To poczÄ…tek.Pytanie jest pierwszym elementem puzzli, któreukÅ‚adasz.SÄ… ludzie, którzy nigdy nie zadajÄ… sobie żadnych pytaÅ„, którzy żyjÄ… zzamkniÄ™tymi oczami i nigdy niczego siÄ™ nie dowiedzÄ….- W twoim przypadku tak nie jest!- Nie.Wkrótce w twoim również tak nie bÄ™dzie.Dotychczas chowaÅ‚aÅ› siÄ™ zamałżeÅ„stwem, pracÄ… naukowÄ…, a teraz wystawiasz nos na zewnÄ…trz i bÄ™dzie siÄ™dziaÅ‚o, zobaczysz! Jak tylko czÅ‚owiek zrobi jakiÅ› ruch, porusza życie dookoÅ‚asiebie.Nie umkniesz przed tym.JesteÅ›my jeszcze daleko?Punktualnie o szesnastej zobaczyÅ‚y ogrodzenie firmy Parnell Traiteur.ShirleyzaparkowaÅ‚a przed bramÄ… wjazdowÄ…, blokujÄ…c wjazd i wyjazd.- Zostaniesz w samochodzie i odjedziesz kawaÅ‚ek, gdyby ktoÅ› chciaÅ‚wyjechać? Ja idÄ™ zanieść ciasta.Joséphine kiwnęła gÅ‚owÄ….PrzesiadÅ‚a siÄ™ na miejsce kierowcy i patrzyÅ‚a, jakShirley uwija siÄ™ przy pojemnikach z ciastami.WyjmowaÅ‚a je jednym ruchemrÄ™ki, ukÅ‚adaÅ‚a w stos aż pod brodÄ™, trzymaÅ‚a na wyprostowanych ramionach iszÅ‚a do przodu wielkimi krokami.PatrzÄ…c z tylu, naprawdÄ™ można by jÄ… wziąć zamężczyznÄ™! MiaÅ‚a na sobie bluzÄ™ roboczÄ… i biaÅ‚y fartuch.Ale jak tylko siÄ™obróciÅ‚a, stawaÅ‚a siÄ™ UmÄ… Thurman lub Ingrid Bergman, jednÄ… z tych wysokichblondynek o szerokich ramionach, obezwÅ‚adniajÄ…cym uÅ›miechu, jasnej cerze iwÄ…skich kocich oczach.WróciÅ‚a podskakujÄ…c i pocaÅ‚owaÅ‚a Jo w oba policzki.- Kasa! Kasa! BÄ™dÄ™ mogÅ‚a siÄ™ odkuć! Ten klient dziaÅ‚a mi na nerwy, aledobrze pÅ‚aci! Idziemy do knajpy na piwo?W drodze powrotnej, gdy koÅ‚ysaÅ‚ je rytm furgonetki, a Joséphine ukÅ‚adaÅ‚aplan wykÅ‚adu, z rozmyÅ›laÅ„ wyrwaÅ‚ jÄ… widok osoby przechodzÄ…cej przez jezdniÄ™tuż przed ich samochodem.- Popatrz! - krzyknęła Jo, Å‚apiÄ…c Shirley za rÄ™kaw.- Tu, na wprost.Mężczyzna w budrysówce, z półdÅ‚ugimi kasztanowymi wÅ‚osami i rÄ™kami wkieszeniach niespiesznie przechodziÅ‚ przez ulicÄ™.- Nie można powiedzieć, żeby byÅ‚ nerwowy.Znasz go?- To on, facet z biblioteki! Ten.no wiesz.widzisz, jaki jest przystojny inonszalancki?- Nonszalancki bardziej niż ustawa przewiduje!- Co za sylwetka! Jest jeszcze przystojniejszy niż w bibliotece.Joséphine cofnęła siÄ™ na siedzeniu w obawie, że jÄ… zobaczy.Potem, nie mogÄ…cjuż dÅ‚użej wytrzymać, przysunęła siÄ™ i przykleiÅ‚a nos do przedniej szyby.MÅ‚ody czÅ‚owiek w budrysówce odwróciÅ‚ siÄ™ i machaÅ‚ rÄ™kami, pokazujÄ…c, że Å›wiatÅ‚ozmieni siÄ™ na zielone.- Ojoj! - wykrzyknęła Shirley.- Czy widzisz to co ja?W jego kierunku biegÅ‚a mÅ‚oda, szczupÅ‚a, zachwycajÄ…ca blondynka, która godogoniÅ‚a.WsadziÅ‚a mu jednÄ… rÄ™kÄ™ do kieszeni budrysówki, a drugÄ… pogÅ‚askaÅ‚ago po policzku.Mężczyzna przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… i pocaÅ‚owaÅ‚.Joséphine zwiesiÅ‚a nos i westchnęła.- No wÅ‚aÅ›nie!- No wÅ‚aÅ›nie co? - wrzasnęła Shirley.- WÅ‚aÅ›nie że nie wie, że tu jesteÅ›!WÅ‚aÅ›nie że może zmienić zdanie! WÅ‚aÅ›nie że staniesz siÄ™ Audrey Hepburn izdobÄ™dziesz go! WÅ‚aÅ›nie że przestaniesz jeść czekoladÄ™, gdy pracujesz.WÅ‚aÅ›nieże schudniesz! WÅ‚aÅ›nie że bÄ™dzie jedynie widać twoje wielkie oczy, taliÄ™ osy iwÅ‚aÅ›nie że padnie do twoich stóp! WÅ‚aÅ›nie ty bÄ™dziesz mu wkÅ‚adać rÄ™kÄ™ dokieszeni budrysówki! WÅ‚aÅ›nie że bÄ™dziecie kochać siÄ™ jak wariaci! Tak wÅ‚aÅ›niepowinnaÅ› myÅ›leć Jo, nie inaczej.Joséphine sÅ‚uchaÅ‚a jej ze spuszczonÄ… gÅ‚owÄ….- Najwyrazniej nie jestem stworzona do tego, by przeżyć wielkÄ… miÅ‚ość jak wpowieÅ›ci.- Nie mów, że uÅ‚ożyÅ‚aÅ› już sobie caÅ‚Ä… powieść? Jo żaÅ‚oÅ›nie skinęła gÅ‚owÄ….- Obawiam siÄ™, że tak.Shirley wcisnęła sprzÄ™gÅ‚o, chwyciÅ‚a mocno kierownicÄ™, ruszyÅ‚a gwaÅ‚townie,odciskajÄ…c caÅ‚Ä… swojÄ… wÅ›ciekÅ‚ość na ulicy w formie Å›ladów opon.Tego ranka gdy Josiane przyszÅ‚a do biura, zadzwoniÅ‚ do niej brat, którypoinformowaÅ‚ jÄ…, że ich matka nie żyje.Mimo że dostawaÅ‚a od matki tylko baty,rozpÅ‚akaÅ‚a siÄ™.PÅ‚akaÅ‚a nad ojcem zmarÅ‚ym przed dziesiÄ™ciu laty, naddzieciÅ„stwem naznaczonym cierpieniem, nad czuÅ‚oÅ›ciÄ…, której nigdy nie zaznaÅ‚a,nad Å›miechem, który nigdy nie byÅ‚ wspólny, nad pochwaÅ‚ami, które nigdy niepadÅ‚y, nad caÅ‚Ä… tÄ… pustkÄ…, która tak bardzo bolaÅ‚a.PoczuÅ‚a siÄ™ sierotÄ….PotemzdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że naprawdÄ™ zostaÅ‚a sierotÄ…, i pÅ‚akaÅ‚a jeszcze bardziej.Takjakby nadrabiaÅ‚a stracony czas: gdy byÅ‚a maÅ‚a, nie miaÅ‚a prawa pÅ‚akać.Kiedytylko buzia wyginaÅ‚a jej siÄ™ w podkówkÄ™, natychmiast w powietrzu Å›wistaÅ‚ cios,który spadaÅ‚ na policzek.WylewajÄ…c teraz Å‚zy, zrozumiaÅ‚a, że wyciÄ…ga rÄ™kÄ™ dotej maÅ‚ej dziewczynki, która nigdy nie mogÅ‚a pÅ‚akać, że to sposób, aby jÄ…pocieszyć, objąć, zrobić jej odrobinÄ™ miejsca koÅ‚o siebie.To Å›mieszne, mamwrażenie, że jest nas dwie: 38-letnia Jo-siane, przebiegÅ‚a, zdeterminowana, któraidzie przez życie, nie dajÄ…c sobie nadepnąć na odcisk, i ta druga, maÅ‚a,umorusana, niezrÄ™czna dziewczynka, którÄ… boli brzuch ze strachu, gÅ‚odu i zimna.W pÅ‚aczu Å‚Ä…czyÅ‚y siÄ™ obie i to spotkanie po latach przynosiÅ‚o jej ulgÄ™. - Co tu siÄ™ dzieje? Można by sÄ…dzić, że to nie biuro, ale Å›ciana pÅ‚aczu.I nieodbiera pani telefonów!HenriettÄ™ Grobz sztywna jak parasol, z dużym plackiem w charakterzekapelusza leżącym krzywo na gÅ‚owie, wpatrywaÅ‚a siÄ™ w Josiane, którauzmysÅ‚owiÅ‚a sobie, że w istocie dzwoni telefon.OdczekaÅ‚a chwilÄ™, a gdy przestaÅ‚dzwonić, wyjęła zużytÄ… chusteczkÄ™ higienicznÄ… z kieszeni i wysiÄ…kaÅ‚a nos.- Moja matka - Josiane pociÄ…gnęła nosem - umarÅ‚a.- To oczywiÅ›cie smutne.Ale.każdy pewnego dnia traci rodziców, trzeba byćna to przygotowanym.- No cóż! Powiedzmy, że nie byÅ‚am przygotowana.- Nie jest pani już maÅ‚Ä… dziewczynkÄ….Niech siÄ™ pani wezmie w garść.Jeżeliwszyscy pracownicy zacznÄ… przenosić osobiste problemy do firm, co stanie siÄ™ zFrancjÄ…?Okazywanie humorów w biurze to przywilej przeÅ‚ożonego, nie pracownika -myÅ›laÅ‚a HenriettÄ™ Grobz.- Powinna do wieczora powstrzymać Å‚zy i wypÅ‚akać siÄ™w domu! Nigdy nie lubiÅ‚a Josiane.Nie podobaÅ‚a jej siÄ™ ta bezczelność, miÄ™kki,koci koÅ‚yszÄ…cy siÄ™ chód, peÅ‚ne ciaÅ‚o, piÄ™kne blond wÅ‚osy, jej oczy.Ach! Jejoczy! PodniecajÄ…ce, zuchwaÅ‚e, żywe, a nieraz wilgotne, tÄ™skne.CzÄ™sto prosiÅ‚aSzefa, aby jÄ… zwolniÅ‚, lecz odmawiaÅ‚.- Jest mój mąż? - spytaÅ‚a Josiane, która wyprostowaÅ‚a siÄ™ i uparcie udawaÅ‚a,że Å›ledzi lot muchy, aby nie musieć patrzyć w twarz kobiecie, której niecierpiaÅ‚a.- PoszedÅ‚ na górÄ™, ale niedÅ‚ugo wróci.Może pani usiąść w jego gabinecie,powinien zaraz być.Zna pani drogÄ™!- TrochÄ™ wiÄ™cej uprzejmoÅ›ci, moja maÅ‚a, nie pozwolÄ™, aby zwracaÅ‚a siÄ™ panido mnie w ten sposób.- odparÅ‚a HenriettÄ™ Grobz peÅ‚nym wyższoÅ›ci zjadliwymtonem.Josiane odgryzÅ‚a siÄ™ niczym grzechotnik:- To proszÄ™ nie nazywać mnie swojÄ… maÅ‚Ä….Jestem Josiane Lambert, a nie panimaÅ‚Ä….CaÅ‚e szczęście zresztÄ…! Chyba bym zdechÅ‚a!Nie lubiÄ™ jej oczu - pomyÅ›laÅ‚a Josiane [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl