[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego ranka przetrzÄ…snęłam caÅ‚y dom w poszukiwaniu biletów, poczym Ed w koÅ„cu siÄ™ zreflektowaÅ‚ i oznajmiÅ‚, że musi je dopiero ode­brać.Skomplikowany system zaopatrywania Bramasole w wodÄ™ skÅ‚a­da siÄ™ z dwóch cystern i starej studni, dziaÅ‚ajÄ…cych na zasadzie próż­ni.SpÄ™dziliÅ›my dwie godziny, peÅ‚zajÄ…c wokół zbiorników i wrzeszczÄ…c: Idzie?", aż wreszcie woda trysnęła urywanym strumieniem.WtedypuÅ›ciÅ‚a rura, ochlapujÄ…c nas oboje.Jak już usiedliÅ›my do lunchu napowietrzu, usÅ‚yszeliÅ›my dziwny rumor - coÅ› z pewnoÅ›ciÄ… siÄ™ waliÅ‚o.PopÄ™dziliÅ›my sprawdzić i zobaczyliÅ›my ostatek lawiny skalnej, któ­ra osunęła siÄ™ na drogÄ™ poniżej posiadÅ‚oÅ›ci.CaÅ‚e szczęście, że niktsiÄ™ akurat nie wybraÅ‚ na poranny spacer ani na przejażdżkÄ™ rowe­rem.PoodsuwaliÅ›my kamienie z drogi i Ed udaÅ‚ siÄ™ na poszukiwa­nie jakiegoÅ› muratore, który naprawiÅ‚by mur, zanim osunie siÄ™ na­stÄ™pny fragment.Nie odebraÅ‚am rzeczy z pralni chemicznej. Rano w mieÅ›cie powiedziaÅ‚am do przyjaciółki:  Jutro wyjeżdża­my do Fezu".Te sÅ‚owa brzmiÄ… cudownie.Fez.Nigdy dotÄ…d nie po­stawiÅ‚am stopy na afrykaÅ„skiej ziemi.Kiedy wyciÄ…gam torbÄ™ spodłóżka, sÅ‚yszÄ™ drapanie - nie do pomylenia.Un topo, mysz! Na szczÄ™­Å›cie na dole jest Giusi.To moja zaprzyjazniona kucharka, która bÄ™­dzie opiekować siÄ™ Bramasole w czasie naszej nieobecnoÅ›ci.*- MiaÅ‚am w zeszÅ‚ym roku mysz w armadio - mówi, pÄ™dzÄ…c na gó­rÄ™ i zatrzaskujÄ…c nas obie w sypialni razem z myszÄ….Jest uzbrojonaw gumowe rÄ™kawice i miotÅ‚Ä™.Odsuwamy łóżko - nic.Otwieramy ar­madio, gdzie trzymam letnie rzeczy - nic.Ale w górnej szufladzie ko­mody widać Å›lady.Mysz pożarÅ‚a koralik z mojego afrykaÅ„skiego na­szyjnika.Giusi rezolutnie otwiera szufladÄ™ na dnie armadio i podnosizÅ‚ożony żółty sweter.WypadajÄ… z niego trzy nowo narodzone mysz­ki! Krzyk wiÄ™znie mi w gardle.Giusi wkÅ‚ada rÄ™kawice i wrzuca mysz­ki do plastikowej torebki.SÄ… jeszcze nieforemne i wcale nie miÅ‚e.Nawidok poruszajÄ…cych siÄ™ Å‚apek i oczek jak główki od szpilki wywracami siÄ™ żoÅ‚Ä…dek.Boże stworzenia.Pod poncho sÄ… trzy nastÄ™pne.Trzy­mam torebkÄ™ jak najdalej od siebie, a Giusi wyciÄ…ga szufladÄ™ na ca­Å‚Ä… dÅ‚ugość.Jest mama! CaÅ‚kiem spora i w ogóle nie w stylu myszekBeatrix Potter.Ukrywa siÄ™ za nogÄ… armadio.PoÅ›cig trwa.Giusi zapÄ™­dza jÄ… do kÄ…ta, ale mysz biega miÄ™dzy jej nogami i wraca do armadio.BojÄ™ siÄ™, żeby nie ugryzÅ‚a Giusi.Ta Å‚apie miotÅ‚Ä™, ja kulÄ™ siÄ™ w kÄ…cie,czujÄ…c siÄ™ niezdolna do jakiegokolwiek dziaÅ‚ania.Mysz skacze na ko­minek i znika w Å›rodku.Zostawiamy jej zatruty obiad.Giusi siÄ™ upie­ra, żeby wszystkie poskÅ‚adane rzeczy zabrać do prania, bo mysz ponich biegaÅ‚a.W gÅ‚owie kieÅ‚kuje mi wizja ofiar czarnej dżumy.I tak oto zapakowaÅ‚am tylko rzeczy, które wisiaÅ‚y na wieszakach.Pod wieczór ruszamy do Rzymu, gdzie nocujemy w hotelu.Wczes­nym rankiem wylatujemy do Casablanki.Wysiadamy z taksówki przy Bab Boujeloud, bramie do medynyFezu.Hafid el Amrani, mÅ‚ody zarzÄ…dca domu, w którym mamy za- mieszkać, godzinÄ™ wczeÅ›niej wybawiÅ‚ nas z kÅ‚opotu w Meknes.Sa­mochód, który wynajÄ™liÅ›my na przejazd z lotniska w Casablance doFezu, najpierw charczaÅ‚ i grzaÅ‚ siÄ™ przez siedem godzin, aż wresz­cie tuż pod Meknes zgasÅ‚ zupeÅ‚nie.Zwykle taka podróż trwa dwarazy krócej.Ten trzydziestoletni mercedes zwalniaÅ‚ na najmniejszejgórce, a kiedy wskaznik zatrzymaÅ‚ siÄ™ na koÅ„cu skali, kierowca sta­nÄ…Å‚ i czekaÅ‚, aż ktoÅ› zechce siÄ™ zatrzymać i wlać mu butelkÄ™ wodydo chÅ‚odnicy.Dwa razy musiaÅ‚ zejść do wÄ…wozu i napeÅ‚nić butelkÄ™bÅ‚otnistÄ… wodÄ….My w tym czasie siedzieliÅ›my z tyÅ‚u przy tempe­raturze zewnÄ™trznej czterdziestu stopni.Kierowca byÅ‚ optymistÄ…;po każdym napeÅ‚nieniu chÅ‚odnicy uważaÅ‚ problem za rozwiÄ…zany. Termostat" - powtarzaÅ‚ mu Ed.Kiedy samochód ostatecznie od­mówiÅ‚ posÅ‚uszeÅ„stwa, dotarliÅ›my do miejsca z wystarczajÄ…cym za­siÄ™giem sieci, żeby zadzwonić do Hafida w Fezie.Potem musieliÅ›­my jeszcze odczekać dwie godziny, zanim podjechaÅ‚ po nas antycznÄ…taksówkÄ….Teraz Å‚aduje nasze bagaże na wózek popychany przez chÅ‚opca.WidzÄ™ to, kiedy przez BÅ‚Ä™kitnÄ… BramÄ™ przechodzimy do innego Å›wia­ta.ObÅ‚adowane osÅ‚y z kagaÅ„cami z plastikowych butli na wodÄ™ sto­jÄ… biernie pod ciężarem baryÅ‚ek lub wypchanych worków.W powie-rzu unosi siÄ™ kwaÅ›ny odór żywej weÅ‚ny.Kilka czerwonych peÅ‚iÅ‚es Å‚axisÅ›miga tam i z powrotem po skwerze bez Å‚adu i skÅ‚adu, wÅ›lizgujÄ…csiÄ™ miÄ™dzy mężczyzn w dżelabach i butach z ostrymi noskami bezpiÄ™t.We WÅ‚oszech osÅ‚y poznikaÅ‚y.PiÄ™tnaÅ›cie lat temu widywaÅ‚amjeszcze pojedyncze sztuki, teraz zastÄ…piÅ‚y je urocze miniaturowe trój­koÅ‚owce zwane ape - pszczoÅ‚y.A tutaj osÅ‚y królujÄ….Hafid jest przystojny - ma wielkie oczy jak z bizantyjskich ma­lowideÅ‚, o tej samej autentycznej czerni co wÅ‚osy.Chodzi w dżin­sach, przemykajÄ…c siÄ™ zrÄ™cznie przez bramÄ™ i zatÅ‚oczone uliczki me-dyny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl