[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co dwa dni Naczelny Inżynier Morel przemierzał mathisem wąskądrogę, która mijając po prawej las Cattenom, biegnie od Soetrich doFixem.Następnie zjeżdżał na Sentzich i Cattenom, wjeżdżał na prom, byprzeprawić się przez Mozelę na wysokości Basse-Ham, i zatrzymywał sięw Metrich na obiad.Po południu znów ruszał w drogę, zjeżdżając przezOudrenne i Dalstein aż do ostatniej fortyfikacji znajdującej się w Anzeling.Wieczorem wjeżdżał na autostradę numer 418, która prowadziłabezpośrednio do Thionville, gdzie zajmował pokój w hotelu Beffroi.Rutynowa trasa od póznego lata 1932 roku.Największe trudności,zwłaszcza problemy z nawodnieniem i osuwaniem się ziemi, którewydawały się katastrofą w chwili rozpoczęcia tej gigantycznej budowy, wdużej mierze zostały rozwiązane.Budowa dobiegła końca, instalowano jużwyposażenie.Teraz decydenci CORF-u (Komisji Organizacyjnej do sprawRejonów Umocnionych), do których należał Julian Morel, musieli sięzmierzyć z problemami dotyczącymi administracji i finansów o wielepoważniejszymi niż kwestie techniczne.Ukształtowanie terenu wymusiło podwojenie, a nawet potrojenierozmiarów niektórych fortyfikacji.Ta, która powstała w Metrich,wznosząca się nad doliną Mozeli, w postaci trzech bloków,-211-w rezultacie składała się z dziesięciu.Rekord monstrualności został pobityw Hackenbergu, gdzie fortyfikacja również była pomyślana jako trzybloki, ustawione mniej więcej co kilometr, w końcu zaś zostałarozdzielona na dwa miniforty, w sumie złożone z siedemnastu bloków.Jeżeli się wezmie pod uwagę, że wszystkie te bloki były połączone sieciąpodziemnych kanałów oraz że całą infrastrukturę i wszystkie urządzenia,które zrazu były zaplanowane dla pięćdziesięciu do dwustu ludzi, trzebabyło rozbudować, by w samym tylko Hackenbergu zmieściło się pięćsetdo tysiąca osób, łatwo zdać sobie sprawę z dziur, jakie powstały wbudżecie.Zorientowano się zresztą, że niektóre efekty pertraktacjiodbywających się w sztabie generalnym prowadziły do niewiarygodnychnonsensów.Na czterdziestu kilometrach swojej trasy Julian Morel mógłobejrzeć aż dziewięć nowych fortów (w tym kolosy w Hackenbergu iMetrich) i sześć fortów o mniejszym znaczeniu, wszystkie wyposażone wliczne bunkry i kazamaty, co by rzecz opisać obrazowo odpowiadałotrzystu tysiącom metrów sześciennych betonu (czyli mniej więcej siedmiumetrom sześciennym na metr bieżący), trzydziestu tysiącom ton stali,dziewięćdziesięciu kilometrom dróg i torów oraz ponad dwudziestu pięciukilometrom podziemnych korytarzy.Za to od Anzeling aż do Bitche, awięc prawie na osiemdziesięciu kilometrach, nie było już nic.Julian Morel nie mógł się powstrzymać od śmiechu na wspomnienie niekończących się sporów teoretycznych, jakie prowadził ze swoimprzyjacielem, kapitanem Mercierem, na temat słabych i mocnychpunktów, lejów i próżni, strategicznej różnicy między murem chińskim agladiatorską siecią.Mur, jeżeli można było go nazwać murem, był dosyćwyszczerbiony, a sieć przypominała raczej dziurawe sitko.Trzeba było silnego nacisku ze strony kilku generałów, by EdouardDaladier, minister wojny, przyjechał na miejsce w 1933 roku i ujrzał nawłasne oczy, że ciągłość Linii Maginota zawiera kilka poważnych luk.Postanowił coś na to zaradzić, ale przy obecnym stanie finansów państwanależało czerpać z kasy z najwięk--212-szą powściągliwością.Jedynie bunkry, bunkry i, ostatecznie, kilkakazamat!Rozpoczęto budowę dwunastu niewielkich fortów i sześciu kazamat nadwudziestu pięciu kilometrach od Anzeling do Teting--sur-Nied oraz podrugiej stronie, za Bitche, na płaskowzgórzu Rohrbach, dwóch małychfortów i dziewięciu kazamat.Między tymi dwiema liniami, na przestrzenitrzydziestu kilometrów kwadratowych, funkcje obronne pełnić miałybunkry i bagna, które miano nawodnić w razie ofensywy.Co do tej dziury Julian Morel i kapitan Mercier z pewnością bylibyzgodni, gdyby mieli okazję o tym porozmawiać: jeżeli kiedykolwiek LiniaMaginota miała być zaatakowana, to właśnie w tym miejscu.Zresztąfaktycznie wydarzyło się to w czerwcu 1940 roku, jednak poniespodziance, jaką była ofensywa z 10 maja, w której trakcie okrążonolinię od północy.Za kierownicą samochodu Naczelny Inżynier Julian Morel daleki był odwszelkich rozważań strategicznych, po głowie chodziła mu jedna jedynamyśl: Anna.Jej obraz nawiedzał go w dzień i w noc, widział ją wszędzie.Ledwiekończył objazd, sporządzał naprędce raport, gnał do biur CORF-u zaraz pootwarciu, by go złożyć, i wskakiwał do samochodu, który zamęczał, ażparujący i przegrzany wspinał się spiralną dróżką, wijącą się po zboczachdoliny Chevre-Roche.Kiedy tylko przekraczał bramy instytutu, wkraczałw zupełnie inny świat.Podążając szeroką aleją, pokrytą suchymi liśćmi,czuł się tak, jakby otwierał książkę z bajkami, a kiedy wchodził dowielkiego domu, wydawało mu się, że wkracza do wnętrza historii, którąopowiadano mu w dzieciństwie.Księżniczka spoczywała na łożu i witałago cudownym, lekko znużonym uśmiechem.Szaleństwo Tommasa Giulianiego i depresja Anny nie mogły niczegopopsuć.Był to jedynie konieczny fragment opowieści, jedno z tychzdarzeń, których celem jest retardacja fabuły i dodanie szczypty soli doszczęśliwego zakończenia.Gdy siadał obok niej, był oczarowany jakdziecko, które nie chciało uwierzyć, że napraw--213-dę chorowała, a jeżeli nawet, musiała przecież wyzdrowieć, inaczej niebyłoby historii.U wezgłowia łóżka, chłonąc obecność Anny, dziecko,które było w Julianie, czekało, aż czas odwróci strony pięknej księgi, doktórej wszedł, kiedy ją spotkał.Mógł tak stać dzień i noc, szczęśliwy, takbardzo szczęśliwy, że jest przy swojej Księżniczce, jakby zatrzymany wczasie, wrośnięty w ziemię i uradowany, że odnalazł utraconą niewinność.Ale w końcu rzeczywistość brała górę, trzeba było wyjechać, wsiąść dosamochodu i przebić się przez noc, by bladym świtem dotrzeć doThionville.W wieku trzydziestu siedmiu lat Julian Morel cały czas podążał za tymsamym marzeniem, marzeniem, które wciąż pozostawało nie spełnione,ale powtarzające się rozczarowania bynajmniej nie zdołały go zniszczyć.Jak większość chłopców, pierwszą wielką miłością obdarzył matkę.Miłością w pełni odwzajemnioną, ponieważ był jedynakiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]