[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ból niewyobrażalny, pulsujący, ostry, niemal paraliżujący bierze początek w piersii promieniuje na zewnątrz.Ale jest jeszcze coś więcej.Wyparcie uwięzione w gardlei dławiąca gula stanowią odrębny ból.Reperkusje złamanego serca mogą także sięobjawiać w postaci zimnej bryły zalegającej w żołądku.Zupełnie jakby wnętrznościzawiązano na supeł.A on to się rozluznia, to znów zaciska, i tak na przemian, aż nic już niejest w sta nie uchro nić przed falą mdło ści.Cu dem uda ło mi się za cho wać odro bi nę god no ści.Kiedy wróciłam do mieszkania, poczułam, że przez ból zerwania z Bradenem zaczął sięprzebijać strach.Spojrzałam w głąb korytarza na drzwi sypialni Ellie i musiałam siępo wstrzy mać, aby nie zła mać da ne go sło wa i znów od niej nie uciec.Zro bi łam więc coś do kład nie prze ciw ne go.Zdjęłam buty, zrzuciłam płaszcz i zakradłam się po cichutku do jej ciemnej sypialni.W blasku księżyca przesączającym się przez okno dostrzegłam Ellie leżącą na bokui zwi nię tą w kłę bek.Po stą pi łam krok w jej stro nę i de ska w pod ło dze za skrzy pia ła pod mojąsto pą, a El lie na tych miast otwo rzy ła oczy.Po pa trzy ła na mnie nie pew nym, czuj nym wzro kiem.To bo la ło.Rozpłakałam się jeszcze bardziej, a na widok moich łez po policzku Ellie spłynęłapojedyncza łza.Bez słowa wślizgnęłam się do łóżka i przytuliłam do niej, kiedy przewróciłasię i ułożyła na wznak.Leżałyśmy obok siebie, ja z głową na jej ramieniu, a w którymśmo men cie się gnę łam po jej rękę i uję łam ją w swo je dło nie. Prze pra szam wy szep ta łam. Nic nie szko dzi. Głos El lie był szorst ki i ochry pły z emo cji. Wró ci łaś.A po nie waż ży cie jest zbyt krót kie& Ko cham cię, El lie Car mi cha el.Wyj dziesz z tego, dasz radę.Usły sza łam jej ury wa ny od dech, gdy tłu mi ła szloch. Ja też cię ko cham, Joss.22Tak właśnie śpiące zastał nas Braden następnego dnia stykałyśmy się głowami,trzy ma ły śmy za ręce i mia ły śmy brud ne, wil got ne od łez po licz ki, jak dwie dziew czyn ki.Nie obu dził mnie.Praw dę mó wiąc, na wet na mnie nie spoj rzał.Obu dzi łam się, po nie waż po trzą snął El lie. Któ ra go dzi na? usły sza łam, jak spy ta ła za spa na. Minęło południe.Zrobiłem śniadanie. Dzwięk jego głosu miał siłę pięści wbijającej sięw moją pierś.Z trudem otworzyłam oczy, pozlepiane od zaschniętych łez i opuchnięte od największegoataku szlochu, jakiego nie doświadczyłam, odkąd straciłam Dru.Braden pochylił się nadEllie i odgarnął jej włosy do tyłu, oczy błyszczały mu miłością.Były również przekrwionei pod puch nię te, z wiel ki mi, ciem ny mi siń ca mi po ni żej.Wy glą dał okrop nie.Mo głam się za ło żyć, że wy glą da łam go rzej. Nie je stem głod na wy szep ta ła El lie.Bra den po krę cił gło wą z za cię tym, sta now czym wy ra zem twa rzy. Mu sisz jeść.No da lej, ko cha nie, pora wsta wać.Patrzyłam, jak Ellie ujęła jego dużą dłoń, a on delikatnie pociągnął ją, pomagając wstaćz łóżka.Wciąż trzymając za rękę, wyprowadził ją z sypialni, jej lniane majteczki byłypomięte na maksa, biała koszulka owijała się wokół ciała, włosy sterczały na wszystkiestrony.Wyglądała jak osoba, której życie właśnie zostało wywrócone do góry nogami.Bardzo cierpiałam z tego powodu.Nie do opisania był również ból, jaki czułam w związkuz Bra de nem, dla te go nie po tra fi łam na nie go spoj rzeć. Joss, idziesz? El lie obej rza ła się na mnie przez ra mię.Ski nę łam gło wą.Zro bi łam to dla niej, bo nie chcia łam się zbli żać do Bra de na.A najgorsze było to, że on nie potra ł nawet być otwarcie małostkowy.To zrozumiałe, żenie miał ochoty na mnie patrzeć ani ze mną rozmawiać, ale& przygotował także dla mniecho ler ne śnia da nie.Siedziałyśmy z Ellie przy kuchennym stole, zajadając pyszną jajecznicę i tosty, podczasgdy Braden stał oparty o kontuar i sączył kawę.Ellie w pierwszej chwili nie zwróciła uwagina ci szę mię dzy nami, po nie waż była po grą żo na we wła snych my ślach.Powiem wam, jak bardzo pozbawiona egoizmu jest ta dziewczyna.Pomimo tego, przez coteraz przechodziła, nadal zauważała, co się działo pomiędzy jej bratem a mną.I toznacznie szybciej, niż się spodziewałam.To była nasza wina nie zachowywaliśmy sięsubtelnie.Podeszłam do zlewu, by wstawić talerz i kubek, a Braden przeniósł się na drugikoniec kuchni.Pomaszerowałam do lodówki, by wziąć sok pomarańczowy, a Bradenprzemieścił się w stronę zlewu.Znowu znalazłam się przy zlewie, by wyjąć szklankęz kredensu, a Braden poczłapał do lodówki.Wróciłam do lodówki, by wstawić sok,a Bra den znów wró cił i za jął miej sce przy zle wie. Co się dzie je? spy ta ła pół gło sem El lie, a jej brą zo we brwi złą czy ły się z cie ka wo ści.Nie mal rów no cze śnie od po wie dzie li śmy: Nie, nic. No co jest? Wy da wa ła się spa ra li żo wa na. Dok tor znów dzwo nił?Od wró ci li śmy się do niej z kon ster na cją. Nie. Braden pokręcił głową. Nie, Els.Jesteśmy umówieni na spotkanie z doktoremDun ha mem dziś po po łu dniu, nic się nie zmie ni ło. To dla cze go oby dwo je tak dziw nie się za cho wu je cie?Popatrzyliśmy na nią beznamiętnie, ale jedno z nas musiało się zdradzić, i to dośćwy raz nie, bo po chwi li stu dio wa nia na szych twa rzy El lie stwier dzi ła ze smut kiem: Ze rwa li ście.Bra den zi gno ro wał to stwier dze nie. Els, po win naś wziąć prysz nic i tro chę się roz ch mu rzyć.Po czu jesz się le piej. To przeze mnie? Ellie wstała, oczy miała rozszerzone. Zerwaliście z mojegopo wo du?Zaryzykowałam spojrzenie na Bradena, ale on uparcie wpatrywał się w siostrę.Podobniejak ja nie chciał jej obar czać do dat ko wym brze mie niem.Od wró ci łam się do niej. Nie, Ellie.To nie z twojego powodu.To nie miało nic wspólnego z tobą.Z namiwszystko w porządku.Nie martw się o nas.Przejdziemy przez to razem, beznie po trzeb nych dra ma tów.Wy su nę ła buń czucz nie pod bró dek. Prze cież wi dzę, że ze sobą nie roz ma wia cie.Co się sta ło?Bra den wes tchnął. Ona mnie nie kocha, a ja uważam, że jest niegodną zaufania, zimną suką.A terazzmy kaj pod prysz nic.Ponieważ nie patrzył na mnie, nie musiałam zadawać sobie trudu, by zamaskować ból,jaki po czu łam po tych sło wach.Nie god na za ufa nia.Zim na suka.Zim na.Suka.Suka.SUKA.Za po mnia łam jed nak, że El lie na mnie pa trzy, a jej oczy po ciem nia ły ze współ czu cia. Bra den wy szep ta ła z ła god nym wy rzu tem w gło sie. Prysz nic.Na tych miast.Ponownie popatrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem.Nie mogłam uwierzyć, że terazmimo trud nej sy tu acji, w ja kiej się zna la zła, mar twi ła się o mnie. El lie, pod prysz nic. Jesteście gorsi niż nasi rodzice burknęła ponuro, ale w końcu uznała, że nie maochoty na konfrontację z dwojgiem najbardziej nieustępliwych osób, jakie zna, i wyszłaz kuch ni, po zo sta wia jąc nas sa mych w zgęst nia łej, okrop nej ci szy.Wresz cie Bra den się ode zwał: Zo sta wi łaś u mnie swo je kla mo ty.Pod rzu cę je w tym ty go dniu.On też miał rze czy w moim po ko ju. Po skła dam two je rze czy i przy nio sę ci je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]