[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przekroczył już barierę strachu.Jegoumysł popadł w odrętwienie, usta spierzchły, serce waliło jak młotem.Błagało nadejście kresu tej udręki, modlił Się o pomoc.Nie mógł już myśleć, nie mógłsię ruszać mógł tylko trwać.Lendelu, jestem tutaj pomyślał, natężając umysł z całych sił, jak gdybyw nadziei, że Tylendel go usłyszy.Lendelu, wróć do mnie.Chłopcem szarpnął jeszcze jeden wstrząs, wyginając jego plecy w łuk.i na-gle wszystko się skończyło.Poświata zniknęła, a z nią ucichł wiatr.Ziemia za-marła i wszystko utonęło w śmiertelnej ciszy i martwej ciemności.Vanyel uczułw ramionach ciężar znieruchomiałego ciała kochanka. Lendelu? Potrząsnął nim i nie spostrzegłszy żadnej reakcji, rozpaczliwiejęknął. O bogowie. Tylendel oddychał jeszcze, lecz był to dziwny, płytkioddech.Jego skóra stała się wilgotna i niemal zupełnie zimna.Już po kilku chwilach przybyli, galopując na swych Towarzyszach, Savil orazdwaj inni heroldowie.Nad ich głowami jaśniały magiczne światełka i dopierow ich blasku Vanyel zobaczył, że ciało Tylendela leży zupełnie bezwładnie, zezwieszoną głową i martwymi oczami pod na wpół przymkniętymi powiekami.Chłopiec był nieprzytomny.Ale na widok Savil ześlizgującej się w pełnym pędziez grzbietu Kellan i lądującej ciężko na ziemi obok nich, Vanyel zdławił narastającyw nim strach.Gdy jej magiczne światło rozbłysnęło jaśniej, Vanyel spostrzegł,że z całego zdrowego sosnowego lasu dookoła nich nie pozostała nawet jednagałązka. Nie.nie mam pojęcia co.co się stało wyjąkał, gdy Savil, uklęknąw-szy przy nich, rozwarła powieki Tylendela, a potem sprawdzała jego puls.W błę-144kitnym blasku magicznego światełka jej twarz nabrała ponurej, szarej barwy.Po-zostali dwaj heroldowie powoli zsiedli z koni i w osłupieniu wodzili wzrokiem pospustoszonej okolicy. Czuł się dobrze i wtem, w jednej chwili.ciociu Savil,proszę, ja mu tego nie zrobiłem.prawda? Nie, chłopcze odparła jakby nieobecna myślami. Jaysenie, podejdztutaj i potwierdz, dobrze?Wyższy z dwóch heroldów uklęknął obok i przeprowadził takie samo badanie,jakie przed chwilą wykonała Savil. To wstrząs spowodowany sprzężeniem zwrotnym zawyrokował. Jestbardzo zle.Możemy tylko położyć go do łóżka i zostawić pod opieką kogoś, kogodarzy zaufaniem. Tak właśnie myślałam odparła i podniósłszy się z ziemi, przywołała ge-stem drugiego herolda, aby pomógł Jaysenowi przenieść nieprzytomnego chłopca. Nie, Vanyelu, nie masz z tym nic wspólnego. Wreszcie przeniosła na niegowzrok. Wiesz, że masz złamany nos? Złamany nos? zdziwił się, wciąż pochłonięty obawami o życie Tylende-la. Tak.Stój spokojnie.Dar uzdrawiania Jaysena nadaje się w sam raz, aby cośna to zaradzić.Wysmukły, blady herold zbliżył dłoń do twarzy Vanyela.Chłopiec poczułdziwne szarpnięcie, a potem przeszywający ból, od którego na moment pociem-niało mu w oczach; wreszcie przyszło odrętwienie.Savil szybko oceniła jego stan. Już dobrze.Przez następne kilka dni będzie cię piekielnie bolało, ale zagoisię w mgnieniu oka.Pózniej zmyjemy ci krew z twarzy.Jaysenie, Rolfie, prze-nieście Tylendela do moich pokoi.Uzdrowiciel tu nic nie pomoże.Sami się nimzaopiekujemy. Ciociu, proszę, powiedz mi, co się stało? Chwiejąc się, stanął na równenogi i ściskał mocno dłoń nieprzytomnego, bezwładnego niczym zepsuta lalka,Tylendela, którego obaj mężczyzni podnosili właśnie z ziemi.Nie chciał ustąpić,póki nie dowie się, co zaszło.Savil delikatnie rozluzniła uścisk jego palców. Jeśli wiadomość, jaką przekazała nam Gala, jest prawdziwa, to w momen-cie gdy rozpoczął się atak u Tylendela, ktoś zamordował jego brata powiedziałagniewnie. Wiesz o więzi łączącej go ze Stavenem.Vanyel pokiwał głową, jego twarz drgnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]