[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Położył murękę na ramieniu. Zapewnię, Andriej odparł cicho. Obiecuję.Rusanow skinął głową, choć najwyrazniej nie pozbyłsię obaw. Dobrze, popłynę.Vornado ruszył w stroną rufy okrętu skierowanej kuzatoce.Nagle usłyszał łoskot suwnicy mostowej.Dziwne,pomyślał.Nie zostało już nic ciężkiego do załadowania.Ekipa pracująca przy kapsule ratunkowej niepotrzebowałaby dzwigu, który od tygodnia stałbezczynnie; użyto go tylko raz do załadunku torped.Vornado podszedł do krawędzi poziomu montażowego zrelingami wokół wąskiego basenu, w którym unosiła się Lira".Wtedy zobaczył, że dzwig transportuje wielkiniebieski autobus.Pojazdy klientów przypłynęły barką.Dziwny sposóbsprowadzenia autobusów do Murmańska.Ale podbrezentem barki każdy ładunek docierał bez problemówdo celu, podczas gdy ciężarówki, samochody osobowe iautobusy mogły być przeszukane przez straż graniczną imilicję.Klient najwyrazniej wolał uniknąć pytań.Dzwigustawił autobus na końcu hali, blisko dziobu Liry",potem wrócił wolno do krytego doku wyładunkowegobarki.Przetransportował stamtąd jeszcze trzy autobusy iustawił je za pierwszym.Rząd pojazdów stał wzdłużkadłuba okrętu podwodnego zanurzonego w basenie.Niemiało to znaczenia, bo po ukończeniu budowy Liry" halana razie przestała być potrzebna.Ale Vornado zdumiałametoda transportu autobusów.Z doku wyładunkowego barki wyszli mężczyzni warabskich strojach i skierowali się do autobusów.Klienci,pomyślał Vornado.Większość była w starszym wieku, zdługimi brodami, w ciemnych okularach.Zauważył teżkilku młodszych, ale żadnej kobiety.Jeden z młodszychArabów krzykiem nakazał załodze terminalu, żeby wyjęłaz autobusów bagaż, zapasy i załadowała na Lirę".Mimoże Leon i Siergiej opowiadali mu o klientach, Vornadopoczuł niechęć do dzielenia się z tymi aroganckimiludzmi swoim okrętem podwodnym.Traktowaliwykwalifikowany personel techniczny terminalu jakniewolników.Patrzył na nich wściekle i narastała w nimwrogość.Wątpił, żeby obudziła się w nim taka więzkulturowa z Egipcjanami, jaka łączyła go z Rosjanami.Nie lubił tych Arabów na odległość, choć nie wiedział,dlaczego.Może dlatego, że chcieli zabić milionyniewinnych ludzi z powodu trwającego od wiekówkonfliktu.Vornado pomyślał o dzieciach.Ci ludzie byligotowi zamordować takie maleństwa, jak Erin, żebyosiągnąć swoje cele.Tym się różnili od niego.On zabiłbyw walce bez wahania.Tak go wyszkolono.Ale nigdy zrozmysłem nie wystrzeliłby zabójczej broni przeciwkoniewinnym istotom.Nawet w czasie wojny niezaatakowałby okrętu-szpitala czy statku pasażerskiego aninie wysłałby pocisków w skupisko cywilów.Sięgnął doszyi.Brakowało mu medalika z wizerunkiem świętegoKrzysztofa, którego dostał kiedyś od Rachel.Ale niepozwolono mu zabrać tego do Rosji.Postanowił wejść na pokład Liry", żeby sprawdzić, corobią klienci.Dostał się po wąskim trapie na częśćdziobową kadłuba, dał nura do przedniego włazu wkiosku i opuścił się na pokład pionowym szybem.Wyłonił się w jasno oświetlonej torpedowni, gdzieRusanow i jego technicy pracowali przy paneluinterfejsowym.Wszystkie torpedy leżały na stojakach.Były zabezpieczone stalowymi linkami w gumowychosłonach.Rusanow podbiegł do Vornado.Miałzaniepokojoną minę.Chciał coś powiedzieć, ale Vornadogo ubiegł. Andriej, torpedy mają być w wyrzutniach, nie nastojakach.Rusanow puścił uwagę mimo uszu.Z trudem łapałoddech. Niech pan posłucha.Dowiedziałem się tego odklientów.Poszli teraz do centrum dowodzenia.Chcązaładować coś do wyrzutni. Przysunął się bliżej,rozejrzał i zniżył głos. Są przemalowane, ale jerozpoznałem.Pracowałem kiedyś w magazynieuzbrojenia i wiem, jak wyglądają.To rakiety RK-55,pociski manewrujące Granat.Cztery sztuki, kapitanie.Te,które chcą załadować, mają głowice nuklearne.Nasiklienci. przeszedł do szeptu chcą komuś zrobić dużąkrzywdę.Paskudna sprawa, kapitanie.Nie chcę w tymbrać udziału.Siergiej nigdy nie zbudowałby Liry",gdyby wiedział, do czego będzie wykorzystana.Okrętmiał służyć do przemytu, przewozić marihuanę lubnielegalnych imigrantów.Ale nie broń nuklearną.Mójdziadek przewraca się w grobie.Nie chciałby tego. Lirę"przeznaczono do obrony ojczyzny przed atakującymiamerykańskimi lotniskowcami i okrętami podwodnymi,nie do wystrzeliwania bomb wodorowych w niewinniekobiety i dzieci. Rusanow urwał, żeby zaczerpnąć tchu. Nie popłynę z panem, kapitanie Vornado. Pokręciłgłową i wytrzeszczył oczy z przerażenia, kiedy zdał sobiesprawę, nad czym pracował przez ostatni rok.I co teraz? pomyślał Vornado.Nie mógł zdradzićRosjaninowi, że Arabowie nie wystrzelą pocisków.Gdyby reszta załogi dowiedziała się, że okręt mawyruszyć w niszczycielską misję z bronią jądrową napokładzie, też odmówiłaby wyjścia w morze.Wtedy,znając terrorystów z organizacji Ahel al Beit nikt zRosjan nie przeżyłby jutra.Gdyby uwierzyli, że Vornadopowstrzyma Egipcjan, plotka dotarłaby do klientów ikrótko byłby kapitanem.Zastanawiał się, co powieSwietłanie, kiedy dziewczyna zorientuje się w końcu, jakicel ma misja.Ale wątpił, żeby mógł o to zapytaćRusanowa.Rosyjski inżynier był twardym, muskularnymmrukiem, ale właśnie ujawnił swoją słabą stronę.Vornado pomyślał, że ludzie nigdy nie przestaną gozadziwiać.Musiał jakoś uspokoić Rusanowa, że pociskinie wystartują, i zapewnić sobie jego milczenie.Spojrzałmu prosto w oczy. W jednym ma pan rację, Andriej powiedział cicho. Prowadzenie okrętu podwodnego to niebezpiecznezajęcie.Bardziej ryzykowny jest tylko lot w kosmos lubpilotaż nowoczesnego myśliwca.I jeśli nie będziemyczujni, może się zdarzyć wypadek. Dotknął kolbypistoletu w kaburze. Musimy dopilnować, żeby w czasierejsu nić było wypadku.%7ładnego, Andriej.Może siędziać tylko to, co zamierzamy. Patrzył mu w oczy bezmrugnięcia i w końcu Rusanow skinął głową jakzahipnotyzowany. Chce pan powiedzieć, kapitanie, że powstrzyma ichpan przed odpaleniem pocisków? wyszeptał.Vornado zacisnął zęby i wycedził groznym tonem: Niech pan uważnie słucha.Jestem dowódcą tegookrętu.Mam obowiązek wypełnić misję dokładnie tak,jak życzy sobie klient.Jeśli usłyszę, że ktoś z załogi jestprzeciwnego zdania, nie zabiorę go ze sobą. Uniósłznacząco brwi, jakby chciał wziąć swoją wypowiedz wcudzysłów.Rusanow z zakłopotaniem zmarszczył czoło, ale pochwili zrozumiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]