[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba zdławić te wybryki anarchistów i chuliganów, tych wyrzutków społecznych.— Użycie gazów łzawiących przyniosło mierne rezultaty — zauważył Poissonier z powątpiewaniem.— Same gazy łzawiące nie wystarczą — wyjaśnił monsieur Grosjean.— Równie dobrze moglibyśmy zatrudnić studentów do obierania cebuli, też zalewaliby się łzami.Potrzeba nam konkretów.Monsieur Poissonier spojrzał na niego w najwyższym zdumieniu, r— Chyba nie sugeruje pan broni atomowej?— Broń atomowa? Cóż za pomysł! Po co nam broń atomowa? Co stałoby się z francuską ziemią, francuskim powietrzem, gdybyśmy użyli broni atomowej! Owszem, możemy zniszczyć Rosję, to wiemy.Wiemy również, że Rosja może zniszczyć nas.— Czy sądzi pan, że te grupy demonstrujących studentów stanowią zagrożenie dla władzy?— Tak właśnie uważam.Otrzymałem takie ostrzeżenia.Gromadzona jest broń, także rozmaite bojowe środki chemiczne i inne rzeczy.Dostałem raporty od znakomitych naukowców.Wiele sekretów wagi państwowej zostało ujawnionych.Tajne arsenały zostały obrabowane.Co będzie następnym posunięciem? Pytam panów, co się teraz wydarzy?Odpowiedź na to pytanie została udzielona prędzej i bardziej nieoczekiwanie, niż oczekiwał tego monsieur Grosjean.Drzwi otworzyły się nagle i pojawił się w nich jego sekretarz z wyrazem zaaferowania na twarzy.Monsieur Grosjean spojrzał na niego z dezaprobatą.— Czy nie mówiłem ci, że nie życzę sobie, by mi przeszkadzano?— Tak, Monsieur le Président, ale to jest sprawa niezwykłej wagi… — sekretarz schylił się do ucha swego pracodawcy.— Jest tutaj Marszałek.Domaga się wstępu.— Marszałek? Czy naprawdę…Sekretarz energicznie pokiwał głową kilka razy, by dać mu do zrozumienia, że naprawdę.Monsieur Poissonier przyglądał się tej scenie z zakłopotaniem.— Żąda, by go wpuścić.Nie dopuszcza odmowy.Dwóch pozostałych mężczyzn spojrzało najpierw na Grosjeana, potem na podekscytowanego Włocha.— Czy nie byłoby lepiej — odezwał się monsieur Coin, minister spraw wewnętrznych — gdybyśmy…?Urwał na ostatnim słowie, gdyż drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju wkroczył mężczyzna dobrze znajomy wszystkim zebranym.Człowiek, którego słowo było nie tylko prawem, ale stało ponad prawem w państwie francuskim od wielu już lat.Jego widok w takiej chwili był niemiłą niespodzianką dla zgromadzonych.— Witam drogich przyjaciół — odezwał się Marszałek.— Przybywam z pomocą.Nasze państwo jest w niebezpieczeństwie.Należy podjąć natychmiastowe działanie.Przychodzę, by służyć wam swoją osobą.Biorę na siebie odpowiedzialność za wszelkie zajścia związane z kryzysem.Wisi nad nami niebezpieczeństwo.Jest to sprawa wiadoma, więc obrona honoru Francji jest konieczna.Bo właśnie idą ku nam.Duży tłum studentów, kryminalistów wypuszczonych z więzienia, na niektórych z nich ciąży zbrodnia morderstwa.Część z nich to podpalacze.Idą wykrzykując nazwiska.Śpiewają pieśni.Powołują się na nazwiska swoich nauczycieli, filozofów, tych, którzy wprowadzili ich na ścieżkę rewolucji.Tych, którzy spowodują upadek Francji, jeżeli nie podejmiemy działania.Panowie tutaj siedzą, roztrząsają i ubolewają nad tymi zajściami.Sytuacja jednak wymaga działania.Posłałem po dwa regimenty.Ogłosiłem stan gotowości bojowej w lotnictwie, wysłałem zakodowane telegramy do naszego sojusznika, do Niemiec, bo w tym kryzysie oni są naszym najbliższym sojusznikiem! Ten bunt musi zostać zdławiony.To powstanie! Rebelia! Śmiertelne niebezpieczeństwo dla kobiet, mężczyzn i dzieci, dla własności.Wyruszam teraz stawić czoła tej rebelii, przemówię do nich jako ich ojciec, jako wódz.Ci studenci, nawet kryminaliści, są moimi dziećmi.Są młodością Francji.Idę im o tym powiedzieć.Będą mnie słuchali, gdy im o tym powiem.Obiecam im zmianę rządu, prawo do powrotu na studia.Ich.stypendia były zbyt niskie, w ich życiu brakowało piękna, zabrakło im dobrego przykładu.Obiecam im to wszystko.Przemówię w swoim własnym imieniu, ale także w imieniu panów, w imieniu rządu.Uczyniliście co w waszej mocy, postępowaliście zgodnie z własnym sumieniem.Ale sytuacja wymaga mocniejszej ręki.Mojej ręki! Teraz idę.Mam tu listę następnych zakodowanych telegramów do wysłania.Takie pociski nuklearne, jakich używa się na poligonach, mogą być wprowadzone do akcji w zmodyfikowanej postaci — posieją panikę w tłumie, ale my będziemy wiedzieli, że nikomu nie grozi prawdziwe niebezpieczeństwo.Pomyślałem o wszystkim.Zaraz wcielę swój plan w życie.Chodźcie, moi lojalni przyjaciele, możecie mi towarzyszyć.— Panie Marszałku, nie możemy pozwolić… nie może pan się tak narażać… Trzeba…— Nie będę słuchał waszych ostrzeżeń.Wychodzę na spotkanie własnemu losowi.Marszałek skierował się ku drzwiom.— Moi ludzie czekają na zewnątrz.Moja doborowa straż przyboczna.Idę teraz, by przemówić do tych młodych rebeliantów, przypomnieć im o ich obowiązkach.Zniknął za drzwiami z majestatem aktora grającego swą ulubioną rolę.— Dobry Boże, on to naprawdę chce zrobić! — wykrzyknął monsieur Poissonier.— On się naraża na niebezpieczeństwo — dodał signor Vitelli.— Kto wie? To bardzo odważny człowiek.Bardzo rycerski czyn z jego strony, ale czym to grozi? Młodzi są w takim nastroju, że mogą go nawet zabić!Zadowolony pomruk wyrwał się z ust monsieur Poissoniera.Może mieć rację, pomyślał.Tak, to może być racja.— Zupełnie możliwe — powiedział głośno.— Owszem, mogą go zabić.— Nie można do tego dopuścić, oczywiście — odezwał się monsieur Grosjean ostrożnie.Monsieur Grosjean bardzo chciał właśnie do tego dopuścić.Miał na to nadzieję, aczkolwiek wrodzony pesymizm przestrzegał go, że wydarzenia rozgrywają się po naszej myśli tylko w wyjątkowych przypadkach.W rzeczy samej, obawiał się znacznie gorszej ewentualności.Było zupełnie możliwe, że sobie tylko wiadomym sposobem uda mu się skłonić dużą grupę rozentuzjazmowanych i spragnionych krwi studentów do wysłuchania go, zaufania mu i rozpoczęcia walki o przywrócenie mu władzy.Tak zdarzyło się już co najmniej dwa razy w karierze Marszałka.Jego osobista charyzma była tak wielka, że inni politycy tracili władzę w chwili, w której się tego najmniej spodziewali.— Musimy go powstrzymać! — zawołał.— Tak, tak — poparł go signor Vitelli.— To byłaby zbyt wielka strata.— Trochę budzi moje obawy fakt — odezwał się monsieur Poissonier — że Marszałek ma tak wielu przyjaciół w Niemczech, a wiecie wszyscy, że Niemcy są prędcy w sprawach militarnych.Mogą skorzystać z takiej okazji.— Dobry Boże, dobry Boże — wzdychał monsieur Grosjean wycierając pot z czoła.— Co mamy zrobić? Co możemy zrobić? Co to za hałas? Czy to odgłosy wystrzałów?— Nie, nie — uspokoił go monsieur Poissonier — to w kuchni coś upadło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]