[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie spędzili już przy szachownicy ani jednej godziny. Takie są skutki rozdawania błogosławieństw mówi Cymbalist, spec od granic. Aledługo trwało, zanim Mendel Szpilman na to wpadł.15 Znasz tego złodzieja mówi Landsman do Miśka na poły pytającym tonem, brnąc zaspecem od granic przez szabatowy śnieg.Przed wędrówką do domu rabina Cymbalist obmyłtwarz i pachy nad zlewem w głębi warsztatu, po czym zwilżył grzebień i zaczesał wszystkiesiedemnaście włosów we wzorek na czubku czaszki.Następnie włożył brązową sztruksowąmarynarkę, pomarańczową puchową kamizelkę oraz czarne kalosze, a na wierzch wciągnąłniedzwiedzie futro z paskiem, za którym jak siedmiometrowy szal wlecze się odór kulek namole.Na głowę spec od granic nasadził puf bądz futrzak z rosomaka, zdjęty z łosiowychrogów przy drzwiach, i teraz człapie w oparach naftaliny, wyprzedzając policjantów jakniedzwiadek, którego okrutni treserzy zmuszają do poniżających sztuczek.Niespełna godzinęprzed zmrokiem padający śnieg wygląda niczym pokruszone odłamki dnia.Niebo nad Sitkama matowy blask plateru i szybko okrywa się nalotem. Tak, poznałem go odpowiada Miśko. Zaprowadzili mnie do niego, kiedy podjąłempracę w piątym komisariacie.Urządzili coś w rodzaju ceremonii w jego biurze nad salą donauki na ulicy Anskiego.Przypiął mi do czapki złoty listek i potem na każde święto Purymprzysyłał mi do domu piękny kosz owoców, choć nie podałem mu prywatnego adresu.Rok wrok pomarańcze i gruszki, póki nie wyprowadziliśmy się na Szwarcer-Jam. Słyszałem, że jest dość gruby. Rozkoszny.Pączuszek w maśle, kurwa. Słuchaj, Miśko, a to, co przed chwilą spec mówił o Mendlu.te wszystkie cuda idziwy.Ty w ogóle w to wierzysz? Mejer, wiesz, że dla mnie to nie jest kwestia wiary lub niewiary.I nigdy nie była. Ale.jestem ciekaw.czy ty naprawdę masz wrażenie, że czekasz na przyjścieMesjasza?Miśko wzrusza ramionami, niezainteresowany pytaniem, wpatrzony w ślad czarnychkaloszy na śniegu. Mesjasz to Mesjasz mówi. Można tylko czekać, prawda? A kiedy już przyjdzie, to co? Pokój na ziemi? Pokój, dobrobyt.Mnóstwo rzeczy do jedzenia.%7ładnych chorych ani samotnych.%7ładnych handlarzy.Sam nie wiem. A Palestyna? Kiedy Mesjasz przyjdzie, to %7łydzi się tam przeniosą? Do ZiemiObiecanej? Futrzane czapy, pejsy i tak dalej? Doszły mnie słuchy, że Mesjasz dogadał się z bobrami mówi Miśko. Z futremkoniec.W poświacie wielkiej gazowej latarni, zawieszonej na żelaznym haku nad wejściem dodomu rabina, luzna grupka mężczyzn zabija resztkę czasu, jaki został im do końca tygodnia.Pieczeniarze, wielbiciele, kilku skończonych głupków oraz zwykłe pospolite ruszenie,namiastka Gwardii Szwajcarskiej, utrudniająca pracę byczkom po obu stronach drzwiwejściowych.Wszyscy pouczają wszystkich, że pora wracać do domu, do rodziny,pobłogosławić światło i dać rebemu w spokoju spożyć szabatową wieczerzę.Ale nikt całkiemnie odchodzi i nikt całkiem nie zostaje.Powtarzają prawdziwe kłamstwa o ostatnich znakach icudach, o nowych kanadyjskich przekrętach imigracyjnych oraz czterdzieści najświeższychwersji historii o Indianinie z młotem, który odmawiał Alenu, wykonując indiański tancweselny.Chrzęst kaloszy Cymbalista nadchodzącego przez plac sprawia, że jeden po drugim głosyzamierają jak cichnące piszczałki organów parowych.Od pięćdziesięciu lat Cymbalistmieszka wśród tych ludzi, ale wciąż, czy to z wyboru, czy z konieczności, uważany jest zaoutsidera.To czarownik, szaman, którego palce grają na strunach Okręgu, a dłonie w każdyszabat czerpią zatęchłą wodę dusz jego mieszkańców.Ludzie speca od granic, przysiadłszy naszczytach słupów, zaglądają w każde okno, słyszą każdą rozmowę telefoniczną.Aprzynajmniej takie pogłoski krążą wśród zebranych. Przejście, proszę mówi spec, kierując się ku schodom zdobionym ładną, kutą wzawijasy balustradą. Bielski, przyjacielu, proszę się odsunąć.Mężczyzni rozstępują się przed Cymbalistem jak przed kimś, kto niesie płonącą żagiewdo kubła z wodą, po czym zwierają szeregi za jego plecami, gdy wtem dostrzegająLandsmana i Miśka.Zapada cisza tak ciężka, że Landsman czuje jej napór na skroniach;wyraznie słychać syk śniegu i skwierczenie pojedynczych śnieżynek padających na latarnięgazową.Ludzie przybierają miny na pokaz, grozne, niewinne lub tak puste, że niemalwysysają z płuc Landsmana powietrze.Ktoś mówi: Nie widzę żadnego młota
[ Pobierz całość w formacie PDF ]