[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczę, co się da zrobić -oznajmiła i zwróciła się do Abrahama: - Przypuszczam, że ci żołnierzesą pod pana komendą?Skinął potakująco głową.- Kiedy będę w transie, niech pan trzyma ich i wszystko inne z dalaode mnie.Mój system nerwowy będzie wrażliwy na dzwięk i ruch.- Jesteśmy tu głęboko pod ziemią - rzekła pod adresem Devli-na.-Poproszę duchy moich irokezkich przodków, żeby poprosili MatkęZiemię o pomoc.Magia indiańska ma czystsze korzenie niż560 magia Erica.Dla Irokeza nie istnieje czarna magia.Cała magia, tak jakcałe życie, należy do Wielkiego Ducha.To może nam dać pewnąprzewagę.Powiedziawszy to, zwróciła się twarzą do portalu, uniosła ramiona wszamańskim pozdrowieniu Mocy Czterech Stron Zwiata i wygłosiłaprośbę o wpuszczenie do świata cieni.Po kilku minutach zaczęłamonotonnie śpiewać: najpierw niskim, jękliwym głosem, a potem corazmocniejszym, który wypełniał przepaściste wnętrze jak ryk wodospaduw głębokim kanionie.Powietrze wibrowało wokół nich z narastającączęstotliwością, aż włosy zjeżyły się mężczyznom na karku.Czerńportalu zaczęła się rozmywać jak migotliwa zasłona poruszana przezwiatr.- Ruszajcie, gdy ten blask zacznie znikać! - wyszeptała chrapliwie Ellie.Wyraznie było widać, że walka z mocami chroniącymi dostępudo komnaty pochłania całą jej energię.- Nie jestem w stanie przełamać zamknięcia, ale mogę je osłabić na tyle, byśmy się mogli przez nie przedostać.Obydwaj mężczyzni zajęli wyczekujące pozycje, gotowi rzucić się doprzodu.Wstrząśnięta swą słabością, Maggie z trudem wycofała się juz naskraju zgody na ofertę demona.Dojrzała wzrok Petera i zobaczyła wnim to samo przerażenie, które kołatało się w jej własnych piersiach.Oczym on mógł marzyć.Dostrzegła, jak w rozpaczliwym wysiłku zbieraw sobie siły, by stawić czoła wrogowi.Demoniczna Istota też to widziała.- Więc nasze księżowskie narośle stroi się do walki? Czy to znaczy, że zrozumiałeś, iż nie jest to twój zwykły przypadek towarzyskich egzorcyzmów, pobożny Peterze?- To znaczy, że przyjmuję twoje wyzwanie - odparł spokojniePeter.- Powiedz, jakie ono jest! Nigdy nie wdawaj się w konwersację z demonem, chłopcze.Tylkotwoja duma sprawia, iż myślisz, że możesz zwyciężyć."561- Wybornie - zaskrzeczał demon.- Grzesznik w st ?wychodzi zza swej książeczki.Cóż, moje wyzwanie ie Sl?dzabardzo proste.Nie potrzebujesz zrobić nic więcej, tylko ud Wd?mi, że dobro jest silniejsze niż zło.Oczywiście, nigdy teekonasz, bo twój świat jest teraz i zawsze będzie prawdziw ^ 'glem zła.Spójrz!W umyśle wszystkich obecnych w komnacie pojawiły sj okropneobrazy.Wbrew własnej woli zobaczyli Holocaust bodżańskie polaśmierci.dwór Kaliguli.Molestowane dzieci i stare kobiety mordowanew łóżkach.Płonące szyby naftowe Kuwejtu i chude jak trupy postaci zapłotami z drutu kolczastego.Katów przy swej pracy, uśmiechających sięszeroko nad zmasakrowanymi ciałami ofiar.Zcierające się armie irozsadzające bębenki w uszach wycie syren.W każdym z nich narastał nieznośny ból, chłoszcząc ich i atakując każdy czuły punkt.Nieludzkośćczłowieka wobec człowieka była zbyt okropna, by można ją byłoogarnąć duszą.Maggie jęknęła bezwiednie, ale Peter i rabin dzielnie stawiali czołoatakowi i rzeka myśli zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.Peterwyprostował się z wielkim wysiłkiem.- To nie wszystko, czym jesteśmy! - wykrzyknął gwałtownie.-Jesteśmy czymś o wiele więcej! My, ludzie, jesteśmy w stanie kochaćsię nawzajem bez myślenia o sobie.Bez chciwości.Bez skąpstwa.Bezdbania o własny interes.Czysta miłość.Matki oddają nerkę, by uratowaćumierające dziecko, ojcowie wypruwają żyły w kopalniach węgla,wiedząc, że wyplują po kawałku swoje płuca, by zapewnić lepsze życieswoim dzieciom.Chrześcijańskie rodziny ratowały żydowskie dzieciprzed nazistami za cenę własnego życia.%7łołnierze pozwalali siętorturować, żeby uratować swojego towarzysza.Ludzie nie robią a-kichrzeczy dla korzyści czy dla sławy.Robią je z dobroci.W każdejgodzinie dokonują miliona nieznanych aktów heroizmu, którerównoważą wszelkie okropności, jakie jesteś w s nie przywołać.- To nie wystarczy - wychrypiał demon.- W najlepszym raz to remis!562peter zrozumiał, co ma uczynić.Całe jego życie, każdy^ oszukiwań Boga był przygotowaniem do tego momentu.rn�inentbiecano złożenie ofiary, to ofiara musi być złożona.Sk*0 j^ cię pokonać, demonie - zawołał wyrazistym,vm głosem.- Oddam ci moje życie za życie dziecka! ^X\ ie westchnęła głośno, a rabin zrobił krok ku Peterowi.De-rvknąłśmiechem, aż powietrze wokół nich zawirowało niczym galaretka._ Ja nie chcę ciebie, ty aroganckie nic - rzucił gwałtownie.- Ja chcewszystko: dziecko, Amulety, całą moc na świecie! Czym jesteś wporównaniu z tym? Intelektualnie pretensjonalnym, przegranymksiędzem.Przecież nawet nie udało ci się zostać heretykiem! Nie chcęciebie! Jesteś niczym! Rozumiesz mnie? Niczym.Niczym.Niczym!Pogarda demona skruszyła ostatnie linie obrony Petera.Napastliwesłowa rozbrzmiewały gdzieś w jego wnętrzu, chłoszcząc go, obnażając iraniąc.Złożył najwyższą ofiarę z samego siebie, przekonany, że towystarczy.Brutalne odrzucenie tej ofiary wstrząsnęło nim, poniżyło go.Widział swą duszę z jej wadami odsłoniętymi jak otwarte rany.Wykorzystał Maggie, by odzyskać swą własną tożsamość.nie cierpiałsłabości swoich przełożonych, ale nie swoich własnych.poszukiwałBoga umysłem, podczas gdy tylko serce zna prawdę.Cały sens jego życia zniknął w bolesnym momencie unicestwienia.Obrazy wszystkiego, czym był i wszystkiego, czym kiedykolwiek mógłzostać przeleciały przez jego myśli jak kosmiczna burza.Eloi! Eloi, lema sabachthani! Boże mój! Boże mój, czemuś mnieopuścił?Samotność duszy.Nie ma dokąd pójść.Nie ma gdzie się ukryć.Zamknięcie zatrzeszczało za nimi.Ellie wydała triumfalnyokrzyk i padła na kolana przed otwierającym się portalem, a Devlinrzucił się ku Maggie.Rafi, mimo wytężonych wysiłków, nie byłw stanie pokonać bariery.- Nie masz wstępu! - zawołała Ellie.- Tylko ci, którzy wierzą. 563Pobiegła za Devlinem, a Rafi, skonfundowany niemożnością p0; ściaw ich ślady, stanął w cieniu wiekowego łuku, wpatrując się We wnętrzekomnaty.Teraz przynajmniej widział dość wyraznie, co się dzieje wśrodku.Po ostatnim dla Erica spotkaniu z demonami wnętrzepomieszczenia było usiane krwawymi strzępami.Natomiast ciałodziecka, nadęte i niesamowite, zdawało się unosić nad kamiennymołtarzem.Wykrzywiona twarz Cody obróciła się gwałtownie w kierunkunowo przybyłych i wpiła wzrokiem w Devlina.- Pomóż, tatusiu! - zawołała głosem małego chłopca.- Bolimnie!Devlin zamarł w miejscu.Dziecko na ołtarzu nie było już Cody:widział zwróconą ku sobie twarz Daniela, z krwią wypływającą z jegonosa i ust.Tam, gdzie powinny być piersi dziecka, widniała poszarpana,zakrwawiona dziura.Dziecko znowu otworzyło usta, ale nie jego głos, lecz wzrokparaliżował wszystkich obecnych.Było w nim bezsilne przerażenie iprośba.Pomóż mi, tatusiu - błagały.- Nie pozwól mi umrzeć!- Nie! - zawołał rozpaczliwie Devlin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl
  • ) ?>