[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu wypuścił ją zręki i przyglądał się, jak ląduje na krześle, na którym właśnie siedział.Potem otworzył drzwi iwyszedł boso na balkon pokryty lodem.Na zewnątrz było prawie minus dwadzieścia stopni,słyszał już pierwsze samochody jadące ulicą i w pewnej chwili zaczął wykrzykiwać na całygłos:  kurwa mać!.Robił to tak długo, aż się zmęczył.Stopy poczerwieniały mu z zimna, dwie minuty pózniej poszedł do przedpokoju iwyciągnął z kieszeni zimowego płaszcza telefon komórkowy, który dzwonił od kilku chwil.Niezbyt często zdarzało mu się rozmawiać ze swoim szefem. Grens miał swoją  działkę i jeśli pozostawiono go w spokoju, pracował więcej iwydajniej.W miarę upływu lat między nim a jego przełożonym powstało coś na kształtnieformalnego porozumienia opartego na zasadzie: zostaw mnie w spokoju, a ja też nie będęci wchodził w paradę.Ale dziś jego szef dzwonił do niego nocą, a Grens nie umiał sobieprzypomnieć, kiedy ostatnio rozmawiali ze sobą o tej porze. Rozmawiałem przed chwilą z podsekretarzem stanu Wingem i dlatego wiem, że nieśpisz.Grens prawie widział swojego szefa przed sobą.Inspektor był młodszy od niego odziesięć lat, zawsze miał elegancką fryzurę i równie elegancki garnitur.Przypominał mutrochę �gestama swoją solidnością, której Grens zawsze na sobie doświadczał, a do którejnauczył się odnosić z niechęcią. To ty tak twierdzisz. I coś mi się zdaje, że chyba nie do końca zrozumiałeś, czego się od ciebie oczekuje. Można to chyba tak nazwać.%7ładen pieprzony polityk nie odbierze mi dochodzenia inie wywiezie podejrzanego za granicę, jeśli mamy w szpitalu ofiarę, która niedawno walczyłao życie. To ja skierowałem do ciebie Wingego.To znaczy, że właśnie ja postawiłem cikonkretne zadanie.I dlatego. No to chyba najlepiej wiesz, jak bardzo mi się nie podoba ta śmierdząca sprawa..i dlatego to ja rozkazuję ci teraz, abyś w imieniu komendy miejskiej uczestniczył wwykonaniu postanowienia o ekstradycji. Masz na sobie piżamę?Ewert zastanawiał się, czy jego szef siedzi na brzegu łóżka we flanelowej piżamie wbiało-niebieskie paski.Ten palant nie należał do tych, co nie śpią nocą i chodzą po domuubrani. Co? Chyba rozumiesz, że to nie do mnie należy realizacja postanowień, za którymi stojąjakieś skorumpowane gnojki. Co. Poza tym chyba sam rozumiesz, tak jak ja, że taka ekstradycja oznacza karę śmiercidla Freya.Inspektor G�ransson chrząknął. Pojedzie do Moskwy.Tam nie zostanie stracony. A skąd ty możesz, do cholery, o tym wiedzieć? G�ransson znowu chrząknął, tym razem głośniej, a jego głos zabrzmiał ostro: Szczerze mówiąc, możesz sobie o tym myśleć, co chcesz.Ale tylko u siebie w domu.Natomiast w sprawach służbowych masz słuchać moich poleceń.Nigdy wcześniej niewypowiadałem się tak jasno i nigdy więcej już tego nie zrobię.Jeśli jednak tym razem niewypełnisz rozkazu, to rano możesz zacząć szukać innej roboty.Grens zacisnął dłoń na klamce drzwi balkonowych, potem je otworzył i wyszedł nazewnątrz.Na dworze było tak samo zimno jak poprzednio, ale i tym razem tego nie poczuł.Usiadł na jednym z plastikowych krzeseł, które stały tam od jesieni.Poduszkę, podobnie jakcałą powierzchnię balkonu, pokrywał lód.Jego nagie stopy prawie przymarzły do betonu, askóra jakby przykleiła się do gładkiej powierzchni.To, co powiedział G�ransson, było jasne jak słońce.Auna świetlna unosząca się nad miastem sprawiła, że niebo nigdy nie było czarne, aletej nocy było tak czarne jak nigdy przedtem, a każdy promień światła kontrastował z tączernią.Było to tak piękne zjawisko, że Grens przez kilka minut napawał się tym widokiem.Wokół widać było blaszane dachy domów, a w dole jadące samochody.W pewnej chwiliuświadomił sobie, że zbyt rzadko tu wysiadywał i nigdy wcześniej nie wychodził nocą bosona balkon.Bardzo łatwo wpadał w złość.Codziennie po kilka razy starał się ją opanować, ale tymrazem doznawał innego uczucia.Było to coś bardziej złożonego niż wściekłość.Byłjednocześnie zły, sfrustrowany, wzburzony, smutny, spanikowany, przestraszony, bezradny.Wszystkiego po trochu.Bez ładu i składu.Siedział tam w zupełnym bezruchu.Aż uznał, że musi dokądś pójść, choć na chwilę.Następną godzinę musi spędzić przy telefonie.Ma do wykonania kilka rozmów.Kiedywykręcał pierwszy numer, spojrzał na swoje nagie, czerwone stopy i stwierdził, że jakimśdziwnym zrządzeniem losu nie zmarzł.* * *Był czwartek, godzina dziewiąta wieczorem czasu amerykańskiego, gdy EdwardFinnigan zszedł do baru w jednym z hoteli położonych w zachodniej części Georgetown,gdzie zatrzymał się kilka godzin wcześniej.Nocował tam właściwie za każdym razem, kiedyprzyjeżdżał służbowo do miasta, a recepcjonistka o pięknych oczach i uśmiechu Mony Lisymrugnęła do niego porozumiewawczo, kiedy spytał, czy pokój pięćset cztery jest wolny. Norman Hill siedział już przy stole w najdalszym zakątku sali, a na stoliku stał przednim kieliszek czerwonego wina.Należał do tych, którzy pili niewiele, ale za to drogie trunki.Wiedział wszystko o produkcji, leżakowaniu i innych tajemnicach związanych z winem, amówił o tym z takim zachwytem, jakby opowiadał o swoich kochankach.Finnigandegustował to, co pijał senator, i grzecznie chwalił każde z win, ale nigdy nie mógłzrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.Dla niego alkohol służył tylko do tego, żeby sięrozluznić i było mu zupełnie obojętne, jak nazywa się winnica, w której produkowano danytrunek.Hill poprosił o dodatkowy kieliszek i o wino z tej samej butelki, którą wybrałprzedtem.Finnigan posmakował i jak zwykle wyraził swój uprzejmy komentarz.Potemspojrzał na odbitkę artykułu, który za kilka godzin pójdzie do druku w  Washington Post.Była to historia więznia skazanego na śmierć, który uciekł z celi; autor pisał też o warunkach,które postawiono, aby można było sprowadzić go ponownie do więzienia.Finnigan przeczytałtekst, a potem uważnie wysłuchał Hilla, który opowiadał mu o swoich ostatnich rozmowach zprzedstawicielami szwedzkiego rządu i o decyzji podjętej przez Szwedów, którzypoinformowali go, że Frey zostanie wydalony z kraju następnego dnia. Z jednego komunistycznego kraju do drugiego. A do Stanów Zjednoczonych? Edwardzie, cierpliwości. Kiedy? Powrotnym samolotem.Finnigan wstał od stołu i kupił w barze cygaro.Obiecał Hillowi, że najpierw wypijewino, był to jakiś australijski szczep z winnicy w Adelaidzie.Zdążył się już nauczyć, żeprawdziwy smakosz win nie miesza zapachów, to znaczy smaków.Cygaro wypali pózniej,kiedy kieliszek będzie już pusty, może nawet zadzwoni do Alice, tak bardzo już za nią tęsknił.* * *Helena Schwarz zareagowała dokładnie tak, jak Grens się obawiał.Obudził i ją, i syna,w tle słyszał niespokojny, zaspany głos chłopca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl