[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Billy Carterzamierzał zająć się browarnictwem.Badania Instytutu Gallupa wykazywały, że gdybywybory przeprowadzono właśnie teraz, co najmniej czterech kandydatówrepublikanów pobiłoby jego brata, Jimmy'ego.W Miami wybuchły zamieszki na tlerasowym, wywołane zamordowaniem czarnoskórego dziecka.Komentator nazwał je nocą przemocy.Nieco bliżej, w ogrodzie koło autostrady 46 został znaleziony niezidentyfikowany mężczyzna, pobity i zadzgany.Lydia zadzwoniła około szóstej trzydzieści.Doktor Kemmelman telefonował doniej i opierając się na diagnozie młodego lekarza, wyraził ostrożny optymizm.Lydiabyła umiarkowanie uradowana.Przysięgła, że przyjdzie nazajutrz, nawet gdyby miałoją to zabić.Morris powiedział, że ją kocha.Dziś wieczór kochał wszystkich: Lydię,doktora Timpnella z jego fryzurą spod kosiarki, Denkera, nawet dziewczynę, którawniosła tace z kolacją, kiedy Morris odłożył słuchawkę.Na kolację były hamburgery, tłuczone ziemniaki, marchewka z groszkiem orazmały spodek lodów na deser.Podawała ją Felice, nieśmiała dwudziestokilkuletniablondynka.Ona też miała dobre wieści - jej chłopak dostał pracę jako programista dlaIBM i w końcu oficjalnie poprosił ją, żeby za niego wyszła.Denker, odznaczający się pewnym światowym wdziękiem, na jaki reagująwszystkie młode damy, wyraził swoje zadowolenie.- To cudownie, naprawdę.Musisz usiąść i opowiedzieć nam o tym.Wszystko.Niczego nie pomijaj.Felice zaczerwieniła się, uśmiechnęła i powiedziała, że nie może.- Musimy obsłużyć jeszcze resztę skrzydła B, a potem całe skrzydło A.Popatrzcie, już jest szósta trzydzieści!- Zatem jutro wieczorem.Nalegamy.prawda, panie Heisel?- Tak, oczywiście - wymamrotał Morris, ale myślami był tysiące mil dalej.(musisz usiąść i powiedzieć nam wszystko)Słowa wypowiedziane tym samym żartobliwym tonem.Słyszał je już kiedyś; niemiał co do tego wątpliwości.Czy wymówił je Denker? On?(powiedz nam wszystko)Głos dobrze wychowanego człowieka.Kulturalnego.Jednak kryła się w nimgrozba.Stalowa dłoń w aksamitnej rękawiczce.Tak.Gdzie?(powiedz nam wszystko, niczego nie pomijaj)(PATIN?)Morris Heisel spojrzał na kolację.Denker z apetytem zajął się swoją.Spotkaniez Felice wprawiło go w doskonały humor - taki sam jak po wizytach tego jasnowłosegochłopca.- Miła dziewczyna - powiedział Denker, z ustami pełnymi marchewki i groszku.- Och tak.(musisz usiąść)- Mówi pan o Felice.Ona.(i powiedzieć nam wszystko)-.jest bardzo miła.(powiedz nam wszystko, niczego nie pomijaj)Popatrzył na tacę, nagle przypominając sobie, jak było w obozie.Z początkuzabiłbyś za kawałek mięsa, obojętnie jak zarobaczonego czy zielonego od pleśni.Jednak po jakimś czasie ten potworny głód przechodził i żołądek ciążył ci w brzuchujak mały, szary kamień.Czułeś, że już nigdy nie będziesz głodny.Dopóki ktoś nie pokazał ci jedzenia.(powiedz nam wszystko, przyjacielu, niczego nie pomijaj, musisz usiąść ipowiedzieć na wszystko)Głównym daniem na plastykowej szpitalnej tacy Morrisa był hamburger.Dlaczego nagle pomyślał o jagnięciu? Nie o zrazach, nie kotlecikach - baranina częstobywa żylasta i twarda, a człowieka, któremu zęby wypadają z gnijących dziąseł,mogłyby nie skusić zrazy czy kotlety.Nie, myślał teraz o smakowitym gulaszujagnięcym, w gęstym sosie z warzywami.Miękkie, smaczne warzywa.Dlaczego ogulaszu jagnięcym? No, przecież.Drzwi znów otworzyły się z trzaskiem.To Lydia, z twarzą rozjaśnionąuśmiechem.Pod pachą miała aluminiowe szczudło i kroczyła jak Chester, przyjacielszeryfa Dillona. Morris! zaświergotała.Za nią podążała, wyglądająca na równieuszczęśliwioną, Emma Rogan z sąsiedztwa.Denker drgnął i wypuścił widelec.Zaklął cicho pod nosem i krzywiąc się,podniósł go z podłogi.- To cudowne! - Lydia szalała z radości.- Zadzwoniłam do Emmy i zapytałam,czy mogłybyśmy pojechać do ciebie dzisiaj, a nie jutro, bo już miałam tę kulę, ispytałam: Em, jeśli nie mogę znieść niepokoju o Morrisa, to co ze mnie za żona?.Tak powiedziałam, prawda, Emmo?Emma Rogan, zapewne pamiętając, że to jej collie przynajmniej częściowoponosił winę za wypadek, ochoczo pokiwała głową.- Dlatego zadzwoniłam do szpitala - ciągnęła Lydia, strząsając płaszcz z ramioni szykując się na długą wizytę a oni powiedzieli mi, że nie zezwalają na wizyty pogodzinach odwiedzin, ale w moim przypadku zrobią wyjątek, tylko nie możemy zostaćzbyt długo, żeby nie przeszkadzać panu Denkerowi.Nie przeszkadzamy panu,prawda, panie Denker?- Nie, szanowna pani - odparł z rezygnacją Denker.- Siadaj, Emmo, wez krzesło pana Denkera, on go nie używa.Hej, Morris,zostaw te lody, cały się ubrudzisz, zupełnie jak dziecko.Nie szkodzi, szybkodoprowadzimy cię do porządku.Nakarmię cię.Gu-gu, ga-ga.Otwórz buzię.przezząbki i dziąsełka.uwaga, żołądku, nadchodzi! Nie, nic nie mów, mamusia wienajlepiej.Spójrz na niego, Emmo, mało zostało mu włosów i nic dziwnego, skoromyślał, że już nigdy nie będzie chodzić.To łaska boska.Mówiłam mu, że ta drabinasię chwieje.Powiedziałam: Morrisie, zejdz z niej, zanim..Karmiła go lodami i trajkotała przez prawie godzinę, a zanim odeszła,ostentacyjnie kuśtykając na szczudle, a drugą ręką obejmując Emmę, wszystkie myślio jagnięcym gulaszu i echach głosów sprzed lat wyparowały z głowy Morrisa Heisela.Był wykończony.Powiedzieć, że miał dzień pełen wrażeń, byłoby grubymniedopowiedzeniem.Zapadł w głęboki sen.Obudził się między trzecią a czwartą rano, z krzykiem cisnącym się na usta.Wiedział już.Teraz wiedział dokładnie, kiedy i gdzie spotkał tego człowieka zsąsiedniego łóżka.Tyle że wtedy tamten nie nazywał się Denker.O nie, wcale nie.Obudził się z najgorszego koszmaru w swoim życiu.Ktoś dał jemu i Lydiimałpią łapkę, a oni zapragnęli pieniędzy.Nagle w pokoju znalazł się listonosz wmundurze Hitlerjugend.Wręczył Morrisowi telegram następującej treści: Z %7łALEMINFORMUJ OBIE WASZE C�RKI NIE %7łYJ STOP OB�Z KONCENTRACYJNY WPATIN STOP WYRAZY WSP�ACZUCIA Z POWODU OSTATECZNEGOROZWIZANIA STOP LIST KOMENDANTA W DRODZE STOP OPOWIEWSZYSTKO I NICZEGO NIE POMINIE STOP PROSZ PRZYJ CZEK NA 100REICHSMAREK DO ZREALIZOWANIA W WASZYM BANKU JUTRO STOPPODPISANO ADOLF HITLER KANCLERZ.Krzyk rozpaczy Lydii, która - chociaż nigdy nawet nie widziała córek Morrisa -wysoko podniosła małpią łapkę i wypowiedziała życzenie, aby ożyły.W pokoju zrobiłosię ciemno.I nagle, za drzwiami rozległo się szuranie stóp.Morris klęczał na czworakach w mroku, który nagle cuchnął dymem, gazem iśmiercią.Szukał łapki.Zostało im jeszcze jedno życzenie.Jeśli znajdzie małpią łapkę,ten straszny sen minie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]