[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewykluczone, żenaprawdę tak myślał.To zaś oznaczało, że jest bardziej nieprzewidywalny od Marcie.A tym samymbardziej niebezpieczny.- Dostaniesz pięć procent z zysków nowo powstającego funduszu.- Ile on ma wynieść?- Piętnaście miliardów.Kyle aż gwizdnął cicho.- Hej, to może któregoś dnia rzeczywiście będę coś wart? Skończy się wybieranie jajek dokoszyka.Jeśli w ogóle dacie radę zgromadzić tak wielki fundusz - dodał.- Na pewno damy radę.- Zatem proponujesz mi dokładnie to samo, co Marcie? Gillette od razu się domyślił, co go terazczeka.Leforsbył urodzonym negocjatorem, toteż zawsze zakładał, że nikt nie daje już na samym początkunajlepszej oferty.Zazwyczaj nie było to wcale złe założenie.Ale w tym wypadku się mylił.- Owszem, dlatego nie myśl, że zdołasz wytargować coś więcej.To wykluczone.- Chciałbym dostać dwa miliony rocznej pensji i dziesięć procent z przyszłych zysków.- W takim razie awansuję Danny'ego Wagnera zamiast ciebie - odparł Gillette, wspominająckolejnego równorzędnego dyrektora Everestu.- Wagnera? - Lefors zaśmiał się krótko.- Chyba żartujesz.Nie awansowałbyś go, nawet gdybyzostał ostatnim specjalistą od prywatnych spółek kapitałowych na ziemi.Jest świetny w obronie, wblokowaniu i klinczowaniu, podobnie jak Cohen, ale dobrze wiesz, że nie potrafi szukaćinwestorów i dogadywać się z nimi.A przecież to jest najważniejsze w działalności takich firm jaknasza.To wyróżnia ciebie.Potrafisz przejąć kontrolę nad sytuacją, jeśli ci tylko na tym zależy.Dotego trzeba mieć dar.Niewiele osób to umie.Gillette w zamyśleniu przeciągnął palcem po dolnej wardze.Kyle miał rację.Jego blef się niepowiódł.Wagner nie miał szans, by zostać wspólnikiem zarządu. - Mogę jeszcze znalezć kogoś z zewnątrz.Tamten pokręcił głową.- Powinieneś wiedzieć, że od pół roku próbują mnie zwerbować ludzie z trzech innych prywatnychspółek kapitałowych.Wszyscy proponują zachęcające warunki, lepsze od tych, które ty przedchwilą zaoferowałeś.Jestem przekonany, że dla ciebie to nie nowina.Pewnie wiesz to od TomaMcGuire'a.Opowiem ci teraz, skąd ja o tym wiem.-Zciągnął krawat z ramienia i ułożył gostarannie na linii guzików koszuli.- Parę tygodni temu umówiłem się na lunch ze wspólnikiemzarządu jednej z tych firm i zwróciłem uwagę na dwóch facetów przy sąsiednim stoliku.Zwłaszczajeden wydał mi się znajomy.Przez dłuższy czas nie mogłem skojarzyć, skąd go znam, aż wreszciesobie przypomniałem.Parę miesięcy temu odwoziłem Donovana na lotnisko Kennedy^go, żeby podrodze zdać mu relację z inwestycji pewnej podległej nam firmy.Wybierał się wtedy do Afryki zcałą ekipą z Białego Domu, ale jak zwykle musiał interesować się dziesięcioma rzeczami naraz.Tylko dlatego kazał mi jechać ze sobą na lotnisko.Ciągnął też wtedy w podróż osobistegoochroniarza z agencji Mc-Guire'a, który siedział z przodu limuzyny, obok kierowcy.Pojąłem więc,że to ten sam facet, który tak uważnie wpatruje się we mnie podczas lunchu.- Zawiesił na chwilęgłos.- Przez cały czas nawet nie tknął swojej porcji, tylko gapił się na mnie, jakby czytał z ruchumoich warg.- Masz rację, wiedziałem, że próbowano cię zwerbować - przyznał Gillette półgłosem.- Ale małomnie to obchodzi.Warunki, które ci zaproponowałem, są ostateczne.Nic więcej nie wytargujesz.Lefors nie odpowiedział.Nadeszła pora, żeby zadać mu nokautujący cios.Jeśli ktokolwiek w biurze kierował się pobudkamiekonomicznymi, był to na pewno Kyle.Dostał się na wydział ekonomiczny Yale tylko dlatego, żesfałszował dane w formularzu aplikacyjnym.Dorastał w Luizjanie, na parkingu dla przyczepmieszkalnych na obrzeżu McManus, niewielkiego miasteczka pięćdziesiąt kilometrów na północ odBaton Rouge.Jego prawdziwe wyniki ze szkoły średniej były sła-biutkie, gdyż się nie starał, alejakimś cudem w maturalnym teście wiedzy ogólnej uzyskał aż 1580 punktów, po czym bezczelniedołączył ten sfałszowany test do formularza aplikacyjnego w Yale, chwaląc się w dodatku, że byłtrzeci w swojej klasie ze średnią ocen 3,96, pełnił funkcję kapitana drużyny futbolowej i czynniedziałał w radzie uczniowskiej.Nic z tego nie było prawdą.Jednakże władzom Yale nie tylkospodobał się nadzwyczajny rezultat testu maturalnego, wszystkich mile połechtała świadomość, żepozwolą dołączyć do grona studentów biednemu chłopakowi z Luizjany, który na szczęście spełniawszelkie wymogi kwalifikacyjne.Lefors już wtedy dobrze wiedział, które fakty trzeba naciągnąć,żeby uzyskać pożądany efekt.I jak to z oszustami bywa, głównym motywem jego działania byłyoczywiście pieniądze.- Kyle, wiem nawet, które trzy firmy próbowały cię zwerbować.To wiarygodni pracodawcy, lecznajwiększy fundusz, jakim operują, wynosi dziewięćset milionów dolarów.Zarobisz znaczniewięcej na pięcioprocentowych zyskach z naszego funduszu piętnastomiliardowego niż nawet napołowie zysków z ich funduszu wynoszącego dziewięćset milionów.A tych pięćdziesięciu procent,rzecz jasna, nikt ci nie da.Dostaniesz najwyżej dziesięć.Natomiast u nas, jeśli się dobrze spiszesz,możesz liczyć na więcej.Przemyśl to sobie dobrze.Przez kilka sekund w milczeniu twardo patrzyli sobie w oczy.Wreszcie Lefors skinął głową.- Dobra, w porządku.Znów się zaśmiał.Tym razem nerwowo.Gillette natychmiast to wyłapał i zaczął się zastanawiaćnad przyczyną owej nerwowości, bo był to naprawdę rzadki objaw u Leforsa.- Mam nadzieję, że nie żywisz do mnie urazy - bąknął Kyle.- Przecież.spodziewałeś się chyba,że będę negocjował.- Skąd wiedziałeś, że Troy jest w suterenie z panią Hays? - przerwał mu Gillette, zmieniając temat.- Wtedy, podczas stypy po pogrzebie Donovana.- Marcie mi powiedziała - odparł szybko Lefors.- Słucham?- Marcie.Zawsze patrzyła na Troya bykiem.Osobiście uważam, że coś między nimi było.Marcierobiła wrażenie cholernie wściekłej, że poszedł z tamtą babką do gościnnej sypialni. Przecież Marcie rozpowiadała na lewo i prawo, że nie cierpi Troya.- A dlaczego przyszedłeś do mnie z informacją, że Troy zszedł do sutereny z panią Hays?- Przyszło mi do głowy, że Troy znowu traci panowanie nad sobą.W końcu krążyły już plotki ojego romansach z wieloma kobietami pracującymi w podległych mu firmach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl