[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko rozegrało się bardzo szybko i gwałtownie.Po chwili mieszkańcy ruszyli dalej,zostawiając rozciągnięte na bruku zmaltretowane ciała trzech piratów.Przy każdym ruchu miecz Hala obijał się o udo.W lewej dłoni wciąż trzymał tarczę,przekręcił więc pas i przytrzymał miecz prawą ręką. Niezbyt wygodny strój do biegania , pomyślał ponuro.Ale dzielnie parli przed siebie.Ich stopy głośno waliły o bruk, odbijając się echem odmurów.Stig prowadził, Jesper biegł tuż za nim, Hal i Thorn jako następni.Lydia bez trududotrzymywała im kroku.Wpadli na plac.Mieszkańcy miasta i wojownicy zwrócili na nich zdumione spojrzenia,lecz oni nie mieli czasu się tłumaczyć.Stig zawahał się, nie wiedząc, którą z uliczek dotrą dobramy. Druga w lewo  zawołała Lydia.Stig skinął głową i znów przyspieszył kroku, a Jesperza nim.Było pózne popołudnie, ulice i alejki spowijał cień.Odgłos ich kroków i pobrzękiwanieoręża odbijały się echem od murów, tworzących wąskie korytarze.Stig spojrzał na Jesperai uśmiechnął się szeroko. Wiedziałem, że powinienem był pobiec w tym wyścigu przeciw Tursgudowi powiedział.Podczas treningu drużyn Hal wybrał do tej konkurencji Jespera, nie Stiga.Stigpogodził się z decyzją przyjaciela, lecz czuł się bardzo rozgoryczony i nadal uważał, że Halpopełnił błąd.Jesper spojrzał na niego. Czyżby?  zapytał, a potem przyspieszył i po krótkiej chwili dogonił Stiga, po czym gowyprzedził.Teraz Stig przyspieszył, ale odległość między nimi rosła coraz bardziej.Patrząc naoddalające się plecy Jespera, Stig mruknął pod nosem: Albo i nie.Jeszcze nim zobaczyli bramę, dobiegł ich zapach spalonego drewna.A potem pokonalijeszcze jeden zakręt i byli na miejscu.Przez dziurę po spalonej bramie widzieli zgrabną sylwetkę  Czapli na piaszczystym brzegu.Przypływ już dosięgał dziobu, już kołysała się na drobnychfalach.Chłopcy wylegli na plażę.Jesper zatrzymał się w połowie drogi i wyciągnął kotwicębrzegową  Stefan, który przez cały czas czekał na nich, opiekując się Ingvarem, wsadził jąw piach pod ich nieobecność.Jesper potrząsnął kotwicą i posłał triumfalny uśmiech Stigowi,który został kilka metrów z tyłu. Coś mówiłeś na temat Tursguda?  zapytał.Stig wzruszył ramionami, a potem wyciągnął rękę. Lepiej ja to wezmę.Jesteś zbyt delikatny, żeby dzwigać taki ciężar.Razem ponieśli kotwicę.Poziom wody szybko się podnosił.Hal pomyślał, że na szczęście nie muszą spychać Czapli na wodę.Byłoby to trudne zadanie, teraz, kiedy zabrakło Ingvara. Wszyscy na pokład!  krzyknął. Stig, Jesper, popchnijcie łódz!Pobiegł do steru.Stig i Jesper wsparli się o dziób i pchnęli  Czaplę na głębszą wodę.Pomocne dłonie towarzyszy wciągnęły ich na pokład. Stig! Stefan! Podnieście prawy żagiel!  rozkazał Hal.Liny zaskrzypiały o drewniane bloczki.Prawa rejka uniosła się i wskoczyła na miejscez głuchym szczęknięciem.Aódz odwróciła się do wiatru.Przez chwilę Hal pozwolił jej takpłynąć, po czym kilka razy poruszył rumplem, by zmienić kierunek.Kiedy Ulf i Wulf wybrali żagiel, wiatr wypełnił płótno i  Czapla zaczęła obracać sięszybciej.Thorn, nie czekając na rozkazy, umieścił płetwę w szczelinie.Hal od razu poczułzmianę.Obrócił łódz do momentu, aż ustawiła się z wiatrem.Ulf i Wulf poluzowali żagiel, Czapla zaczęła nabierać prędkości.Plusk fal, rozbijających się o kadłub, stawał się corazszybszy i głośniejszy.Aódz skierowała się w stronę wejścia do portu, zostawiając za sobą białągrzywę kilwateru.Thorn stanął obok Hala.Obaj rozglądali się niespokojnie, szukając sylwetek  Krukai  Wilczego Wichru. Myślisz, że zdążymy?  zapytał Hal.Ton jego głosu zdradzał desperację.Byli takblisko.Tak mało brakowało, by dopadli Zavaca i odzyskali Andomal.Tak niewiele dzieliło ichod powrotu do domu.Thorn wzruszył ramionami.Nauczył się, że nigdy nie należy ani martwić się, ani cieszyćna zapas.Jak zdążą, to zdążą.Jak nie, czeka ich długa pogoń za  Krukiem.Zachodzące słońce wisiało nisko nad horyzontem.Patrzyli przed siebie, osłaniając oczyprzed blaskiem.Na razie nie było widać żadnego okrętu.Svengal i jego ludzie zdążyli okrążyć port i byli już w połowie zachodniego falochronu,kiedy  Kruk , uniesiony falą przypływu, uwolnił się z pułapki na mieliznie.Kiedy go mijali, kilku Madziarów obrzuciło ich wyzwiskami i pogróżkami. Nie marnujcie na nich sił  powiedział Svengal do swych towarzyszy. Będą wampotrzebne.Spojrzał przez ramię i zobaczył, jak  Kruk rusza z miejsca. Wilczy Wicher znajdowałsię zaledwie sto metrów dalej.W innych warunkach nie zdołaliby dogonić  Kruka i przeciąć mudrogi.Tylko że wyjście z portu nie było takie proste,  Kruk musiał lawirować między łodziamirybackimi, zacumowanymi wzdłuż brzegu. Kruk posuwał się więc do przodu powoli i ostrożnie.Po chwili Skandianie wdrapali się na pokład  Wilczego Wichru.Wiosła zagrzechotaływ dulkach.Svengal miał tylko dziesięciu ludzi  pozostali gonili Madziarów po uliczkachLimmat.Miał nadzieję, że tylu wystarczy i że uda im się zatrzymać Zavaca do przybycia Thornai Hala.Pomyślał, że nawet wtedy piraci będą mieć nad nimi przewagę liczebną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl