[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dimeter trochaicus acatalecticus cum anacrusi, vel versus Alcaicus enneasyllabus.Cedro wyci�ga�:- Fastigit umbrosamque ripam.Za chwil� dla rozrywki zmieniali porz�dek.Kuzynek zaczyna� mi�ym, melodyjnym g�osem,z prawdziwie dowcipnymi minami:- Versus simpliciter dactylicus vel Aristophaneius.A Rafa� odpowiada�:- Lydia, dic per omnes.- Lydia, Lydia, Lydia.- szepta� KrzyS przymykaj�c oczy.- Idx do wszystkich Arystofanesów!- ,,O Lydio, czemu�, powiedz, chcesz przez mi�ostki zgubi� tego oto Sybarysa? Czemu� doMarsowego Pola wstr�t powzi��, tak cierpliwy niegdyS na kurzaw� i upa� s�oneczny.- Idx, mówi�, bo Smierci� zginiesz!- Przeczytaj sobie, Sybarycie, z uwag� i namaszczeniem dzie�ko starego adwokata MarkaTuliusza Cycerona De consolatione.- Sko�czysz dzisiaj?! Versus Archilochius maior, tetrameter dactylicus.Z g��bokim smutkiem, wzdychaj�c, jakby wypowiada� egzort�, wbrew radosnym dxwi�komwioSnianej piosenki Horacego, Rafa� og�asza�:- Nunc decet aut viridi nitidum caput impedire myrto.A niby dalszy ci�g, z najpos�pniejsz� w Swiecie min�, grobowym g�osem skandowa�:Nie b�d� si� �eni�, nie b�d� si� Spieszy�.B�d� si� umizga� i dziewcz�ta cieszy�.37 - PowinieneS zrozumie� t� w�aSnie g�ow�  wonnoSciami zlan� , �e innej rady nie ma.Mu-sisz si� zgodzi� na tak niewinny i s�odki pewnik �ysego kpiarza: ut homines mortem vel opta-re incipiant, vel certe timere desistant.Przecie to takie proste i do wykonania �atwe.- Ja dzisiaj zobacz�, czy boisz si� Smierci, czy nie.- Rafa�ku, nie boj� si�!- Macte!- Powiedz mi: d�ugie w�osy, jasne, jasne, jasne.Lydia dic, per omnes te deos oro, cur prope-res amando perdere.Rafa� podpiera� brod� pi�Sciami i nieruchome oczy wlepia� w szyby okna.Daleko, dalekowidzia�.Olbrzymia, szeroko rozlana woda Wis�y gubi�a si� we mg�ach i deszczu.Zatopionew nich wierzby b��dnie szarza�y.B�onia obros�e wiklin�, daleka przestrze� tamtego, prawegobrzegu z jego miasteczkami, smugami wsi i skrzyd�ami lasów ukazywa�y si� niekiedy jakodbicia chmur.Daremnie oczy szuka�y domów Nadbrzezia, TrzeSni i k�piastych, a jak lasyrozros�ych parków Dzikowa.Z tego widoku wynurza� si� szczególny rodzaj niepokoju.Jakciemna chmura deszczowa bez wyraxnych granic p�ynie przez niebo, tak p�yn�a wskroS cia-�a nieokreSlona ��dza zjawisk, stanów i rzeczy tajemnych, wielkich, rozkosznych.P�yn�acicho, milczkiem, z wolna.By�a niby nud� i z nag�a stawa�a si� natarczywoSci�, uderzaj�c�jakby przeraxliwy szcz�k �elaza o �elazo.Przesz�a, przep�yn�a.Szlakiem wy��obionym przeze� ci�gn�y si� wdzi�czne dumania, d�ugie, bezdenne, marzy-cielskie wspominanie spraw, których nie by�o wcale i nigdy, cudna t�sknota pe�na �ez i wo-�a�, �eby przysz�a istnoS� szcz�Scia ukryta za mg�ami.Prz�d�a si� w g�owie w�t�a mySl i ni-k�a w sennych obrazach: Noc ksi�ycowa, pe�na bia�ej jasnoSci.Nad ��kami wisz� p�askorozci�gni�te opary.Wpada w taki tuman mg�y co si� w klaczy, z lekka tylko trzymaj�c si�strzemion ko�cami butów.Cudnie pachn� skoszone potrawy, zwilg�e, zimne siana jesienne.Od Wis�y tchnie wiklowy ch�ód.Zda si�, �e to miejsce, przez które jedzie sam w nocy, tojakieS inne, obce, nieznane.Jakie� to straszne miejsce! Rosa i paj�czyny biel� si� w miesi�cz-nym Swietle.Cisza w g��bokich w�wozach.CoS nimi, ziemi� idzie za cz�owiekiem, coS leciSladem cwa�uj�cego konia.Snuje si� jako paj�czyna, a gdy stan�� i s�ucha�, bez wydania g�o-su zamiera.Gdy spojrze� poza siebie - nic, tylko srebrzysta rosa Spi pod zas�on� nocnychtumanów.Deszcz to m�tnymi, p�ynnymi falami zanosi� widnokr�g do szcz�tu, to si� ucisza� i znika�.W takich minutach ukazywa�y si� bure wody p�dz�cej rzeki, a zimna kra trupio wSród nichszarza�a.Gdy si� na pewien przeci�g czasu rozjaSni�o, Rafa� g�oSniej pocz�� wykrzykiwa� wierszeHoracego, zbli�y� si� cicho do szyb i d�ugo, z wyt�on� uwag� w dal patrza�.Z nag�a rado-snym, a� sennym z rozkoszy g�osem wyszepta� do towarzysza:- Ten chudy rybak, Bobrzyk, przybija do brzegu! Nunc decet aut viridi nitidum caput.Bo�e,ten dopiero wios�uje! Czy ty widzisz? Czy widzisz? To majster!- W�aSnie �e nic nie widz�.- z rozpacz� szepta� KrzyS wbijaj�c na pró�no krótkowzroczneoczy w zamazane szyby.- Wios�a si� pod nim wyginaj� jak pióra.Ach, Bo�e.Ten p�ynie!KrzyS, b�dx gotów.W s�siednim pokoju da�a si� s�ysze� g�oSniejsza rozmowa i przyjaciele zacz�li znowu powta-rza� swe pensa.KrzyS posmutnia�.Dolna warga jego Slicznych ust od�a si� i blade, ciche oczy smutek owia�.38 By� to daleki kuzyn Rafa�a, jedyny syn bardzo zamo�nego szlachcica znad Wis�oki.Obydwajz Rafa�em mieszkali na stancji u profesora Zawadzkiego, w dworku stoj�cym poSród ogro-dów, niedaleko od ruin koScio�a Rwi�tego Piotra.Cedro by� szczup�y, mizerny i nie bardzosilny.Uczy� si� doskonale, aczkolwiek nie zawsze z równ� wytrwa�oSci�.Uwielbia� Rafa�aza jego si��, m�stwo i bardzo cz�sto odrabia� za niego ró�ne prace szkolne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl