[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szpilka na środku miała wgięcie, zastanawiał się, dlaczego tak się je robi.Nie zgłębiał jednak zbytnio tej kwestii,bo upał rozmiękczał mu mózg i ścinał whisky w żołądku, co go nie powstrzymało przed przytykaniem butelki do101 ust i wlewaniem kolejnych haustów do gardła.Wziął szpilkę do ręki i potarł kciukiem ząbkowane końce.Stwierdził, że nie są ostre.J e ś l i u k ł u j e s z n a s,c z y ż n i e k r w a w i m y.Przerzucał szpilkę z ręki do ręki, aż mu upadła.Podniósł ją i wrzucił do pustegopaleniska.W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.Pociągnął jeszcze z butelki, niemal się krztusząc i oddychając z przerwami.Ogarnęła go czarna rozpacz.Wniektóre dni - w większości dni - czuł się tak, jakby znajdował się na dnie studni, przepastnej, mokrej i śliskiej odmchu, bez nadziei na wydostanie się na powierzchnię.Zapukano znowu, tym razem głośniej.-  Lekarzu, ulecz samego siebie - zacytował na głos.To go rozśmieszyło, bo pod wieloma względami był niemniejszym głupcem od Marilee i z pewnością nie wychodził na tym lepiej niż ta biedna słodka dziewczyna, któranie odróżniała Szekspira od Jezusa, i słusznie się tym nie przejmowała.Wstał, chwiejąc się, gdy nasiąknięte alkoholem nogi niezbyt pewnie niosły go po tureckim dywanie.Wyjął zkieszeni okulary, po czym włożył je z przesadną ostrożnością.Ruszył w stronę drzwi i otworzył je szeroko, mrużącoczy przed zbyt jasnym, zbyt gorącym światłem słońca.- Proszę wejść - powiedział, lekko bełkocząc.- Wydaje się, że dzisiaj mój dom służy jako zajazd, i to najlepszegorodzaju.Goszczę prostytutki i rewolwerowców.Johnny Kain wykazał się odwagą, bo wszedł w drzwi.- Przychodzi pan, jak przypuszczam, żeby odpiłować panu gips - powiedział Lucas.Kain zdjął z głowy kapelusz i powiesił go na wieszaku z giętego drewna.Potem się uśmiechnął.A w oczach miałcoś, co znów skłoniło Lucasa do pociągnięcia whisky z butelki.- Jeśli wraz z nim nie odpiłuje mi pan ręki - odparł Kain.Doktor próbował się wyprostować, ale mu się nie udało, bo się zatoczył.- Zdumiałby się pan, gdyby pan wiedział, jakich śmiałych i skomplikowanych czynów mogę dokonywać w na półpijanym widzie.Usunięcie gipsu i łupków było dość proste.Przeciął stwardniały gips chirurgiczną piłką.Kiedy skończył, Kainwyciągnął zrośniętą rękę i zaczął rozgimnastykowywać palce.- To ręka do zabijania, czy tak? - spytał doktor.- Do zabijania i do innych czynów - zarówno cudownych, jak i paskudnych.Doktor się zaśmiał, jakkolwiek ręka z długimi palcami i delikatnym nadgarstkiem przyciągała jego wzrok.Zastanawiał się, czy Bóg, stwarzając ludzką rękę, pomyślał, że prócz wykonywania dobrych czynności może onarównież wyrządzać krzywdę.Pokiwał głową nad tą ręką do zabijania.- W przyszłości może nie będzie już taka sprawna.To było złe złamanie.Ramię może wydawać się takie jakprzedtem, ale kość jest osłabiona.Jak przetarty sznur, który został zreperowany.Ja na przykład nie powierzałbymtej ręce swojego życia.- Nigdy i tak nie liczyłem na to, że umrę w łóżku.- Johnny Kain popatrzył na niego z uśmiechem, ale Lucaszauważył, że oczy ma puste.- Może się pan napije? - spytał.Otworzył oszklone drzwi szafki, odsunął pudełko z lancetami i wyciągnął nowąbutelkę rose bud.Przyniósł też srebrną puszkę z tytoniem i bibułkę do papierosów.- Albo zapali?- Nie, dziękuję.Napiłbym się wody.- Kuchnia jest tam, trzeba przejść przez salon.Poszedł za Kainem, zabierając ze sobą whisky.Marzył o papierosie, ręce jednak tak mu się trzęsły, że nie dałbyrady go skręcić.- A więc pan lubuje się tylko w poważniejszych występkach, prawda? Morderstwo, okaleczenia i podobne rzeczy.Przypuszczam, że w pańskiej profesji młody człowiek musi zawsze mieć jasną głowę.%7ładnej whisky, którazaćmiewa umysł, żadnego dymu, który przesłania oczy.Oparł się o framugę drzwi i obserwował, jak Kain uruchamia pompę i podstawia złożone dłonie pod cieknącąwodę.- Zrobiła na panu odpowiednie wrażenie nasza wielka metropolia? Bo na n a s zrobił pan wielkie wrażenie i odtygodni jest jedynym tematem rozmów.Wszyscy nic innego nie robią, tylko spekulują, kogo następnego panzastrzeli.Kain pochylił się nad zlewem, żeby się napić, i sprana koszula prostaczków ciasno opięła mu plecy.- Po mieście krąży numer  Harper s Monthly - mówił dalej doktor - z artykułem, w którym napisano, że zabiłpan pierwszego człowieka jako zaledwie czternastoletni chłopak.A może dwunastoletni? W każdym razie wnastępnych latach podobno kolejnych dwudziestu siedmiu trafiło śladem tego pierwszego nieszczęśnika do grobu,posłanych tam pańską ręką błyskawicznie sięgającą po broń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl