[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mówisz poważnie? Chcesz, żebym poszła na cmentarz i wypytała ducha o martwedziewczyny? Daj spokój, Kitten, naprawdę tak trudno ci uwierzyć w duchy? Przecież sama jesteśpółwampirem.Nie sądziłem, że zjawy to coś, co przekracza twoją wyobraznię.Jeśli tak ująć sprawę, rzeczywiście miał rację. Duchy nie lubią wampirów, więc domyślam się, że nie powinnam wspominać o swoimpochodzeniu.A tak przy okazji, dowiem się, dlaczego właściwie duchy nie lubią wampirów? Są zazdrosne, ponieważ jesteśmy równie martwi jak one, ale możemy robić, co chcemy,podczas gdy one pozostają mglistymi zjawami.Z tego powodu przez większość czasu są zrzędliwe,co mi przypomina. Bones podał mi butelkę z jakimś przezroczystym płynem. Wez to.Będzieci potrzebne.Uniosłam butelkę i zakręciłam zawartością. Co to? Woda święcona?Bones się roześmiał. Dla Winstona owszem.Czysta błyskawica.Bimber, skarbie.Cmentarz Simms leży zaraz zatamtymi drzewami.Będziesz musiała trochę pohałasować, żeby ściągnąć na siebie uwagęWinstona.Duchy często urządzają sobie drzemki, ale kiedy już go obudzisz, od razu pokaż mubutelkę.Wtedy wyśpiewa ci wszystko. Zobaczmy, czy dobrze cię zrozumiałam.Chcesz, żebym przespacerowała się po cmentarzu,robiąc dużo hałasu i wymachując butelką alkoholu, żeby obudzić niespokojnego ducha i goprzesłuchać? Właśnie.I nie zapomnij tego.Pióro i papier.Zapisz nazwiska i wiek każdej dziewczyny, októrej powie ci Winston.Będzie jeszcze lepiej, jeśli poda ci również przyczynę ich śmierci.  Powinnam odmówić  mruknęłam. Przesłuchiwanie ducha nie było częścią naszejumowy. Jeśli mam rację, te informacje doprowadzą nas do grupy wampirów, a polowanie nawampiry jest częścią naszej umowy, prawda?Pokręciłam głową, po czym wzięłam od Bonesa pióro, mały notes i butelkę bimbru.Wampirkazał mi iść obudzić ducha.* * *Cmentarz Simms o północy nie był miłym miejscem.Od drogi osłaniały go gęste krzewy,drzewa i skalne urwisko.Zgodnie z opisem Bonesa, nad przepaścią zwieszało się samotne drzewo,a pośród zniszczonych nagrobków rósł duży świerk.Gdy spojrzałam na daty, wyjaśniła się uwagaBonesa, że Winston był w latach sześćdziesiątych robotnikiem na kolei.Miał na myśli latasześćdziesiąte dziewiętnastego wieku.Czując za sobą czyjąś obecność, odwróciłam się z okrzykiem przestrachu, sięgając po nóż. Wszystko w porządku?!  zawołał Bones.Czekał poza cmentarzem, żeby nie zobaczył go żaden nieboszczyk.Wydawało mi siędziwne to, że wampiry i duchy niezbyt dobrze się ze sobą dogadują.Czy nawet po śmierci różnegatunki nie mogły się ze sobą grzecznie bawić? Tak.!  odkrzyknęłam po chwili. Nic się nie stało.Nie do końca była to prawda, ale nie potrzebowałam pomocy.Nagle obok mnie przemknęłazakapturzona, ciemna postać, dosłownie unosząc się nad ziemią.Dotarła do skraju urwiska izniknęła z cichym, zduszonym krzykiem.Chwilę pózniej znowu pojawiła się znikąd i przebyła tęsamą drogę, zakończoną takim samym upiornym, jękliwym zawodzeniem.Obserwowałam jązafascynowana.Po swojej lewej stronie dostrzegłam mglisty zarys sylwetki kobiety, która pochylała się nadjednym z nagrobków i szlochała.Zanim rozpłynęła się w nicości, zdążyłam zauważyć, że jejubranie pochodzi z innej epoki.Ujrzałam ją ponownie po kilku minutach.Akała cicho, prawiebezgłośnie, i po jakimś czasie zniknęła.Zacięta płyta w gramofonie, pomyślałam z uznaniem.Tak, Bones trafnie to ujął.W rogu cmentarza trafiłam na nagrobek z ledwo widocznymi literami, ale zobaczyłam  W i t w imieniu, a nazwisko zaczynało się na  G. Winston Gallagher!  zawołałam głośno, dla lepszego efektu stukając w kamień. Wyjdz!Cisza.Ciaśniej otuliłam się kurtką dla ochrony przed wiatrem i czekałam, przestępując znogi na nogę. Puk, puk, jest tam kto?  spróbowałam znowu.Coraz mocniej docierała do mnieabsurdalność tej sytuacji.Coś poruszyło się na skraju drzew.Nie zjawa w pelerynie, wciąż na nowo przemierzająca tęsamą ścieżkę, tylko lekko rozmyty cień.A może to tylko wiatr przegarniał krzewy? Skierowałamwzrok z powrotem na grób. Hej, Winsstonnnn. zanuciłam, dotykając butelki schowanej pod kurtką. Mam coś dlaciebieeee! Cholerna, bezczelna, ciepła latawica!  Dziwny syk przeszył nocną ciszę. Zobaczmy, jakszybko potrafi biegać.Zesztywniałam.Jeszcze nigdy nie słyszałam takiego głosu.Powietrze wokół mnie w jednejchwili zrobiło się zimniejsze.Cień, który poprzednio zauważyłam, rozciągnął się i zmienił,przybierając postać mężczyzny w wieku pięćdziesięciu kilku lat, z brzuchem jak beczka, ozezowatych oczach, kasztanowych włosach przetykanych siwizną i bujnych bokobrodach.  Słyszysz mnie?  Osobliwym dzwiękom, które wydobywały się z jego gardła, towarzyszyłniesamowity pogłos.Zjawa zamigotała, a liście wokół miejsca, gdzie unosiła się w powietrzu, nagle rozwiałskoncentrowany podmuch. Winston Gallagher?  spytałam.Duch zerknął przez ramię, jakby się spodziewał, że kogoś za sobą zobaczy. To jak?  ponagliłam go z naciskiem. Ona mnie nie widzi. powiedział Gallagher, najwyrazniej do siebie. Diabła tam, nie widzę!  Z ulgą ruszyłam w jego stronę, bo chciałam jak najszybciejopuścić to upiorne miejsce. To twój grób? Jeśli odpowiedz brzmi  tak , dziś jest twoja szczęśliwanoc.Duch podejrzliwie zmrużył zezowate oczy, Widzisz mnie?Za życia też był taki tępy? Tak, widzę martwych ludzi.Kto by pomyślał? A teraz pogadajmy.Szukam osób niedawnozmarłych.Słyszałam, że możesz mi pomóc.Zabawnie było obserwować, jak wyraz tej przezroczystej twarzy zmienia się od pełnegoniedowierzania do wojowniczego.Nie trzeba dodawać, że Winston nie miał mięśni.Czy samapamięć o nich wystarczyła, żeby jego rysy uformowały się w gniewny grymas? Wynoś się stąd albo ten grób cię pochłonie i nigdy z niego nie wyjdziesz!O rany, to zabrzmiało naprawdę przerażająco.Gdyby Winston miał mi czymś zagrozić,zaczęłabym się niepokoić. Nie boję się grobu.Prawie się w nim urodziłam.Posłuchaj, jeśli chcesz, żebym się stądwyniosła. Odwróciłam się, jakbym zamierzała odejść. W porządku, ale w takim razie muszęto wyrzucić do najbliższego śmietnika.Wyjęłam spod kurtki butelkę i omal się nie roześmiałam, kiedy duch wbił w nią wzrok jakzahipnotyzowany.To naprawdę musiał być Winston. Cccco tam masz, panienko?Pierwszemu słowu towarzyszył pożądliwy syk.Odkorkowałam butelkę i przesunęłam niąmniej więcej tam, gdzie powinien być nos Gallaghera. Bimberek, przyjacielu.Nadal nie byłam pewna jak, według Bonesa, mam przekupić nim ducha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl