[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzikijednakże nie dały za wygranę, biegły za powozem rzucając się już to na niegojuż na konie, które dotąd nie zdołały ich wyprzedzić.Keraban, Van Mitten i Brunon schronili się w głąb powozu.Albo powóz się przewróci& zaczął Van Mitten.Albo nie, dodał Keraban.Trzebaby pochwycić lejce, rzekł przezorny Brunon.Spuścił przednią szybę i wysuwając rękę probował czy mu się ich nieuda dosięgnąć.Ale widać konie porwały je szarpiąc się, trzeba więc było zdaćsię na ślepy los i czekać na czem się skończy ta szalona jazda po nieznanejbagnistej okolicy.Za każdem wstrząśnieniem powozu podróżni nasi uderzalio siebie jak piłki, Keraban, jako dobry muzułmanin, z obojętnością poddawałsię swemu przeznaczeniu, Van Mitten i Brunon, flegmatyczni jak zazwyczajHolendrzy, nie mówili ani słówka.Upłynęło sporo czasu, konie nie przestawały pędzić galopem, dziki nieprzestawały ich ścigać i podróżni mogli mi�ć nadzieję ocalenia, jezli niezajdzie jakiś wypadek, jezli koło nie złamie się albo nie spadnie, lub powóznie uderzy o pień lub kamień i nie wywróci się w bagnie.Kierując się wrodzonym instynktem, konie trzymały się tej części stepuktórą przebywać nawykły, i pędziły wprost ku stacyi pocztowej, i gdy pierwszebrzaski dnia świtać zaczynały, już tylko o kilka wiorst były od niej oddalone.Dziki powoli zaczęły zostawać w tyle; mimo to konie nie zwolniły biegu,pędząc dopokąd nie padły o jakie paręset kroków od domu pocztowego: takwięc Keraban i towarzysze jego zostali ocaleni.W chwili gdy powóz przybył do stacyi, Nizib i pocztylion mieli z niejdopiero odjechać, gdyż pierwej, wśród tak czarnej nocy, nie mogli puszczaćsię w drogę.Po założeniu świeżych koni za które Keraban grubo zapłacił, i ponaprawieniu uszkodzeń zaprzęgu i powozu, puszczono się zaraz drogąwiodącą do Kilii.Nazajutrz, wyjechawszy równo ze dniem, dojechali nie długo do granicyrossyjskiej.Tu zaszły pewne trudności z urzędnikami na komorze, gdyżKeraban odmawiał im prawa rewidowania jego powozu i rzeczy.Byłoby tomoże pociągnęło jakie niemiłe następstwa, ale cudem jakimś udało się VanMitten owi nakłonić go do ustępstw i uiszczenia żądanej opłaty celnej.Niepowstrzymał się jednak od wypowiedzenia:Ze wszystkie rządy podobno nie warte łupiny tureckiego orzecha. Przebyli prędko granicę rumuńską i powóz sunął się częścią Bessarabii,ciągnącej się na północno-wschodniem wybrzeżu morza Czarnego.Terazznajdowali się już tylko o dwadzieścia mil od Odessy.Rozdział VIIIW którym przedstawi się Czytelnikom młoda Amazya i narzeczony jej Ahmet.Młoda Amazya, jedyna córka bankiera Selima i służebna jej Nedia,przechadzały się rozmawiając po galeryi ślicznego domu, którego ogrodyspuszczając się tarasowato, dosięgały wybrzeży morza Czarnego.Z najniższego tarasu, którego stopnie oblewały, spokojne dnia tego, alemiotane wichrem wschodnim wody starożytnego Pontus-Euxinus (morzeCzarne) Odessa, odległa o jakie pół mili, wspaniale się przedstawiała.Miasto to, oaza w pośród niezmierzonego otaczającego ją stepu,przedstawia przepyszną panoramę pałaców, kościołów, hoteli, domów,zbudowanych na stromem wybrzeżu morskiem.Z mieszkania bankieraSelima, można było dojrz�ć wielki plac ozdobiony drzewami i pomnikiemksięcia de Richelieu, który był założycielem i przez wiele lat administratoremtego miasta.Północne i wschodnie wiatry niekorzystnie oddziaływają na klimat zbytwysuszając powietrze, co zniewala bogatych mieszkańców Odessy, że wporze gorącej szukają cienia i chłodu w pięknych willach podmiejskich.Donajpiękniejszych należała willa bankiera Selima.Odessa liczy sto-kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców składających się zRossyan, Turków, Greków, Armenian i różnych narodowości, a większość ichzajmuje się głównie handlem, przemysłem i najrozmaitszemi interesami.Każdy w ogóle handel, a szczególniej wywozowy, potrzebuje koniecznieagentów i bankierów, i dlatego powstały tu liczne domy bankowe, wpoczątkach w skromnych działające rozmiarach a następnie zaliczające siędo miejscowych potęg finansowych, do jakich to należy dom bankowy Selima.Bankier Selim był wdowcem i miał tylko jedynaczkę córkę Amazyę,narzeczoną Ahmeta, siostrzeńca Kerabana, z którym od lat najmłodszychwychowana uważała go jak brata rodzonego.Małżeństwo Ahmeta i Amazyi miało być zawarte w Odessie.Jakwiadomo, ciotka Amazyi zapisała jej znaczną sumę z warunkiem aby poszłaza mąż przed skończeniem lat ośmnastu, a oznaczony termin upływał zasześć tygodni.Jezli w tym przeciągu czasu warunek zastrzeżony wtestamencie nie byłby spełniony, wtedy zapis dla młodej dziewczynyprzeszedłby na dalszych krewnych. Co do Amazyi, najwybredniejszy nawet Europejczyk musiałby przyznaćże jest bardzo miłą.Odsłoniwszy jej  iachmak czyli białą muślinową zasłonępokrywającą jej twarz i głowę, oraz potrójny rzęd cekinów zasłaniający czoło,ujrzanoby ogromne sploty czarnych włosów i milutką nadzwyczaj twarzyczkę.Ruchy jej był wdzięczne, chód pełen powabu, a pod fałdami  feredii czyliszerokiego płaszcza osłaniającego ją od szyi aż do stóp, łatwo było odgadnąćzgrabną jakby utoczoną figurkę.Dnia tego znajdowała się w galeryi wychodzącej na ogrody otaczającemieszkanie.Miała na sobie długą spódnicę z jedwabnej materyi, obszerny kalwar z pod którego wychodziła mała bogato zahaftowana kamizelka,obszyta rodzajem koronki w samej tylko Turcyi wyrabianej.Z klejnotów próczkolczyków i pierścionka, nic więcej na sobie nie miała: małe nóżki pokrywałybogato złotem haftowane pantofelki.Przy niej siedziała na poduszce Nedia, żywa i wesoła dziewczyna,pokojówka a raczej wierna i przywiązana towarzyszka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl