[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mamusiu, czy nie pomyślałaś, że Bóg życzył sobie, żeby jakiś lekarz wynalazł to lekarstwo, żebyś mogła żyć dłużej? Czy w ogóle kiedyś o tym pomyślałaś?Rozmowa międzymiastowa nie służy wymianie argumentów teologicznych.Vera odłożyła słuchawkę.Następnego dnia Marie Michaud weszła do pokoju John­ny'ego, położyła głowę na jego ramieniu i rozpłakała się.- Zaraz, zaraz - Johnny zaniepokoił się i zdenerwował - o co chodzi? Czy stało się coś złego?- Mój synek - powiedziała Marie, nadal płacząc.- Mój Mark.Operowali go i było dokładnie tak, jak pan powiedział.Czuje się świetnie.Będzie widział na uszkodzone oko.Dzięki Bogu!Przytuliła Johnny'ego, a on objął ją, najmocniej jak potrafił.Czując jej gorące łzy na policzku, pomyślał, że cokolwiek mu się przydarzyło, wcale nie było takie złe.Przypuszczalnie są rzeczy, które można powiedzieć od nowa, które można na nowo zobaczyć, które można odnaleźć.Być może wcale nie było przesadą twierdzenie, że Bóg manifestuje się w jego działa­niach, chociaż Bóg Johnny'ego był istotą nieostrą, źle zdefinio­waną.Tulił Marie do siebie i mówił jej, jak bardzo się cieszy.Dodał, żeby pamiętała, że to nie on operował Marka, i niezbyt dokładnie przypomina sobie, co jej właściwie powiedział.Później Marie wyszła, ocierając po drodze oczy i zostawiając Johnny'ego sam na sam z jego myślami.3Pewnego dnia na początku sierpnia Johnny'ego odwiedził Dave Pelsen.Zastępca dyrektora liceum w Cleaves Mills był niewysokim, schludnie wyglądającym mężczyzną, noszącym grube okulary, pantofle i jaskrawe sportowe marynarki.Ze wszystkich ludzi, którzy odwiedzili Johnny'ego tej nie kończą­cej się wiosny 1975 roku, Dave zmienił się najmniej.Włosy nie­co bardziej mu posiwiały, ale to było wszystko.- I jak się czujesz? Mów prawdę - powiedział Dave, kiedy skończyli obowiązkowe powitanie.- Nie najgorzej.Mogę chodzić samodzielnie, tylko bez prze­sady.Przepływam sześć długości basenu.Czasami mam bóle głowy, które niemal mnie zabijają, i lekarze mówią, że te bóle mogą pojawiać się jeszcze przez jakiś czas.Prawdopodobnie będę je miał do końca życia.- Mogę ci zadać osobiste pytanie? Johnny wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Jeśli chcesz wiedzieć, czy czasem jeszcze mi staje, to odpowiedź brzmi: „tak".- Miło słyszeć, ale mnie chodziło raczej o pieniądze.Zdo­łasz zapłacić za leczenie? Johnny potrząsnął głową.- Leżałem w szpitalu prawie pięć lat.Za to mógłby zapłacić tylko Rockefeller.Rodzice umieścili mnie na liście jakiegoś stano­wego funduszu pomocy.Szczyt Nieszczęścia czy coś takiego.Dave skinął głową.- Fundusz Nieoczekiwanego Nieszczęścia.Sam się tego do­myśliłem.Ale jakim cudem uniknąłeś szpitala stanowego, Johnny? Byłbyś tam jak w piekle.- Dopilnowali tego doktor Weizak i doktor Brown.I to dzię­ki nim odzyskałem sprawność w tym stopniu, w jakim ją odzy­skałem.Doktor Weizak powiedział mi, że byłem.świnką mor­ską.Kiedy zdołamy zapobiec przeobrażeniu się człowieka w śpiączce w warzywo? Przez ostatnie dwa lata pracował ze mną zespół fizykoterapeutów.Dostawałem zastrzyki wita­min.tyłek mam wciąż jak po ospie.Nie to, żeby spodziewali się zwrotu kosztów przeze mnie.Niemal od początku założyli, że jestem beznadziejnym przypadkiem.Weizak mówi, że to, co ze mną robili, było „czynnym podtrzymywaniem życia".Ma nadzieję, że to początek reakcji na całą tę krytykę dotyczącą utrzymywania przy życiu ludzi bez szans na wyzdrowienie.W każdym razie nie mogliby mnie wykorzystać, gdybym trafił do szpitala stanowego, więc trzymali mnie tutaj.W końcu kie­dyś by ze mną skończyli i wówczas trafiłbym właśnie tam.- A wtedy najbardziej wyrafinowaną formą pomocy byłoby obracanie cię z boku na bok co sześć godzin, żeby uniknąć od­leżyn - powiedział Dave.- A kiedy obudziłbyś się w 1980 roku, nadawałbyś się tylko do drewnianej jesionki.Johnny wolno potrząsnął głową.- W końcu pewnie i tak będę się nadawał wyłącznie do trumny.Jeśli ktoś zaproponuje mi jeszcze jedną operację, to do­stanę fioła.Do końca życia będę utykał i nigdy już nie obrócę głowy całkiem w lewo.- Kiedy cię wypuszczają?- Jak Bóg da, to za trzy tygodnie.- A co potem?Johnny wzruszył ramionami.- Chyba wrócę do domu.Do Pownal.Matka jedzie na trochę do Kalifornii, z powodów.z powodów religijnych.Tata i ja potrzebujemy czasu, żeby znów się zaprzyjaźnić.Dostałem list od jednego z wielkich agentów literackich w Nowym Jorku.no, nie od samego agenta, ale od jakiegoś jego asystenta.Sądzą, że z tego, co mi się przydarzyło, mogłaby powstać książka.Po­myślałem, że nie zaszkodzi popracować nad kilkoma rozdziała­mi i konspektem; może ten gość albo jego asystent zdołaliby to sprzedać? Pieniądze cholernie by mi się przydały, nie ma co się oszukiwać.- Prasa się tobą interesowała? Telewizja?- No, ten facet z Daily News z Bagnor, który raz już o mnie napisał.- Bright? Jest dobry.- Chciałby przyjechać do Pownal, kiedy już się stąd wydo­stanę, i zrobić ze mną materiał na okładkę.Lubię tego gościa, ale na razie trzymam go na dystans.Nie widzę w tym pieniędzy, a szczerze mówiąc, teraz najbardziej zależy mi na forsie.Po­szedłbym nawet do Inside View, gdybym mógł zarobić na tym dwieście dolców.Oszczędności rodziców rozpłynęły się.Sprzedali samochód i kupili wrak.Tata zaciągnął drugą pożycz­kę na dom, akurat wtedy, kiedy powinien myśleć o tym, żeby go sprzedać, pójść na emeryturę i żyć z procentów.- Myślałeś, żeby znowu uczyć? John utkwił wzrok w mówiącego.- Czy to propozycja?- No przecież nie siekana wątróbka!- Jestem ci strasznie wdzięczny, Dave.Ale nie będę gotów na wrzesień.- Nie myślałem o wrześniu.Musisz pamiętać przyjaciółkę Sary, Anne Strafford.- Johnny skinął głową.- Ona teraz nazy­wa się Anne Beatty i w grudniu będzie miała dziecko.Więc po­trzebujemy nauczyciela angielskiego na drugie półrocze.Nie­wielkie obciążenie.Cztery klasy, jeden fakultet dla starszych uczniów, dwa dni wolne.- Czy to poważna oferta, Dave?- Jak najbardziej.- Cholernie fajny z ciebie facet.- Głos Johnny'ego był ochrypły.- Nie mów bzdur.Byłeś bardzo dobrym nauczycielem.- Dasz mi kilka tygodni, żebym to sobie przemyślał?- Jeśli chcesz, masz czas do pierwszego listopada i mógłbyś równolegle pracować nad swoją książką.Jeśli sprawa zacznie wyglądać obiecująco.Johnny skinął głową.- A może będziesz wolał szybciej wyjechać z Pownal.Być może pobyt tam.nie posłuży ci.Słowa trafiły na usta Johnny'ego, połknął je i omal się nimi nie zadławił.To nie potrwa długo, Dave.Widzisz, matka akurat pracuje nad tym, żeby sobie rozwalić mózg.Tylko że nie użyje strzelby.Dostanie wylewu.Umrze przed Gwiazdką, jeśli razem z ojcem nie skłonimy jej do zażywania lekarstw, a nie sądzę, żeby się nam udało.I to poniekąd moja robota - nie wiem, w jakiej czę­ści.Chyba wolę nie wiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl