[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zabiłem Hugh, zabiłem - szepnąłem do drzwi.Chciałem krzyknąć tesłowa na całe gardło, ale byłoby to głupie i okrutne.Poza tym - przyszła mi do głowy nowa myśl, któranatarczywie zaczęła domagać się uwagi - cóż ja tak naprawdę wiem?Może Ingrid pragnie porozmawiać z Jade o czymś całkiem innym?Przyznałbym się do winy, zanim Ingrid zdołałaby mnie oskarżyć, apotem okazałoby się, że wcale nic mi nie groziło.Dochodziła ósma, kiedy dotarłem do Stoughton.Niebo byłofioletowe niby plama atramentu; wysoko ponad skłębionymichmurami strzelały pioruny, oświetlając niebo ponurym, migoczącymblaskiem, który wyglądał równie sztucznie co blask reflektorówscenicznych.Z przystanku do domu mieszczącego się w północnejczęści Stoughton, dojechałbym bez trudu autostopem, postanowiłemjednak iść na piechotę - minąłem sklep z odzieżą, w którympracowałem, kościół, przed którym jadaliśmy razem na trawie drugieśniadanie, oraz sklep papierniczy, w którym niedawno wydałemdziesięć dolarów na komplet rapidografów dla Jade; wreszciewstąpiłem do cukierni, gdzie poddałem torturom swój burczący zgłodu brzuch, napychając go pięcioma pączkami, które popiłem trzemafiliżankami kawy.Usta miałem białe od cukru pudru, nie mogłemopanować drżenia rąk.Kiedy spojrzałem na podłogę, nie było walizki.Przestraszyłem się, że ktoś mi ją ukradł, ale nie, stała po drugiej stroniestołka.Podniosłem ją i wszedłem do budki telefonicznej.Wydawałomi się, że nie powinienem zjawiać się w domu, dopóki nieporozmawiam z Jade.Mniej więcej po dziesięciu dzwonkach odwiesiłem słuchawkę.Poczułem dziwną ulgę, która jednak szybko przerodziła się w panikę.Przez cały dzień błąkała mi się po głowie myśl, której usiłowałem dosiebie nie dopuścić. Otóż relacja Ingrid o moim udziale w śmierci Hugh może przyprawićJade o przerażenie i tak czarną rozpacz, że odechce się jej żyć.Rzuciłem na ladę ostatnie dwa dolary i puściłem się biegiem do domu.Miałem do pokonania co najmniej pięć kilometrów, a już po minuciesię zasapałem i złapała mnie kolka.Walizka mi ciążyła, więc cisnąłemją w krzaki, obiecując sobie, że pózniej po nią wrócę.Zwiat wirował miprzed oczami; starałem się zachować przytomność umysłu, bojąc się,że w przeciwnym razie oszaleję.Biegłem ile sił w nogach.Musiałemratować Jade, w głębi duszy jednak wiedziałem, iż nic jej nie grozi,inaczej przecież nie oszukiwałbym się, nie wmawiał w siebie, że napewno zdołam się jej ze wszystkiego wytłumaczyć; prawdziwymniebezpieczeństwem było to, że Jade poznała od Ingrid prawdę, a ja tejprawdzie nie mogłem się przeciwstawić.Kiedy wreszcie dotarłem na miejsce, w domu nie paliło się żadneświatło, drzwi zaś i okna były pozamykane.Waliłem pięścią w drzwifrontowe i chyba ze sto razy naciskałem palcem dzwonek.Przeszedłemod drugiej strony domu i znów zacząłem się dobijać.Cofnąłem się nakoniec podwórza, skąd widać było małe ciemne okno na strychu, izacząłem wołać Jade.Rzucałem kamykami w okno, a gdy mi ichzabrakło, cisnąłem w górę butem.Pierwszy but przeleciał obok i spadłprzy ścianie, drugi z hukiem trafił w cel, choć szyby nie rozbił.Czekałem: po chwili zapaliło się światło.Nie wiem, ile czasu upłynęło,ale wreszcie w oknie pojawił się najpierw cień, a potem Jade, którastała nago i patrzyła na mnie.Wołałem ją, wymachując rękami, którenagle zrobiły się potwornie ciężkie.Jade usiłowała otworzyć okno,zapominając, że zamknęła je na zasuwkę.Po chwili przekręciła zasuwęi okno się otworzyło. - Odejdz.Musisz stad odejść - rzekła, spoglądając w dół.Mimo żeświatło miała za sobą, widziałem, jak jej oczy świecą w ciemności.Piersi jej falowały.- Wiem wszystko- dodała, zatrzaskując okno.Podbiegłem do drzwi kuchennych i rozpostartymi dłońmi zacząłem wnie walić.Mój świat - jedyny, jaki znałem, jedyny, jakiego pragnąłem -rozsypał się w drobny mak.Nie istniał.Stałem bezsilny.WołałemJade, waliłem w drzwi; uderzyłem w nie barkiem w nadziei, że jewyłamię.Drzwi nawet nie drgnęły,- odbijając się od nich, zatrzymałemsię przy balustradzie okalającej drewnianą werandę, wziąłem szerokizamach i nie namyślając się, walnąłem pięścią w okno kuchenne,przebijając się zarówno przez brudną szybę, jak i powyciąganą,drucianą siatkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl
  • p include("s/6.php") ?>