[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałam tylko, że tym razem nie przeżyję, jeśli mnie znowu odrzuci.Kiedy ostatnim razem obnażyłam przed nim swoje uczucia, odszedł, zostawiając mniez pękniętym sercem, którego ciągle nie potrafiłam uleczyć.Jak mogłabym znowu mu zaufać?I czy on w ogóle by mnie chciał, gdyby poznał moją tajemnicę?Powlokłam się jak zombi do sypialni, położyłam się do łóżka, nie zdejmując ubraniai naciągnęłam kołdrę.Zwinęłam się w kłębek i patrzyłam w ciemność, która wypełniałapowoli mój umysł, aż wreszcie zapadłam w niespokojny sen. Rozdział 8Nie byłam pewna, jak to się stało, że znalazłam się na pustyni na quadzie z napędemna cztery koła, ale za dobrze się bawiłam, żeby o tym myśleć.Miasto zostało daleko za nami, gołym okiem nie sposób było je odróżnić od krągłychgrzbietów wydm.Nawet ze szczytu jednej z nich, na którym się teraz znajdowałam, drapaczychmur nie było widać nigdzie na horyzoncie.Poniżej inni sunęli w stronę celu naszejpodróży, obozu Beduinów na środku pustyni.Znużyła mnie jazda za przewodnikiem, więcspontanicznie wjechałam na pobliską wydmę.Była bardziej stroma, niż przypuszczałam, alenie aż tak, żebym się wystraszyła.Pustynne słońce świeciło mi teraz prosto w oczy.Zatrzymałam się na grzbieciewydmy.Quad warkotał pode mną, kiedy wpatrywałam się w ciągnący się aż po horyzontpiaszczysty pejzaż.Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam - piaszczyste wzgórzakontrastujące z błękitem nieba zaparły mi dech w piersi.Moja pobudka tego ranka była całkowitym zaskoczeniem.Biorąc pod uwagęwydarzenia poprzedniego dnia, sądziłam, że będziemy siedzieli pod kluczem, a w każdymrazie nie pozwolą nam opuszczać hotelu.Byłam więc naprawdę zaskoczona, kiedy Lucaspojawił się pod moimi drzwiami z szerokim uśmiechem na twarzy i zaprosił na pustynnesafari.Nie mogłam powiedzieć  nie czemuś, co zdarza się raz w życiu!Wyruszyliśmy pózno, ze względu na ochronę, która z nami jechała.Rashid wydawałsię podekscytowany prezentem, którym nas obdarował, ale widziałam, że jego ochroniarzemieli pewne wątpliwości.Amyrah nigdzie nie było.Nie miałam od niej wiadomości odpoprzedniego wieczoru.Domyślałam się, że jej nadopiekuńczy brat trzyma ją pod strażą,zamkniętą w wieży z kości słoniowej.Byłoby miło, gdyby była tutaj.Ciekawe, czy kiedykolwiek można się przyzwyczaićdo takich widoków?Dwa quady wyjechały ze wzgórza za moimi plecami.Odwróciłam się w momencie,kiedy Lucas i Jeremiah zatrzymali się po obu moich stronach.Przewróciłam oczami, boprzypomniałam sobie, że mam tu ekipę własnych nadopiekuńczych ochroniarzy. - Nie powinnaś oddalać się od grupy - powiedział Jeremiah.- Tu może nie byćbezpiecznie.- Och, wyluzuj już, braciszku.- Lucas uśmiechnął się szeroko spod swojej czapkiz daszkiem, na widok marsa na czole Jeremiaha.- Przyznaj się, po prostu nie lubisz się dobrzebawić.Ta dwójka była jak para ciągle szarpiących się ze sobą dzieciaków.Lucas wyraznielubił irytować brata i nie wzdragał się przed używaniem do tego celu mnie.W hoteluzostałam wsadzona do samochodu przez Luasa, zanim Jeremiah się w ogóle pojawił i przezszybę mogłam obserwować, jak się o coś kłócą.Nie wiem, kto w tej kłótni wziął górę, aleobaj mężczyzni wsiedli do samochodu, a ja znalazłam się między nimi.Wszelkie próbyrozładowania napięcia poprzez rozmowę spełzły na niczym, więc kiedy opuszczaliśmymiasto, przestałam się odzywać.Nikt nie powiedział mi, czego się spodziewać, więc kiedy zjechaliśmy w bocznądrogę, poczułam się zagubiona.Samochody podskakiwały na trakcie, który wyglądał jakszlak między wydmami, z mocno wzniesionym brzegiem, przez co pojazdy były ciągleprzechylone na jedną stronę.Siedziałam ściśnięta między dwoma mężczyznami, co niepoprawiało mi nastroju, więc naprawdę mi ulżyło, kiedy dotarliśmy wreszcie do niewielkiejgrupki quadów i wielbłądów.Tam musiałam wybrać, jakim środkiem transportu chcemy wyruszyć w kolejny etapnaszej podróży.Wielbłądy z bliska nie wydawały się specjalnie pociągające, więc wybrałamkonie mechaniczne.- Robiłaś to już kiedyś, prawda?Uśmiechnęłam się do Lucasa, dosyć z siebie zadowolona.- A co, boisz się, że dziewczyna pobije cię w męskim sporcie?Roześmiał się.- W takim razie będziemy się ścigać - rzucił.- Kto pierwszy wróci do grupy.- Nieczekając na odpowiedz, Lucas zapuścił silnik i w rekordowym czasie obrócił quada.Ruszyłw dół zbocza, rozbryzgując piach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl