[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co powinno ją maksymalnie wkurzyć.ale nie wkurzyło.Dlaczego nie mógł być dupkiem? W zasadzie co drugi facet, z którym miała doczynienia, był dupkiem, nawet ci, którzy uważali się za  miłych gości.Zgrzytając zębami iprzekonując samą siebie, że nie powinna być wkurzona, wsiadła do samochodu i włączyłasilnik.Zamknęła nawet drzwi na zamek, robiąc ukłon w stronę paranoi Iana, która nie byłaani trochę urocza i wcale a wcale jej nie rozczulała, co Roxanne starała się pokryć irytacją.Wcale a wcale.Ruszył dopiero, gdy wyjechała na ulicę.Była nawet nieco zaskoczona, że nie pojechałza nią aż do domu.Nawet jeśli w uldze, jaką poczuła, gdy skręcił w drugą stronę, byładomieszka rozczarowania, i tak nie mógł się o tym dowiedzieć.- Przestań myśleć o tym, żeby zawrócić i pojechać za nim do galerii.Zadawanie się zIanem to zły pomysł.- Zganiła się i zabębniła palcami w kierownicę.Wcześniej jakoś jej tonie przeszkadzało.Równie dobrze mogła iść za ciosem.Ostatnie pamiętne pożegnanie.Chociaż w głębi serca nie wierzyła, że Ian da jej spokój.Wiedziała jednak, że kiedyśodejdzie.Teraz, gdy uświadomiła sobie, że naprawdę jej na nim zależy, była to tylko kwestiaczasu.Ale nie chciała, żeby odszedł.Chciała się w niego wtulić, aż zatopią się w sobie dotego stopnia, że nigdy nie zechce odejść.Wiedziała jednak, że nigdy nie będzie zadowolony,chyba że sam podyktuje warunki.A szczerze wątpiła, by obejmowały ucieczkę przed tym, conieuniknione, polegającą na kochaniu się do upadłego, żeby nie mieć sił na rozmowę, niemówiąc już o kłótniach.Problem polegał na tym, że Ian był cholernym jaskiniowcem.Siłą pokonywał jejobiekcje i raz po raz wyprowadzał ją w pole.Nie wspominając już o jego oślim uporze, któryrobił wrażenie nawet na niej.Nie mieli szans.Więc dlaczego krążyła po ulicach, zamiast jechać do domu? Powrót zajął jej prawiedwadzieścia minut i prowadził przez kilka dzielnic, ale choć starała się wybić to sobie zgłowy, nie potrafiła się zatrzymać.Cholera, musiała przejść na autopilota, bo mrugnęła i wnastępnej chwili stała już na progu galerii.Choć wiedziała, jak to się skończy, czułaprzemożną potrzebę spędzenia z nim więcej czasu.Zanim zdążyła się odwrócić i uciec, gdziepieprz rośnie, drzwi się otworzyły.- Roxanne? Co ty tu robisz? - Ian, niech Bóg ma go w swojej opiece, znów był bezkoszulki, wyłącznie w szortach do koszykówki i butach do biegania. Oblizała wargi, rozważając kilka odpowiedzi.%7ładna nie była wystarczająco dobra.Wszystkie prowadziły do niezręcznej rozmowy o jej lękach, która bez wątpieniazakończyłaby się jej samotnym powrotem do domu.Jeśli da mu choć cień szansy, przystopujeją i zmusi, żeby się wygadała.Nie ma mowy.Rzuciła mu się w ramiona i pocałowała tak, jakby zależało od tego jej życie.To byłajej ostatnia szansa.Jeśli teraz ją odepchnie, będą musieli usiąść i pogadać, a to oznaczałokoniec, bo choć starała się temu zaprzeczyć.Nie.Po prostu nie była gotowa przyznać się wtej chwili do czegokolwiek - nawet przed sobą.Zwłaszcza przed sobą.Ian znieruchomiał z dłońmi na jej biodrach, gotowy przyciągnąć ją do siebie alboodepchnąć.Po napięciu jego ciała odgadła, że skłania się ku temu drugiemu.Więc zagrała nieczysto.Wessała wrażliwą dolną wargę, delikatnie ją przygryzając.Kiedy jęknął, wiedziała, żego ma.Sięgnęła ręką do jego krocza i nakryła przód szortów, wydobywając z jego ust kolejnyjęk.- Proszę, Ian.Potrzebuję cię właśnie teraz.To musiał być ostatni gwózdz do trumny z jego samokontrolą, bo wciągnął ją dogalerii i kopniakiem zamknął za nimi drzwi.Chciałaby móc powiedzieć, że jej słowa byływykalkulowane, ale bała się, że oszaleje, jeśli w ciągu najbliższych trzydziestu sekund nieprzylgnie do niego nago.Ta desperacja.Jeszcze nigdy się tak nie czuła.Pragnienie przyćmiło wszelkie troski,wątpliwości i opory, zostawiając wyłącznie pożądanie.Nie była pewna, czy spodoba im sięto, co zastaną po drugiej stronie, ale nie dbała o to.Teraz, w tej chwili, nie musiała sięprzejmować kłopotliwymi uczuciami ani przyszłością.Liczył się wyłącznie dotyk jego rąk najej ciele.Być może potrzebowała jego dotyku prawie tak mocno, jak on jej.Zdjął jej sukienkę przez głowę, gdy ruszyli po schodach w górę.- Mieliśmy zaczekać.- Nigdy nie potrafiłam czekać.- Zciągnęła z niego szorty i bokserki.O rany, czykiedykolwiek przyzwyczai się do ciała tego faceta? Czy w ogóle będzie miała taką szansę?Nie, nie powinna tak myśleć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl