[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miaÅ‚ powodu, aby tu dÅ‚użej pozostawać, ale imponujÄ…ce pomieszczenie zatrzymaÅ‚o go jeszcze na kilka sekund.Podobnie jak jego odpowiednik na Reksie, ten salon byÅ‚ Å›wiadkiem wielu lat Å›miechu, żartów,flirtów, intryg, hazardu - czÄ™sto traktowanego jako zabawa, a czasem Å›miertelnie poważnie -miÅ‚osnych schadzek i wrogich potyczek, muzyki skomponowanej i wykonywanej przez wieluziemskich mistrzów, tragedii i komedii, zarówno wyrafinowanych, jak i prostackich, którewystawiano na scenach.A teraz.Cóż za niepowetowana strata.ZaczÄ…Å‚ iść przez salon, lecz nagle znieruchomiaÅ‚.Przez wielkie drzwi po przeciwlegÅ‚ejstronie wszedÅ‚ jakiÅ› mężczyzna.ZatrzymaÅ‚ siÄ™, gdy zobaczyÅ‚ Burtona.Potem z uÅ›miechemruszyÅ‚ żwawo w jego stronÄ™.ByÅ‚ o kilka centymetrów wyższy od Anglika i chudy niczymchart.MiaÅ‚ niezwykle dÅ‚ugie rÄ™ce, skórÄ™ osmalonÄ… przez dym, bardzo duży nos i sÅ‚abozarysowany podbródek.Pomimo tego uÅ›miech czyniÅ‚ go niemal przystojnym.BÅ‚yszczÄ…ce czarne pukle wÅ‚osów opadaÅ‚y mu na ramiona.ByÅ‚ ubrany jedynie w czarnykilt i buty ze skóry rzecznego smoka, siÄ™gajÄ…ce mu do Å‚ydek.W prawej dÅ‚oni Å›ciskaÅ‚ rÄ™kojeśćszpady.Burton przeżyÅ‚ krótkie déjà vu, czujÄ…c, że to spotkanie miaÅ‚o już miejsce bardzo dawnotemu w podobnych okolicznoÅ›ciach.KiedyÅ› już spotkaÅ‚ tego czÅ‚owieka i miaÅ‚ nadziejÄ™, że ichdrogi znów siÄ™ zejdÄ….Dawno zagojona rana na udzie zapiekÅ‚a go na wspomnienie tamtegodnia.Mężczyzna zatrzymaÅ‚ siÄ™ w odlegÅ‚oÅ›ci okoÅ‚o oÅ›miu metrów od Burtona.OdezwaÅ‚ siÄ™gÅ‚oÅ›no w esperanto z lekkim francuskim akcentem i domieszkÄ… intonacji zaczerpniÄ™tej zamerykaÅ„skiej odmiany angielszczyzny.- Ach, sinjoro, to ty! Niezwykle utalentowany, być może nawet genialny szermierz, zktórym skrzyżowaÅ‚em ostrza podczas ataku na wasz statek wiele lat temu! WtedyprzedstawiÅ‚em siÄ™ jak na dżentelmena przystaÅ‚o.Ty tego nie uczyniÅ‚eÅ›, niczym gbur.A możepowodowaÅ‚a tobÄ… obawa, że nie rozpoznam twojego nazwiska.Teraz.Burton zbliżyÅ‚ siÄ™ o krok, trzymajÄ…c szpadÄ™ opuszczonÄ… niemal równolegle do nogi.OdezwaÅ‚ siÄ™ w paryskiej francuszczyznie z poÅ‚owy siedemnastego wieku.- Ech, monsieur.Kiedy siÄ™ przedstawiÅ‚eÅ›, nie byÅ‚em pewien, czy rzeczywiÅ›cie jesteÅ›tym, za kogo siÄ™ podajesz.SÄ…dziÅ‚em, że możesz być oszustem.Teraz przyznajÄ™, że zaistejesteÅ› albo sÅ‚ynnym szermierzem Savinienem de Cyrano II de Bergerakiem, albo kimÅ›, ktomógÅ‚by dla niego być niczym Kastor dla Polluksa, czyli dorównywać mu kunsztem.Burton siÄ™ zawahaÅ‚.Równie dobrze mógÅ‚ teraz podać swoje prawdziwe nazwisko.NiebyÅ‚o już potrzeby ukrywania siÄ™ za pseudonimem.- Wiedz zatem, monsieur, że jestem kapitan Richard Francis Burton z marynarki wojennej Reksa Grandissimusa.Na Ziemi zostaÅ‚em pasowany na rycerza przez Jej WysokośćkrólowÄ… WiktoriÄ™, wÅ‚adczyniÄ™ Imperium Brytyjskiego.Nie w nagrodÄ™ za zbicie fortuny nahandlu, ale w uznaniu dla moich odkryć dokonywanych w najdalszych zakÄ…tkach Ziemi orazwiernej sÅ‚użby mojemu krajowi i ludzkoÅ›ci.W moich czasach, czyli w dziewiÄ™tnastym wieku,byÅ‚em także znanym szermierzem.- Hélas, z pewnoÅ›ciÄ… sÅ‚ynÄ…Å‚eÅ› także z nużącej gadatliwoÅ›ci, czyż nie?- Podobnie jak ty z wielkiego nochala - odparÅ‚ Burton.Mężczyzna bÅ‚ysnÄ…Å‚ biaÅ‚ymi zÄ™bami.- Ach, tak, nieuniknione odwoÅ‚anie do nosa.No cóż, monsieur, co prawda ja niezostaÅ‚em uhonorowany przez mojego suwerena, Ludwika XIII, ale okrzyknęła mniegeniuszem królowa znacznie znamienitsza od twojej, sama Matka Natura.NapisaÅ‚em kilkafilozoficznych romansów, które, z tego co mi wiadomo, czytano jeszcze kilka wieków pomojej Å›mierci.Jak zapewne wiesz, również byÅ‚em dosyć znany wÅ›ród szermierzy w moichczasach, które wydaÅ‚y na Å›wiat najwiÄ™kszych mistrzów szpady w historii.Chudzielec ponownie siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚.- Może chciaÅ‚byÅ› oddać broÅ„? - spytaÅ‚ Burton.- Nie chcÄ™ ciÄ™ zabijać, monsieur.- WÅ‚aÅ›nie sam miaÅ‚em zamiar poprosić ciÄ™ o zÅ‚ożenie broni i zostanie moim jeÅ„cem.Ale widzÄ™, że wtedy, podobnie jak mnie, drÄ™czyÅ‚yby ciÄ™ wÄ…tpliwoÅ›ci, który z nas lepiej wÅ‚adaszpadÄ….Wielokrotnie o tobie myÅ›laÅ‚em, kapitanie Burton, odkÄ…d wbiÅ‚em rapier w twoje udo.Z setek, a może tysiÄ™cy ludzi, z którymi toczyÅ‚em pojedynki, ty byÅ‚eÅ› najlepszy.JestemskÅ‚onny przyznać, że nie wiem, jak by siÄ™ potoczyÅ‚o nasze maÅ‚e starcie, gdyby ktoÅ› ciÄ™ nierozproszyÅ‚.Kto wie, może mógÅ‚byÅ› jeszcze przez chwilÄ™ odpierać moje ataki.- Sprawdzmy wiÄ™c - rzekÅ‚ Burton.- O tak, sprawdzimy.JeÅ›li tylko statek nie zatonie zbyt szybko.Widzisz, monsieur,opózniÅ‚em opuszczenie pokÅ‚adu, aby jeszcze wznieść toast za wszystkich odważnychmężczyzn i kobiety, którzy zginÄ™li dziÅ› za tÄ™ niegdyÅ› wspaniaÅ‚Ä… jednostkÄ™, ostatnie z piÄ™knychdzieÅ‚ ludzkiej nauki i techniki.Quel dommage! Jednak pewnego dnia uÅ‚ożę do niej odÄ™.OczywiÅ›cie po francusku, gdyż esperanto nie jest zbyt poetyckim jÄ™zykiem, a nawet gdybytaki byÅ‚, i tak nie mógÅ‚by siÄ™ równać z mojÄ… ojczystÄ… mowÄ….Wypijmy razem jednÄ…szklaneczkÄ™ za tych, których kochaliÅ›my, a którzy odeszli.Nie bÄ™dzie wiÄ™cej wskrzeszeÅ„,przyjacielu.Już na zawsze pozostanÄ… martwi.- Możliwe - odparÅ‚ Burton.- Tak czy inaczej, dotrzymam ci towarzystwa.Drzwiczki licznych dÅ‚ugich szafek z alkoholem, które staÅ‚y za barem, zostaÅ‚y przedbitwÄ… zamkniÄ™te na klucz.Jednak ten spoczywaÅ‚ w szufladzie pod szafkÄ…, skÄ…d teraz wydobyÅ‚ go de Bergerac.OtworzyÅ‚ jednÄ… z szafek, odsunÄ…Å‚ kratÄ™, za którÄ… staÅ‚ rzÄ…d butelek, i wyciÄ…gnÄ…Å‚jednÄ… z nich z otworu, w którym zostaÅ‚a umieszczona.- Ta butelczyna pochodzi jeszcze z Parolando - rzekÅ‚ Francuz.- PrzetrwaÅ‚anienaruszona wiele bitew i przeszÅ‚a bezpiecznie przez rÄ™ce licznych pijaków [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl