[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co za tragedia.Co za potworna tragedia.Gideon spojrzał na nią spod oka.W tej samej chwili wyminęli go biegiem strażacy orazratownicy medyczni.Podniósł się z ziemi i, porzucając na pastwę losu wynajętą limuzynę, którązablokowały wozy strażackie oraz karetki, oddalił się chyłkiem, po czym skierował w stronęstacji metra położonej dwie przecznice dalej. 17Henriette Yveline opuściła podkładkę z klipsem, zsunęła z nosa okulary do czytania ispojrzała na młodego mężczyznę w ciemnym garniturze, który, potykając się, wpadł do izbyprzyjęć oddziału ratunkowego.Prawdziwy przystojniak: wysmukły, wysoki, o kruczoczarnychwłosach opadających na oczy w kolorze intensywnego błękitu.Ale  wielkie nieba!  cóż zaopłakany przedstawiał widok.Rozsiewał wokół odór benzyny i spalonej gumy, toczył po salinieprzytomnym wzrokiem, a jego ręce i przód koszuli były pokryte grubą warstwą zakrzepłejkrwi.Do tego drżał na całym ciele jak osika. Czy potrzebuje pan pomocy?  zapytała uprzejmym, choć stanowczym tonem.Bardzopilnowała, żeby w izbie przyjęć panował idealny porządek, co nie należało do łatwych zadań wszpitalu Mount Sinai w czerwcową sobotnią noc. Tak, Chryste, tak!  wyrzucił z siebie młodzieniec gorączkowo. Chodzi o mojego& omojego przyjaciela.Został tutaj przewieziony.Ofiara straszliwego wypadku samochodowego.Nazywa się Wu Longwei, ale przedstawia się również jako Mark Wu. A pan to& ?Mężczyzna wciągnął głęboko powietrze, próbując nad sobą zapanować. Jego bliski przyjaciel.Gideon Crew. Dziękuję, panie Crew.Przede wszystkim proszę mi powiedzieć, czy nic panu niedolega.Nie odniósł pan żadnych obrażeń? Nie krwawi pan? Nie, nie&  odparł machinalnie. To& to nie moja krew. Rozumiem.W takim razie proszę dać mi chwilę. Włożyła okulary, chwyciła swojąpodkładkę z klipsem i zaczęła studiować uważnie znajdujące się tam wpisy  Pan Wu zostałprzyjęty na oddział ratunkowy piętnaście minut temu.Obecnie znajduje się pod opieką lekarzy.Może wobec tego zechce pan usiąść i zaczekać?  Wskazała na dużą poczekalnię, do połowywypełnioną ludzmi.Niektórzy cicho płakali, inni zaś tępo patrzyli przed siebie niewidzącym wzrokiem.Wjednym kącie liczna rodzina intensywnie pocieszała łkającą, wyjątkowo otyłą kobietę. Błagam, niech mi pani powie, w jakim on jest stanie  nie dawał za wygraną Gideon.  Przykro mi, ale nie jestem upoważniona do udzielania tego typu informacji, panie Crew. Ale ja muszę się z nim zobaczyć.Muszę! W tej chwili nikt nie może się z nim widzieć  powiedziała Yveline bardziejstanowczym tonem. Proszę mi wierzyć, lekarze robią wszystko, co w ich mocy. Zawiesiłagłos, by po chwili dorzucić zdanie, które zawsze działało cuda:  Mount Sinai to jeden znajlepszych szpitali na świecie. Proszę mi tylko powiedzieć, jaki jest jego stan. Bardzo mi przykro, panie Crew, przepisy nie zezwalają na udzielanie informacjikomukolwiek spoza rodziny pacjenta.Młodzieniec spojrzał na nią zdezorientowanym wzrokiem. Ale.Rodziny? Co to znaczy? Przez rodzinę rozumiemy krewnych mogących udokumentować swój związek zpacjentem.I oczywiście małżonków. Tak.Bo& widzi pani, Mark i ja& my& jesteśmy partnerami.Partnerami życiowymi.Chociaż policzki młodzieńca były umazane zaschłą krwią, Yveline dostrzegła rumieniecwstydu.Zapewne niełatwo przyszło biedakowi poczynić tak intymne wyznanie.Odłożyłapodkładkę. Rozumiem, panie Crew, ale doprawdy nie wolno mi udzielać informacji na temat stanuzdrowia pacjentów osobom niespokrewnionym lub niebędącym w legalnym związkumałżeńskim. W legalnym związku?! Na Boga jedynego, przecież dobrze pani wie, że w NowymJorku osoby tej samej płci nie mogą zawrzeć legalnego związku! Bardzo mi przykro.Tak stanowią przepisy. On nie żyje?!  zapytał młodzieniec głośno.Bardzo głośno.Spojrzała na niego spłoszona. Panie Crew, proszę się nie denerwować. To dlatego nie chce mi pani nic powiedzieć?! O mój Boże, on nie żyje!  Młodyczłowiek teraz już krzyczał. Potrzebuję jakiegoś dokumentu potwierdzającego pańskie bliskie relacje z pacjentem.Ponownie zawiesiła głos.Podobne sytuacje zdarzały się już w przeszłości  problemygejów i lesbijek z dostępem do informacji medycznej.Polityka w tej kwestii była przedmiotem nieustannych przepychanek, a tymczasem to pracownicy tacy jak ona, Yveline, zostaliwystawieni na pierwszą linię frontu i musieli się zmagać ze zrozpaczonymi ludzmi.To nie fair. Kto nosi przy sobie plik rozmaitych dokumentów? Mężczyzna się rozpłakał. Dopiero co przyjechaliśmy z Chin!Odgarnął włosy z twarzy.Miał zaczerwienione oczy, usta mu drżały. Rozumiem, że jest pan wytrącony z równowagi, ale naprawdę nie możemy udzielićinformacji komuś, kto się podaje za czyjegoś partnera, a nie jest w stanie tego udowodnić. Udowodnić?!  wrzasnął Gideon i uniósł zakrwawione dłonie. Proszę! Oto dowód!Niech się pani dobrze przyjrzy! To jego krew! Jego krew na moich rękach! To ja wyciągnąłemgo z wraku samochodu!Yveline zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć.Teraz już wszyscy zgromadzeni wpoczekalni przysłuchiwali się tej wymianie zdań.Nawet stupięćdziesięciokilogramowa kobietaprzestała szlochać. Muszę wiedzieeeeeć!  zawył młody człowiek, po czym ugięły się pod nim kolana iosunął się na ziemię.Yveline nacisnęła guzik przywołujący dyżurną pielęgniarkę, chociaż omdlenie było raczejskutkiem wzburzenia emocjonalnego niż przypadłości medycznej, na co dobitnie wskazywałfakt, że mężczyzna już dochodził do siebie.Powoli dzwignął się na kolana, łapczywie chwytającustami powietrze.Wszyscy ludzie z poczekalni patrzyli w jego stronę i teraz kilkoro z nichpospieszyło mu z pomocą. Proszę go posadzić  zarządziła Yveline [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl