[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikogo.Poduszki i wyszywana jedwabna kapa leżały nietknięte.Drżącąręką dotknęłam poduszek.Były chłodne.Nikogo tam nie było.Słaniając się podeszłam do toaletki mamy, ostrożnie postawiłam świecę i osunęłam się na stołek zgłową w dłoniach. O Boże  odezwałam się przerażona. Nie wpędzaj mnie w szaleństwo.Nie pozwól mi oszalećteraz, gdy wreszcie znalazłam spokój.Siedziałam tak długie minuty w milczeniu.Tylko zegar dziadka tykał miarowo w korytarzu.Odetchnęłam głęboko i odjęłam dłonie od twarzy.W lustrze odbijało się pogodne urocze oblicze.Wydawałomi się, że należy do jakiejś innej, pięknej kobiety.Niełatwo było uwierzyć, jakie straszne doznania kryją się za kocim wejrzeniem.Nagle zaskrzypiała podłoga i otworzyły się drzwi.Podskoczyłam z krzykiem.Mama.Stała przez chwilęnieruchomo z wyrazem troski w oczach.Nękały ją jakieś mroczne myśli. To niepodobne do ciebie, Beatrice, żeby tak wdzięczyć się przed lustrem  powiedziała cicho.Przestraszyłam cię? Ciekawe, o czym myślałaś, że jesteś taka blada?Zdobyłam się na wymuszony uśmiech i odwróciłam się od lustra.Mama bez słowa podeszła do komodyi wyjęła z górnej szuflady chusteczkę.Cisza przedłużała się.Czułam znajome huczenie w głowie.Zaczynałamsię niepokoić, co teraz będzie. Zatęskniłaś chyba do swoich pięknych sukienek, kiedy zobaczyłaś toaletę panny Havering?  matkajak zwykle wysnuwała fałszywe wnioski. Uroczo wyglądała, prawda? Zauważyłam, że Harry był urzeczony. Harry?  odparłam mechanicznie. Trudno o lepszą partię dla niego  stwierdziła mama, spryskując chusteczkę wodą kolońską.Ziemie stanowiące jej posag sąsiadują z naszymi, a twój papa zawsze miał na nie chętkę.To miła, wręczczarująca dziewczyna.Przywykła do ciężkich warunków w domu.Umie się przystosować do trudności.LadyHavering zapewniła mnie, o ile to w ogóle ulega kwestii, że ty i ja mogłybyśmy tu zostać tak długo, jak nam siępodoba.Celia nie pragnęłaby z pewnością żadnych zmian.Wszystko zatem składa się wprost idealnie.RLT Poczułam narastający chłód.Jak mama mogła mówić o narzeczonej dla Harry'ego? Harry był moimprzyjacielem, moim towarzyszem, wspólnikiem.Razem prowadziliśmy farmę.Należeliśmy razem do Wideacrei tylko do niej. Partia dla Harry'ego?  spytałam z niedowierzaniem. Oczywiście  mama unikała mojego wzroku. Naturalnie.Sądzisz, że Harry przez całe życiebędzie kawalerem? Sądzisz, że zapomni o swoich obowiązkach wobec nazwiska, które nosi, i umrzebezpotomnie?Gapiłam się na nią.Nigdy nie rozważałam tej kwestii.Nigdy nie wybiegałam myślą dalej niż tylkotrochę za chwilę bieżącą, niż za cudowne lato, które mnie zbliżyło do Harry'ego, kiedy czułam się szczęśliwa wjego obecności i kiedy on przemawiał do mnie czule. Nie zastanawiałam się nad przyszłością  odrzekłam szczerze, puszczając w niepamięć swojenieudolne plany. A ja tak. Zdałam sobie sprawę, że mama uważnie mnie obserwuje i że nie ucieknę przed jejwzrokiem.Zawsze miałam matkę za bezwolny pionek na wielkiej szachownicy naszych pól.Zaszokowanazrozumiałam nagle, że patrzyła na mnie bacznie przez całe życie.Znała mnie jak nikt inny.Urodziła mnie ipatrzyła, jak się od niej oddalam, jak rośnie moja namiętność do ziemi i przyjemność z prowadzenia farmy.Gdybym to wcześniej wiedziała!.Nie mogłam tego dłużej znosić.Przecież ona była w stanie przekroczyćgranice, które sama postawiłam swojej wyobrazni.Niepokoiła się o mnie od lat.Do płaczliwego, gderliwego sprzeciwu wobec mojego zachowania doszłyteraz podejrzenia co do moich myśli i uczuć.Ojciec kiedy żył, utrzymywał, że Laceyom z Wideacre wszystkowolno.Matka musiała się z tym zgodzić i przyjąć, że wszelkie narzekanie ma zródło w jej przywiązaniu domiejskich zwyczajów.Gdy jednak zabrakło swawolnego awanturniczego papy, matka spojrzała na mnie jakgdyby na nowo.Już nie tylko zarzucała mi nietypowe zachowanie.O, to można by łatwo naprawić.Terazzaczęła podejrzewać, że moje najgłębsze uczucia nie przystoją młodej dziewczynie. Mamo. zwróciłam się do niej z na wpół świadomym apelem, żeby mnie chroniła, żeby jak matkaodegnała mój strach.Chociaż wiedziałam, że najbardziej obawiam się jej skrytych myśli.Przestała porządkować zawartość komody i spojrzała na mnie opierając się o mebel.Mierzyła mniezaniepokojonymi błękitnymi oczami. Co się stało, Beatrice? Nie wiem właściwie, co ty sobie myślisz.Jesteś moim dzieckiem, ajednocześnie często nie mam pojęcia, co ty sobie myślisz.Zająknęłam się.Brakowało mi słów.Serce jeszcze mi waliło na wspomnienie wizji Ralpha.Rozmowa zmamą to już naprawdę za dużo dla mnie jak na paręnaście minut. Tu coś jest nie tak  stwierdziła z przekonaniem. Traktowano mnie w tym domu jak głupią, aleja nie jestem głupia.Wiem, kiedy coś jest nie tak, a właśnie teraz coś jest nie tak.Wyciągnęłam ramiona.Był to po trosze gest pojednania, po trosze zaś obrona przed tym, co myślała wgłębi duszy moja matka.Nie wzięła mnie za ręce.Nie ruszyła się w moją stronę.Nie okazała wdzięczności zadobre intencje.Pozostała chłodna, pełna rezerwy.Jej wzrok onieśmielał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl