[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większą sztuką jest nie mieć dzieci, uważała teraz.Bóle stały się tak silne, że Ida zapomniała o mdło�ściach.Minęły, a może zostały stłumione.Sara kazała się Idzie położyć.Chciała sprawdzićułożenie, jak się sama wyraziła.Już samo to wydawało się nie do wytrzymania.Idazagryzła zęby, ale nie całkiem pomogło.Krzyknęław stronę sufitu.Chwyciła z całej siły Za wezgłowie łóż�ka i krzyczała. - Można powiedzieć, że czas wziąć się do roboty -stwierdziła Sara i umyła ręce.Nie wszystkie znachor-ki tak postępowały, ale Sara miała na ten temat swojezdanie.Nawet męża zmuszała do mycia rąk, kiedy po�magał przychodzić na świat jagniętom.Faktem jest, żeich owce traciły mniej jagniąt niż owce innych gospo�darzy.Sara wyciągała z tego własne wnioski.- Myślę, że najlepiej, jeżeli nie będzie leżeć - uznała.Anjo pomogła Idzie wstać.W tym momencie Idaznienawidziła Sarę, ale zachowała to dla siebie.- Teraz czeka cię najgorsze - ostrzegła Anjo.- Kie�dy poczujesz, że zaczynają się skurcze, przyj.Zewszystkich sił.Rozumiesz?Ida skinęła głową.- A w przerwach odpoczywaj.Ida uśmiechnęła się blado.Jak, na Boga, można tumówić o odpoczywaniu?Sara spojrzała na Reijo.Wyglądał nieszczególnie.- Chyba będziemy cię potrzebowały, dziadku - rzu�ciła.Poderwał się na równe nogi.Już miał zamiar wyjść.- Czy potrafisz chwilę ustać zgięty wpół? - spytała.-Tak, żeby Ida mogła się oprzeć o twoje plecy?Reijo przytaknął i przełknął ślinę.Przypomniał so�bie, jak przyjmował poród Knuta.Nie był wtedy cał�kiem trzezwy.Narodzin Idy nie było mu dane przeżyć.- Odeszły wody - mruknęła Anjo pod nosem.- Pod�łoga pod Idą jest zalana.Ida spojrzała w dół zaskoczona.Czuła rozchodzącesię po nogach ciepło.- Zaczynamy - zadecydowała Sara.Ta krzepka kobieta uśmiechnęła się.Jeszcze wyżej podwinęła rękawy.To właśnie coś, co potrafi.Co da�je jej satysfakcję.Ida zaparła się o plecy Reijo.Wbiła w nie palce -i naprawdę poczuła, jakby oddał jej trochę swych sil.Anjo przemawiała do niej spokojnie.Ida nie zawszesłyszała poszczególne słowa; odbierała tylko ich rytmi ton.Anjo podpowiadała jej, kiedy powinna przeć,a kiedy odpoczywać, oddychać.I rzeczywiście udawało się odpoczywać.Ida zauwa�żyła to ze zdumieniem.Potrafiła odpoczywać międzyskurczami.Ale krzyczała z bólu, kiedy parła.- Zużywasz za dużo sił na krzyk, dziewczyno - upo�mniała ją Sara.- Czy potrafisz na chwilę zamknąć buzię?Ida nie była pewna, ale spróbowała.Zazgrzytało jejw zębach przy następnym skurczu.Poparła.Odniosławrażenie, jakby zaraz miały wyskoczyć jej oczy.- Jeszcze - usłyszała tuż przy uchu zachęcający głosAnjo.- Widzę już czubek ciemnej główki, Ida.Przyj,do diabła!Oczy na pewno wyszły jej już z orbit.Zgrzytnęłazębami.Nie wytrzyma.Wykrwawi się na śmierć.Po�ciekło coś ciepłego.Sara trzymała ręce między jej nogami.Ida poczuła,jak trochę jej ulżyło.Potem skurcz.Parła.Parła zewszystkich sił.Parła.Parła.Zrobiło jej się słabo.Wszystko zawirowało.Walczy�ła, żeby nie upaść.Usłyszała dzwięk nożyczek.Usłyszała klepnięcie.Cichy śmiech Sary, kiedyw izbie rozległ się pierwszy płacz dziecka.- Chłopak na schwał!Ida zasłabła.Puściła Reijo i osunęła się na kolana.Nie była w stanie się podnieść. Anjo klęczała razem z nią.Chciała jej pomóc wstać.Ku swemu zdumieniu Ida znowu poczuła parcie.Ta�kie samo.Czyżby to jeszcze nie koniec?Słyszała przecież krzyk.Zacisnęła oczy.Powtórzyła jak echo to samo, przezco przed chwilą przeszła.Nie słyszała głosów.Nie sły�szała nic.Parła.Oddychała.Parła.Oddychała.Znowu parła.- Dobry Boże! - jęknęła Sara.Patrzyła na Idę onie�miała.Dziewczyna stała na czworakach.Wszystko ro�biła właściwie, choć nikt jej nie podpowiadał.- DobryBoże - powtórzyła.- To nie koniec.Jest jeszcze jedno.Przekazała nowo narodzonego chłopca Reijo.Nie�zgrabnie wziął go z jej rąk.Starał się sobie przypomniećz odległych czasów, jak to jest trzymać takie maleństwo.Przytulił swego pierwszego rodzonego wnuka dopiersi i patrzył, jak rodzi się drugie.Blizniak wyśliznął się bez trudu.Dla Idy była toprawdziwa próba sil.Urodzenie jednego skrajnie jąwyczerpało.Myśl o tym, że ten koszmar się nigdy nie skończy,wydawała się torturą.Ale Ida była niemal pewna, żenie będzie więcej niż dwoje.Nie słyszała o takich przy�padkach.Jeszcze trochę i będzie koniec.Dał się słyszeć drugi krzyk.Anjo chwyciła Idę pod ręce i podniosła ją.Podpro�wadziła do łóżka.Ida dosłownie zapadła się w nie.Zapadała się i za�padała, ale starała się zwalczyć słabość.Nie może stracić przytomności, zanim nie zobaczydzieci.Jej i Ailo. Sara zajęła się myciem pierwszego.Przecięła i zawią�zała mu pępowinę, zanim uświadomiła sobie, że rodzisię jeszcze jedno.Do wody wrzucono rozżarzony węgielek.To bar�dzo ważne.Noworodek powinien zostać umyty jaknajszybciej po urodzeniu - w przeciwnym razie będzienieporządnym dzieckiem.- Czy przygotowałeś monetę, dziadku? - spytała Sa�ra szorstko.Naprawdę nie była taka surowa, za jakąstarała się uchodzić.Przybrała nieco bardziej ostry tongłosu, żeby dodać sobie powagi.Reijo wygrzebał z kieszeni srebrnego talara.Mone�tę trzeba położyć na pępek, żeby się zagoił.I jakoochronę przed podziemnymi siłami - które chętnie za�mieniłyby ziemskie dziecko na jedno ze swoich -oraz przed innymi niebezpieczeństwami, które grozi�ły nie ochrzczonemu niemowlęciu.Anjo stała przy łóżku Idy i pokazywała jej drugieniemowlę.- Dziewczynka - rzekła wzruszona.- Naprawdę cisię udało.Masz po jednym z każdego rodzaju, Ida.I toza jednym razem.Ida przypomniała sobie słowa noaidy.A więc co dotego miał rację.Czyżby i w pozostałych sprawach sięnie mylił?Chłopczyk został owinięty w płótno.Mocno, jakkaże obyczaj.Nikt nie chciałby mieć krzywego dziec�ka z koślawymi nogami.Dopiero wtedy Ida dostałaswego synka.Sara zajęła się dziewczynką.Mała musiała przejść takie same zabiegi.A Reijomusiał wyciągnąć jeszcze jeden srebrny talar. - Narodziny wnucząt kosztują - stwierdziła Sara.Lecz Reijo z radością wyłożył kolejną monetę.Ida trzymała w ramionach dwoje dzieci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl