[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Baudelaire'owie uśmiechnęli się do siebiei zaczęli wspinać się po drabinie.Najpierw szłaWioletka, ściskając kurczowo liny po obu stro�nach, za nią Klaus, a na końcu Słoneczko.Hek�tor podkręcił gałkę i cały balonowy dom uniósłsię nieco wyżej ponad tłum, który właśnie dobie�gał do końca zwieszonej drabiny.- Wymkną nam się! - krzyknęła któraś z Rad�nych Starszych, majtając desperacko kapelu�szem w kształcie kruka.Podskoczyła nawet dogóry, chcąc złapać drabinę, ale Hektor tak wy�manewrował balonowy dom, że nie zdołała jejdosięgnąć.- Przestępcy wymykają nam się z rąk!Oficer Lucjano, proszę coś zrobić!- Zaraz coś zrobię, nie martwcie się - obieca�ła Oficer Lucjana i ze złośliwym uśmieszkiemodrzuciła koc, który okrywał przedmiot w jejdłoni.Baudelaire'owie, którzy byli już w połowiedrabiny, zerknęli w dół i ujrzeli w rękach Lucja�ny bardzo niemiłe narzędzie, z wściekle czer�wonym cynglem i czterema długimi, ostrymihakami.- Nie ty jeden masz w tym mieście urządzeniemechaniczne! - zawołała do Hektora Oficer Lu�cjana.- Oto automatyczna kusza, którą mi kupiłmój narzeczony.Wystrzeliwuje cztery harpuny,jeden po drugim, więc nadaje się idealnie doprzekłuwania balonów.- Tylko nie to! - wrzasnął się Hektor, patrzącz przerażeniem na wspinające się po drabiniesieroty.- Wznieś wyżej samowystarczalny balonowydom, Hektorze! - krzyknęła z dołu Wioletka.-Jakoś się utrzymamy!- Szefowa naszej policji korzysta z urządzeniamechanicznego? - nasrożyła się pani Jutrzejsza.-Przecież to jawne naruszenie prawa numer 67!- Funkcjonariusze prawa mają prawo naru�szać prawo - odparła spokojnie Lucjana, celującz kuszy do Hektora.- Szczególnie w nagłych wy�padkach, a to jest nagły wypadek.Musimy ścią�gnąć na dół tych morderców.Obywatele popatrzyli po sobie z konsternacją,ale Lucjana poczęstowała ich szminkowanymuśmieszkiem i z głośnym klik! nacisnęła cyngielkuszy.Rozległo się donośne szszszu! - i pierwszyharpun poszybował w powietrze, prosto na wy�nalazek Hektora.Pan złota rączka wykonałzręczny manewr balonowym domem i harpunnie sięgnął celu, trafił jednak rykoszetem w me�talowy zbiornik jednego z bocznych koszy, czy�niąc w nim sporą dziurę.- Psiakość! - zaklął Hektor, gdy ze zbiornikazaczął wyciekać fioletowy płyn.- To mój zapassoku z czarnej porzeczki! Szybciej, szybciej, Bau-delaire'owie! Jeszcze parę takich strat i będzie�my zgubieni!- Szybciej już nie możemy! - odkrzyknąłKlaus.Prawdę mówiąc, im wyżej Hektor wznosiłswój wynalazek, tym silniej bujała się sznurowadrabina, tak że o szybkim wspinaniu się w ogólenie mogło być mowy.Klik! Szszszu! Drugi harpun świsnął w powie�trzu, trafiając w szósty kosz i powodując eksplo�zję brunatnego pyłu, który z wolna osiadł na zie�mi, w ślad za sporą liczbą cienkich metalowychwalców.- Trafiła w nasz zapas żytniej mąki! - lamen�tował Hektor.- I w pudełko zapasowych baterii!- Następnym trafię w balon! - zapowiedziałaOficer Lucjana.- Spadniecie na ziemię, a wtedyspalimy was na stosie!- Oficer Lucjano - upomniał ją ktoś z RadyStarszych.- Uważam, że nie wolno łamać prawaw celu ujęcia osób, które złamały prawo.To nie�logiczne.- Brawo, brawo! - poparł go ktoś z obywateliw dalszej części tłumu.- Niech Oficer Lucjanaodłoży kuszę i chodzmy wszyscy razem do Ratu�sza.Zwołamy zebranie.- Zebrania wyszły z mody! - zabrzmiał cał�kiem nowy głos.Zagrzmiało, jakby nadciągał kolejny łan wy�jątkowo grubej kaszy, i tłum rozstąpił się, robiącmiejsce Detektywowi Dupinowi, który jechałśrodkiem na motocyklu, pomalowanym na tur-kusowo, pod kolor marynarki.Oblicze Detekty�wa Dupina jaśniało triumfem, a jego naga pierśbyła dumnie wypięta.- Detektyw Dupin też korzysta z urządzeńmechanicznych? - zaniepokoił się ktoś z RadyStarszych.- Nie damy rady wszystkich spalić nastosie!- Dupin nie jest obywatelem WZS - przypo�mniał mu kolega Radny - więc nie może być po�ciągnięty do odpowiedzialności za łamanie pra�wa numer 67.- Jednak jedzie na motocyklu środkiem tłu�mu - zauważył pan Lesko - i nie ma kasku nagłowie.To wielce nieroztropne zachowanie, nieda się zaprzeczyć.Detektyw Dupin zlekceważył uwagi pana Le�sko w sprawie bezpieczeństwa jazdy na motocy�klu i zahamował dopiero przy Oficer Lucjanie.- Teraz w modzie jest się spózniać - oświad�czył, pstrykając palcami.- Kupowałem dzisiej�sze wydanie Dziennika Punctilio" - dodał tytu�łem usprawiedliwienia.- Nie powinien pan kupować gazet, tylko ła�pać przestępców - upomniała go surowo RadnaStarsza, trzęsąc kruczym kapeluszem.- Właśnie, właśnie! - poparło ją kilka głosów,ale większość osób w tłumie miała niepewne mi�ny.Trudno wściekać się całe popołudnie, a że sy�tuacja skomplikowała się, obywatele WZS znacz�nie stracili na krwiożerczości.Kilkoro nawetopuściło pochodnie, które po tylu godzinach trzy�mania w górze wydały im się zbyt ciężkie.Detektyw Dupin zlekceważył jednak zmianęw nastrojach tłumu.- Dajcie mi święty spokój, zakrakane głupki! -fuknął do Radnej Starszej i pstryknął palcami.-Ostatnio w modzie jest strzelanie z kuszy, OficerLucjano - zwrócił się do Oficer Lucjany.- Tak słyszałam - przytaknęła entuzjastycznieOficer Lucjana i po raz trzeci wycelowała harpunw balonowy dom.Lecz samowystarczalny balo�nowy dom nie był już sam na niebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]