[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zciana domu za mną i mocna dłoń, która ujęłamoją, były w owej chwili jedynymi solidnymi obiektami we wszechświecie.Sethos pociągnąłmnie za sobą.Północny wiatr był tak silny, że niemal przewracał człowieka, i taki zimny, że przenikał doszpiku kości.Szliśmy po nierównym, śliskim od błota terenie, brodząc w małych strumykach iwdrapując się na spływające wodą wzniesienia.Nie żałowałam jednak opuszczenia mojegosuchego więzienia.Zanim dotarliśmy do celu, zorientowałam się mniej więcej, gdzie jesteśmy.Mijaliśmyrozrzucone z rzadka domy, widziałam oświetlone okna i zaczynałam rozpoznawać zarysykrajobrazu.Zadziwił mnie tupet tej kobiety.Zabrała mnie z powrotem do Gurna, do tegosamego domu, który był wcześniej jej główną kwaterą w wiosce.Jednak dom został dokładnieprzeszukany i uważano go teraz za opuszczony, więc może nie było to aż tak ryzykowne.Gdybym ustaliła swoje położenie wcześniej, wyrwałabym się mojemu przewodnikowi i udałado domu Selima, który znajdował się najbliżej.Gdzież on mnie prowadził? Szliśmy - a raczejbrnęliśmy i gramoliliśmy się - chyba przez całą wieczność.W pewnym momencie Sethos zatrzymał się i chwycił mnie za ramiona.Przysunął twarztak blisko do mojej, że zdołałam usłyszeć, co mówi, choć musiał krzyczeć:- Jesteś śliska jak ryba, moja droga, i zimna jak bryła lodu, nie będę więc przedłużałpożegnania.Widzisz tamte drzwi? Wejdz tam i nie próbuj mnie śledzić.Dobrej nocy.Nie mogłabym pójść za nim, nawet gdybym chciała.Szczękałam z zimna zębami, a mokreubranie oblepiało mnie jak warstwa lodu.Marzyłam o cieple, możliwości wysuszenia się iumycia, o świetle i przyjaznych twarzach ludzi.Wszystko to i jeszcze więcej oczekiwało mniewewnątrz.Był to dom Abdullaha.Dobrnęłam z chlupotem do drzwi i nacisnęłam klamkę.Po kompletnych ciemnościach światło dymiących lamp olejowych wydało mi się tak jasne,że musiałam zasłonić oczy.Na mój widok - i to taki widok! - obecni na chwilę zamarli,niezdolni się poruszyć.Byli to Abdullah i Daoud.Siedzieli na dywanie, pijąc kawę i paląc.Abdullahowi wypadł z dłoni cybuch fajki wodnej, a Daoud wziął mnie chyba za nocnegodemona, bo cofnął się z krzykiem.- Przepraszam za mój wygląd - bąknęłam.Musiałam chyba być w szoku, żeby powiedzieć coś tak idiotycznego.Teraz z koleiAbdullah krzyknął, a Daoud zerwał się z miejsca i przyskoczył do mnie.Powstrzymałam gogestem dłoni.- Nie dotykaj mnie, Daoudzie, jestem cała w błocie! Zignorował ostrzeżenie i przytulił mnie mocno do piersi.- Och Sitt, to ty! Dziękować Bogu! Dziękować Bogu!Abdullah podszedł do nas powoli, z nieruchomą twarzą.Ale dłoń, którą położył mi naramieniu, drżała lekko.- Jesteś więc - powiedział.- To dobrze.Nie obawiałem się o ciebie, ale.cieszę się, że tujesteś.Przekazali mnie pod opiekę Kadii.Zajęła się mną z dziką miłością lwicy, która odnalazłaswoje zaginione młode.Zciągnęła ze mnie brudne i przemoczone ubranie, wykąpała, zawinęław koce, zapakowała do łóżka i nakarmiła ciepłą strawą.Gdy już zakryła mnie po samą szyję,przywołała na moją prośbę Abdullaha.Pomiędzy jedną łyżką jedzenia a drugą opowiedziałammu to, co uważałam za stosowne ujawnić.- A więc to ona - mruknął, gładząc brodę.- Powiedziała nam, że nie weszłaś do szkoły i żenie wie, dokąd się udałaś.Nie było powodu jej nie wierzyć.Szukaliśmy cię wszędzie, Sitt.Twój mąż sądził, że to sir Edward cię uprowadził.- Trzeba go ostrzec, i to natychmiast - oświadczyłam.- On nie wie, że Bertha wciąż żyje.Zamordowała tamtą kobietę z zimną krwią, Abdullahu! Otumaniła ją narkotykiem, przebrała wswoje ubranie i zaczekała, aż Emerson znajdzie się pod samymi drzwiami.Dopiero wtedy.Abdullahu, muszę zaraz wracać do domu.Może Kadija będzie tak dobra i pożyczy mi jakieśodzienie?Arab rozluznił zaciśnięte usta i pokręcił głową.- Nie, Sitt Hakim.W sukniach Kadii zmieściłyby się dwie takie jak ty.Daoud już poszedłposzukać twojego męża.Nie wiemy, gdzie on teraz jest.Kazał nam wracać do domu, kiedy sięściemniło i zaczęło padać.- Och.- jęknęłam - biedny Daoud, w taką pogodę.Nie trzeba go było wysyłać,Abdullahu.- Nie kazałem mu iść, sam tak zdecydował.Teraz się prześpij.Jesteś bezpieczna.Będę cięstrzegł, dopóki efendi Emerson nie przyjdzie.Popatrzyłam na jego zdecydowaną, okoloną siwą brodą twarz, a potem na silne, brązowedłonie Kadii, w których trzymała miskę i łyżkę.Tak, byłam z nimi bezpieczna.Bezpieczna inagle tak słaba i śpiąca, jak niemowlę w beciku.Powieki opadły mi ciężko.Poczułam jeszcze,że Kadija poprawia koce, a inna dłoń, delikatna jak dłoń kobiety, głaszcze mnie po włosach.Pochwili zasnęłam.Kiedy się zbudziłam, był jasny dzień.Kadija siedziała przy moim łóżku.Natychmiastwstała i pomogła mi usiąść.- Siedziałaś tak przez całą noc? - zapytałam.- Kadijo, nie powinnaś była.- A co bym innego miała robić? Ciągle pada, Sitt Hakim.Zostań w łóżku, zaraz dostanieszjedzenie.I jeszcze coś.- jej twarz rozjaśnił uśmiech -.coś, co cię znacznie bardziej ucieszy.Mój mąż usłyszał już jednak nasze głosy.Zanim Kadija zdążyła go zawołać, gwałtownieodsunął kotarę i przypadł do mojego łóżka, przyklękając na jedno kolano.Poczułam tak intensywną radość z tego spotkania, że nie potrafiłam wykrztusić ani słowa.Emerson odezwałsię pierwszy.- Dobrze, że nie zabrałem ze sobą dzieci - oświadczył, okrywając mnie kocem.- Jesteśroznegliżowana w sposób skandaliczny i rozkoszny zarazem, Peabody.Gdzie twoje ubranie?- Wiesz przecież doskonale, mój kochany, że to Kadija mnie rozebrała.Kiedy przyszedłeś?Co ci zdążył opowiedzieć Abdullah? Co się.Emerson zamknął mi usta swoimi.Po dłuższej chwili odsunął się i przysiadł na piętach.- Skoro zarzucasz mnie pytaniami, to znaczy, że już doszłaś do siebie - stwierdził.-Mniemam, że Kadija czeka dyskretnie za drzwiami.Czy napijesz się kawy, zanim podejmieszprzesłuchanie?W pokoju było ciepło i dość ciemno, bo okiennice przymknięto i paliła się tylko jednalampa.Miło było tak siedzieć, popijając kawę i odpowiadając sobie wzajemnie na pytania.Relacja Emersona była krótka.Kiedy Sayyida Amin oznajmiła, że w ogóle nie weszłam dobudynku, nie miał powodu nie wierzyć w jej prawdomówność.Potwierdziły to zresztą pannaBuchanan i jej znajoma oraz fałszywa pani Ferncliffe.Dwie pierwsze kobiety nie tylkowyraziły zaniepokojenie, lecz w dodatku było ono nieudawane, mój mąż doszedł więc downiosku, że uprowadził mnie ktoś ukryty w powozie, który w międzyczasie odjechał.W rzeczy samej właśnie tym powozem mnie wywieziono, zawiniętą w dywany.Wypytująckogo się dało, Emerson trafił w końcu na człowieka, który widział podobny powóz naprzystani.Wrócił więc do szkoły, by zabrać stamtąd Ramzesa i Davida, którzy przeszukiwalibudynek.Sayyida Amin nie tylko się na to zgodziła, lecz nawet nalegała.- Okazałem się idiotą, nie rozpoznając jej - stwierdził Emerson.- Oczywiście była wchuście i przyciemniła sobie twarz i dłonie, ale.- Nie możesz się za to winić, mój drogi.Myślałeś, że Bertha nie żyje.Poza tym dziękitwoim działaniom nie miała czasu, żeby przeprawić się do mnie na drugi brzeg.- My sami też ledwie przepłynęliśmy.Zerwała się prawdziwa wichura i lało jak z cebra.Wróciliśmy do domu i zajęliśmy się końmi, bo nieszczęsne stworzenia stały przez cały dzieńna dworze.Potem się przebraliśmy i zaczęliśmy zastanawiać, co robić dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl