[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skorzysta³a z tego le¿¹ca na ziemi, pokrwawiona baba,z jêkiem wsta³a i posz³a do chaty.S¹siedzi, omawiaj¹c krzywdê dziewczyny i s³uchaj¹c skarg wieSniaka, uprowadzili ze sob¹ch³opa. Pobiegnê do domu, bo trzeba byd³o napoiæ  rzek³ Sierio¿ka i popêdzi³ ku domowi.Wo³odzia nie rusza³ siê z miejsca.Nads³uchiwa³ co siê dzia³o w izbie.Obydwie kobiety szlocha³y i zawodzi³y ¿a³oSnie.Umilk³y jednak i coS mówi³y do siebie cicho, szeptem, niby spisek knu³y.28 Wkrótce z chaty wysz³a dziewczyna.Pod pach¹ nios³a grube zawini¹tko p³Ã³tna i ¿Ã³³t¹chustkê w niebieskie kwiaty.Ch³opak czu³ g³Ã³d, lecz nie opuszcza³ swej skrytki.Widzia³, jak powraca³ do domu Pawe³.Szed³, s³aniaj¹c siê, gada³ do siebie, wymachiwa³rêkami.Próbowa³ nawet zaSpiewaæ i zatañczyæ, lecz zachwia³ siê na nogach i ledwie nie run¹³na ziemiê.Wwali³ siê prawie nieprzytomny do domu, gdzie zbita, pokaleczona ¿ona szybko u³o¿y³ago na pos³aniu i Sci¹gnê³a buty.Wo³odzia s³ysza³, jak pijany ch³op chrapa³ i przez sen wykrzykiwa³ przekleñstwa.Wie-Sniaczka wysz³a przed furtkê i wygl¹da³a kogoS niecierpliwie.Pos³yszawszy kroki od strony ogrodu, zebra³a kilka kamieni, le¿¹cych na podwórku i u³o-¿y³a pod Scian¹ domu, dalej od okienka.Zbli¿y³y siê do niej dwie kobiety.Jedna z nich  NaSæka, o wystaj¹cym z pod fartucha brzuchu, sp³akana i wystraszona; dru-ga  ma³a, przygarbiona staruszka, znachorka wiejska.¯Ã³³ta, poorana czarnemi, g³êbokiemizmarszczkami twarz mia³a skupiony wyraz.Czarne, okr¹g³e, jak u ptaka, oczy biega³y nie-spokojnie. Zwolnij, ciotko, dziewczynê od dziecka!  szepnê³a wieSniaczka. Po ¿niwach, rublasrebrnego przyniosê! Na Chrystusa przysiêgam! Spieszcie siê, spieszcie siê!  mrucza³a, zakasuj¹c rêkawy, znachorka.Matka pomog³a NaSæce po³o¿yæ siê na kamieniach.Le¿a³a tak, ¿e brzuch wypi¹³ siê nibyrozdêty kad³ub konia, który pad³ przed trzema dniami i le¿a³ w lesie, gdzie o gnij¹ce och³apygryz³y siê psy.Staruszka poszpera³a ko³o ubrania dziewczyny i mruknê³a: Daj no, s¹siadko, deskê.WieSniaczka przynios³a ciê¿k¹, szerok¹ deskê, na której prano bieliznê.Znachorka, wykrzykn¹wszy niezrozumia³e s³owa zaklêæ podnios³a j¹ i z ca³ej si³y uderzy-³a le¿¹c¹ w brzuch.Rozleg³ siê zduszony jêk i cichy p³acz, po nim nowe ciosy.Trwa³o to d³ugo.Jêki, zgrzyt zaciSniêtych zêbów i g³uche odg³osy uderzeñ.Dziewczyna przeraxliwie krzyknê³a i zamilk³a. Ju¿.mruknê³a starucha. PrzynieS teraz wody i Swieczkê koScieln¹!Be³kocz¹c zaklêcia, pryska³a na nieruchom¹ NaSækê wod¹ i chodzi³a doko³a ze Swieczk¹w rêku, powtarzaj¹c bez przerwy: Panie, zmi³uj siê! Panie, zmi³uj siê!Matka pochyli³a siê nad le¿¹c¹ dziewczyn¹ i nagle odbieg³a, przecieraj¹c przera¿one oczy,chwytaj¹c siê za w³osy i szepc¹c: Ciotko Anno, NaSæka nie ¿yje.NaSæka nie ¿y  je!OpuSci³a siê na ziemiê i g³ow¹ t³uk³a o Scianê.GdzieS niedaleko, zagra³a harmonijka.Weso³e, wysokie nuty bieg³y w poSpiechu, goni¹c siê wzajemnie i figluj¹c.M³ody beztroski g³os Spiewa³: Wiosek trzy, osiedla dwa Osiem dziewczyn, jeden ja! Hu  ha !29 ROZDZIA£ III.Ca³a wieS zebra³a siê przed domem Chalina.Bia³a trumna, naprêdce zbita z desek heblowanych, sta³a na dwóch zydlach w prawymk¹cie chaty.Na pó³ce z czarnemi, zakopconemi obrazami pali³a siê Swieca woskowa.M³ody pop, ma³y, chudy, w wyszarza³ej sutannie i starej kapie z czarnego aksamitu odpra-wia³ mod³y.Rpiewa³ suchym g³osem, jakgdyby ca³¹ si³¹ woli hamuj¹c oburzenie.Niebieskieoczy co chwila zachodzi³y mu ³zami, mocno zaciska³ w bladej rêce krzy¿ i, ciê¿ko oddycha-j¹c, Spiewa³ urywane s³owa modlitw.Nie patrza³ na st³oczonych doko³a wieSniaków.Oczy kry³ pod opuszczonemi powiekami.Od czasu do czasu rzuca³ wzrok na umar³¹ NaSækê.Widzia³ jej zaostrzony nos, zmarszczki bólu ko³o ust i jedno mêtne, niedomkniête oko.Wtedy urywa³ pienia, ze Swistem wci¹gn¹³ powietrze i mocniej wpija³ siê chudemi palca-mi w metal krzy¿a.Nabo¿eñstwo dobieg³o koñca.Przebrzmia³y straszliwe, ³kaj¹ce s³owa: Ukój j¹, Panie, w przybytku Swiêtych Twoich!Ch³opi wynieSli NaSækê, d¹¿¹c szybkim krokiem na cmentarz, gdzie pas³y siê krowy, pozo-stawione bez dozoru, biega³y psy wSród chwastów, pogmatwanych zaroSli wikliny i powojów.Nad grobem dziewczyny szybko wyrós³ ma³y kopiec ¿Ã³³tej gliny, a nad nim  bia³y krzy¿drewniany bez napisu.Pan Uljanow zaprosi³ popa do siebie na herbat¹, mówi¹c do niego: Zdaleka przybyliScie, ojcze, znu¿eni jesteScie.Bardzo prosimy do nas!Chalin nie zatrzymywa³ kap³ana; rad by³, ¿e mo¿e pozbyæ siê nieznajomego popa z dale-kiej cerkwi parafjalnej.Obcy  uczony cz³owiek popsu³by ucztê pogrzebow¹, krêpowa³bywszystkich.Marja Aleksandrówna podtrzyma³a proSbê mê¿a.M³ody pop z ³agodnym, wstydliwym uSmiechem w milczeniu skin¹³ g³ow¹, zdejmuj¹cz siebie kapê ¿a³obn¹ i zawijaj¹c w czerwon¹ chustkê krzy¿, kropid³o i butelkê z wod¹ Swiê-con¹.Wytrz¹sn¹³ z kadzielnicy wêgle i spojrza³ na wieSniaków.Jedli, palcami bior¹c z ma³ej miseczki drobne szczypty kaszy pszennej i niecierpliwiespogl¹daj¹c na osieroconych rodziców, ³opatami równaj¹cych mogi³ê.Pan Uljanow, zaprosiwszy popa do sto³u, protekcjonalnym tonem wypytywa³ go o pleban-jê, o rodzinê, o sprawy koScielne.Pop, skromnie opuszczaj¹c oczy, odpowiada³ ostro¿nie, nieufnie. Z jakiego seminarjum jesteScie, ojcze?  spyta³a pani Uljanowa.30  Ukoñczy³em seminarjum kijowskie, a póxniej akademjê duchown¹ w Petersburgu,  na-zwisko moje  Czerniawin, Wissarjon Czerniawin. odpar³ cichym g³osem. Akademjê duchown¹!  zawo³a³ pan Uljanow. To¿ to najwy¿szy zak³ad naukowy, a wyojcze Wissarjonie, zagrzebaliScie siê w dziurze wiejskiej! Jak to mo¿e byæ?Pop podniós³ wylêk³e oczy i szepn¹³: Nie wiem, czy mogê otwarcie mówiæ.Bojê siê, ¿e ktoS pods³ucha. Nam mo¿ecie Smia³o mówiæ. rzek³a Marja Aleksandrówna. Wiem. szepn¹³ pop. Znam syna pañstwa  Aleksandra Iljicza. Ta ak?  zdziwi³a siê pani Uljanowa. Gdzie ksi¹dz spotyka³ go? W Kazaniu.Mamy wspólnych znajomych. odpar³ wymijaj¹co. Niech¿e ojciec opowiada, jak siê to sta³o, ¿e uczonego kap³ana pos³ano do takiej g³uchejparafji?Ojciec Wissarjon obejrza³ siê podejrzliwie i szepn¹³, pochylaj¹c siê nad sto³em: Jestem Scigany przez biskupa eparchjalnego i Swiêtobliwy Synod. Za co? Sprzeciwia³em siê polityce koScielnej, nie chcia³em byæ urzêdnikiem cerkiewnym, bomoje powo³anie  kap³añstwo, utwierdzenie w prawdziwej wierze Chrystusowej.Nagle siê o¿ywiaj¹c, Smielej i g³oSniej mówiæ zacz¹³: Rosja jest dzikim jaszcze, prawie pogañskim krajem, drodzy pañstwo! Kap³ani nasi po-winni byæ mosjonarzami! Przecie¿ nasz ciemny, niepiSmienny lud od chrzeScijañstwa nic niewzi¹³.Nic! Dawniej bi³ g³ow¹ o podnó¿ek drewnianego ba³wana Peruna, a teraz po tysi¹culat bije g³ow¹ przed malowanemi na drzewie ikonami.Bóg dla niego  to ikona, a o Duchunic nie wie.Nie wie, nie mySli i poj¹æ nie mo¿e! Mi³oSci, Swiat³a, nadziei i wiary niemaszwSród naszego ludu, a, co  straszniejsze, ten lud zuchwale odrzuca nawet najdrobniejsz¹oznakê wiary  modlitwê i staje siê ponurym bluxnierc¹!Umilk³, namySlaj¹c siê. Ch³op nasz modli siê o urodzaj, o zwiêkszenie roli, o odebranie jej od posiadaczy wiel-kich obszarów. ci¹gn¹³ dalej ojciec Wissarjon. Tylko to zaprz¹ta jego g³owê.Obietnic¹ziemi mo¿na zaprowadziæ go do nieba i do piek³a! Cesarz Aleksander II zwolni³ ch³opów, aleprzywi¹za³ ich do ma³ych szmatów ziemi, które nie mog¹ im daæ nic poza nêdznym bytemi ci¹g³¹ walk¹ z g³odem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl