[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przestudiował kartę zleceń i orzekł, że rzeczywiście leczył ciętam jakiś kowal, bo jak to? - podawać po dwa tysiące miligramów fenactilu i drugie tyleneuroleptyków, w przeliczeniu na haloperidol, tisercin, sordinol, a nie podawać ci aniparkopanu, ani pridinolu, to może wywołać straszne obawy pozapiramidowe, które mogąsię manifestować bólem.Powiedział, że wygląda jakby cię leczył jakiś dyletant, wstopniu co najmniej kretyna.Od jutra koniec z lekami.- Jesteś kochana ciociu - jeszcze raz wyraziłem swoją dogłębną wdzięczność.- To co chcesz robić? - zapytała.- Oglądać telewizję, a może coś poczytasz.Naprzykład Trzech muszkieterów , bo niedawno skończyłam.Doskonale relaksująca iodprężająca powieść.- O, co to, to nie: telewizja mnie drażni, a na czytaniu nie mogę się skupić nawetprzez dziesięć sekund - nawet gazeta do mnie nie dociera.To może skoro jużodpocząłem, pójdę na spacer do lasku.Bardzo jestem spragniony kontaktu z naturą,wszak byłem go pozbawiony przez długi czas.- Dobrze, to wez Corę i idzcie, a ja tu ogarnę trochę ten bałagan - powiedziaławskazując na torby z moimi rzeczami, które przywiozłem z Krakowa.I tak, od spaceru z psem zaczął się mój kilkumiesięczny pobyt u najukochańszejistoty pod słońcem.Co prawda, z lekami nie poszło od razu tak hop siup, bo okazało się,że organizm nawykły do syntetycznych narkotyków - różniących się od tychprawdziwych jedynie tym, że nie wywoływały ani euforii, ani żadnych przyjemnychdoznań - nie może się bez nich obyć i tak na przykład, po dwu dniach ich całkowitegoodstawienia, nie mogłem przełykać pokarmów i zjeść choćby łyżki zupy.Zmieniliśmyzatem taktykę i ograniczaliśmy je stopniowo.Przy okazji okazało się, że po podaniu jużpierwszych dawek pridinolu zaczął ustępować ból i z paraliżującego, przeszedł w fazędojmującego, następnie szybko stał się zaledwie dokuczliwym, a po kilkunastu dniachzniknął zupełnie.%7łycie stawało się piękne.Na początku obawiałem się, czy aby niezlasowano mi mózgu i czy nie zostanę półdebilem, który nie może zbliżyć się dotelewizora, i dla którego przyswojenie najprostszej informacji tekstowej będzieniemożliwe.Ale z czasem, jak ustępowało nasycenie lekami, zacząłem tolerować telewizor iczytać, wpierw ogłoszenia w gazecie, by w końcu pochłonąć całą opasłą trylogię Dumasao trzech muszkieterach.Na krótko po moim zainstalowaniu się w Rzeszowie odwiedziłamnie Artemida z moim bratem.I te właśnie chwile, jakie spędziłem z nimi, zupełniewolny od trosk, wspominam z rozrzewnieniem.Nawet to, że mówili na mnie: tucznik,spaślak, czy też opas.10.PosłowieCzy ktoś z was chciałby pójść do piekła? Oczywiście - połowa z was odpowie, żetak, że w piekle jest fajnie i świetne imprezy jakie wystawia Lucyfer, że najlepsze laskijuż tam są i można pić i ćpać do woli.Otóż - ćpać.To słowo wywołuje u wszystkichdziwne dreszcze - na tyle przyciąga, co i odpycha.Połowa z was, gdyby miała tylkookazję, to by przyćpała - a jeśliby to nie wiązało się z żadnymi konsekwencjami, to iwszyscy.Ale wierzcie mi nie na słowo, bo zaraz przeczytacie coś, co przekona was, żenarkotyki to najprostsza droga do piekła - tego po śmierci i za życia.puny to kołaczącesię miedzy nami dziwne istoty, które na pewnym etapie uzależnienia sprzedaliby matkę iojca za działkę - nie, nie po to, żeby poczuć haj, ale, żeby poczuć się normalnie.Tak jakwy czujecie się teraz, prawdziwy ćpun czuje się dopiero po zażyciu działki.Więc ćpunymają piekło już za życia.Główny bohater wpada w piekło najgorsze z możliwych, bo po zażyciu ogromnejilości narkotyków udaje się w swoją najdłuższa podróż - podróż do Tartaru - tej częściHadesu (królestwa podziemi) gdzie cierpienie - i to fizyczne - jest immanentną,przyrodzona częścią bytu.Cierpi on niesłychane katusze wywołane przez lekpsychotropowy, którym go tam faszerują jak dobrą kaczkę rodzynkami.Każdy zastrzykpotęguje tylko ból.Aż bohater Mirek mówi w końcu, że przekonał się o tym, że piekłojest miejscem, gdzie odbiera się najgorsze katusze i to nie w jakichś kotłach ze smołą, alew porządny militarny sposób przydzielanymi szprycami.Czy mamy żałować Mirka? Przecież dostał się na głębieTartaru z własnej woli.Czy aby z własnej? Gdyby wiedział do czego doprowadzigo flirt z narkotykami, to czy zabierałby się za nie.?Oczywiście, że nie - tylko że jego nikt nie ostrzegł, a wy po przeczytaniu książkinie będziecie już mogli powiedzieć, że nikt was nie ostrzegał.Więc jeśli mimo tosięgniecie po narkotyki, to znaczy że macie niepoukładane w głowach.Podsumowując już tedy krótko, co było największą przykrością w szpitalu,oprócz oczywiście bólu - to, że nikt mi na wstępie nie powiedział: panie Mirku, znajdujesię pan w szpitalu psychiatrycznym z podejrzeniem schizofrenii paranoidalnej.Może touchroniłoby mnie przed psychozą i nie dotknąłbym prawie samego dna - szóstego kręgupiekieł.A co wyniosłem z leczenia? Chyba jedyną pamiątką jaką stale noszę przy sobie iz którą się nigdy nie rozstanę, aż do śmierci, są moje blizny pod pachami - świadectwoszczególnej gościnności pierwszej nocy.Byłem dla wszystkich tak blisko, bo tuż obok nich, a przy tym tak daleko, bo aż wpiekle.- I nie byłem tam sam - Kraków - Brodła k.Alwerni, sierpień 2007MIREK KONIECZNYSEN O VICTORIITRYLOGIA NARKOMACSKAMaki nie rosną jużLa commedia � finitaPrologTego lata mogłem zrealizować wszystkie swoje marzenia - miałem bowiem wkońcu tyle pieniędzy, ile chciałem - wszakże pracowałem na ciepłej państwowej posadce,ponieważ byłem nauczycielem języka angielskiego w jednej z krakowskich szkółpodstawowych.Mianowicie pracowałem w szkole numer 1281.Wyleciałem z niej zhukiem po roku, wdałem się w konflikt z dyrektorką tejże wspaniałej wszechnicy.Polegał on na tym, że nie chciałem donosić jej tego, co mówili o niej uczniowie, którzypasjami rozmawiali ze mną o wszystkim na przerwach, które spędzałem przed wejściem,na polu, paląc papierosy2.Byłem zawsze otoczony wianuszkiem swoich fanów, którzyopowiadali mi o swoich problemach i dzielili się swoimi radościami.Najczęściej były toopowieści o zabarwieniu ambiwalentnym, gdyż na przykład jak zakwalifikować1 Z tego co wiem, szkoła nadal istnieje, mimo moich usilnych zabiegów, aby ją skompromitować.choćby takie opowiadanie, o jednej mocnej imprezie ośmioklasistów, podczasktórej dosłownie wszyscy rzucali pawie - z czego byli bardzo dumni - ale z całokształtu,nie tak do końca, albowiem miał miejsce nieprzyjemny incydent
[ Pobierz całość w formacie PDF ]