[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pieprz się, stary.Odpowiedz na pytanie.- Najpierw podaj mi drugie piwo.Michael O'Connell nachylił się i złapał ojca za koszulę, unosząc go zfotela.W tej samej chwili ojciec złapał syna za kołnierz i skręcił mu swe-ter tak, że chłopak zaczął się dusić.Patrzyli na siebie z odległości parucentymetrów.Potem O'Connell popchnął ojca z powrotem na fotel, a tenpuścił syna.Michael podszedł do telewizora.Przez chwilę patrzył na niego.367 - To tak spędzasz wieczory? Upijasz się i patrzysz w to pudło? Ojciecnie odpowiedział.- Za dużo telewizji wyjdzie ci bokiem.Wiesz o tym?Michael O'Connell poczekał sekundę, żeby jego ironiczne słowa do-tarły do adresata, i prawą stopą wyprowadził kopnięcie w stylu karateprosto w telewizor.Odbiornik spadł i rozbił się ekran.- Draniu.Zapłacisz za to.- Naprawdę? Co jeszcze mam zniszczyć, żebyś mi powiedział, co sięstało, kiedy do ciebie zadzwoniła? Jak długo tutaj była? Co ci obiecała?Co jej powiedziałeś?Zanim ojciec zdołał odpowiedzieć, podszedł do półki i zrzucił z niejbibeloty i fotografie.- To były pamiątki po twojej matce.Dla mnie nic nie znaczyły.- Mam się rozejrzeć i znalezć coś, co miałoby dla ciebie znaczenie?Co ci powiedziała?- Dzieciaku - wycedził ojciec przez zaciśnięte wagi - ja nawet niewiem, kim ta laska jest dla ciebie.I w co cię wkręciła, też nie wiem.Maszproblemy? Finansowe?Michael O'Connell popatrzył na ojca.- O czym ty mówisz?- Ktoś cię szuka, dzieciaku? Bo myślę, że zaraz cię znajdą, a wtedynie będą mili.Ale to już pewnie wiesz.- W porządku - powiedział powoli Michael O'Connell.- Ostatniaszansa, zanim dobiorę się do ciebie i zapłacę ci za każde bicie, które misprawiłeś, kiedy byłem dzieckiem.Czy dziewczyna o imieniu Ashley za-dzwoniła dzisiaj do ciebie? Czy powiedziała, żebyś jej pomógł zerwać zemną? Czy powiedziała, że jedzie tutaj, żeby z tobą porozmawiać?Stary nadal przyglądał się synowi, mrużąc przepełnione wściekłościąoczy.Ale zanim ogarnęła go furia, zdołał wydusić z siebie:- Nie.Nie, do diabła.%7ładnej Ashley.%7ładnej dziewczyny.Nic z tychrzeczy, o których mówiłeś.I to jest, do cholery, prawda, czy chcesz w towierzyć, czy nie.- Kłamiesz.Ty stary draniu, kłamiesz.Ojciec pokręcił głową i roześmiał się, co rozwścieczyło MichaelaO Connella jeszcze bardziej.Miał wrażenie, że stoi na parapecie i z tru-dem utrzymuje równowagę.Najbardziej pragnął teraz poczuć, jak jegopięści miażdżą twarz starego.Ale powiedział sobie, że musi się dowie-dzieć, jaki był powód, że go tu zwabiono.Nadal nic nie rozumiał.- Powiedziała.- Nie wiem, co powiedziała.Ale panna, jak tam do diabła się ona na-zywa, nie dzwoniła tutaj ani nie pojawiła się w drzwiach.368 Michael O'Connell cofnął się o krok.- Ja nie.- Myślał intensywnie.Nie rozumiał, dlaczego Ashley wy-słała go w podróż do domu, chyba że coś zamierzała.Nie rozumiał, na coliczyła.- Z kim masz kłopoty? - zapytał stary.- Z nikim.O co ci chodzi? - wyrzucił z siebie Michael, zły, że prze-rwano mu tok myśli.- Co to jest? Narkotyki? Poszedłeś na włam z jakimiś facetami i wy-stawiłeś ich potem do wiatru? Co takiego robisz, że forsiaści faceci cięszukają? Co im ukradłeś?- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - dziwił go zadowolony wyraztwarzy ojca.W tym momencie zrozumiał, że stary powinien być znaczniebardziej rozzłoszczony rozbitym telewizorem.Michael O'Connell pomy-ślał, że ojciec nie irytuje się, bo wie, że ktoś jeszcze tutaj jedzie.- Z kim ty się, kurwa, zadałeś, dzieciaku? Bo ktoś jest na ciebie na-prawdę wkurzony.- Kto ci to powiedział?Stary wzruszył ramionami.- Nic nie mówię.Po prostu wiem.Michael O'Connell się wyprostował.Nic tu nie ma sensu, pomyślał.Amoże właśnie ma.- Stary, dam ci wycisk.Musisz to zrozumieć.Jesteś stary, słaby, a jazadam ci ogromny ból.Teraz gadaj, o czym mówisz! - krzyknął z drugie-go końca pokoju.Zrobił dwa szybkie kroki i znów pochylił się nad ojcem,który uśmiechnięty nie ruszył się z fotela.Myślał, co zrobić, żeby zatrzy-mać syna w domu dłużej, żeby tajemniczy pan Smith mógł wszystkoprzygotować jak należy, bez względu na to, co by to było.Niecały kilometr od domu O'Connella Hope spostrzegła na ulicy kil-ka odrapanych, starych samochodów i pikapa z naklejonymi na karose-rii skrzydełkami harleya davidsona.Stały na poboczu, nieporządniezaparkowane.Widziała światło dochodzące z zaniedbanego domu, od-suniętego nieco od ulicy.Słyszała głośną rozmowę i hardrockową muzy-kę.Zrozumiała, że ktoś urządził sobie przyjęcie.Piwo i pizza, pomyślała,a na deser metamfetamina.Zatrzymała wynajęty wóz tuż za jednym zparkujących tam samochodów, żeby wyglądało, że jest jednym z gości.Szybko naciągnęła na siebie czarny kombinezon, który kupiła dla niejSally.Do kieszeni wepchnęła granatową kominiarkę i czapkę.Potemwłożyła rękawiczki chirurgiczne, a na nie skórzane rękawice.Wokółnadgarstków i kostek owinęła kilkakrotnie czarną taśmę izolacyjną, takżeby między kombinezonem, rękawicami i butami nie było widać anikawałka ciała.369 Plecak z pistoletem przerzuciła przez ramię i zaczęła biec truchtem wstronę domu O Connella.Przebranie sprawiało, że wtapiała się w mrok.W ręku trzymała telefon komórkowy.Zadzwoniła do Scotta.- W porządku, jestem tutaj.Kilkaset metrów od ciebie.Czego szu-kam?- Chłopak jezdzi pięcioletnią czerwoną toyotą z tablicami z Massa-chusetts - powiedział Scott.- Ojciec ma czarną półciężarówkę, która stoiczęściowo pod zadaszeniem.Jedyne światło na zewnątrz jest przy bocz-nych drzwiach.Tam wchodzisz.- Czy oni nadal.- Tak.Słyszałem, jak tam, w środku, coś się tłukło.- Ktoś jeszcze?- Nikogo więcej nie widzę.- Gdzie powinnam.- Przy daszku nad samochodem.Po prawej stronie.Leży tam mnó-stwo różnych narzędzi i części silnika.Będziesz mogła ich widzieć, asama pozostaniesz niewidoczna.- Okay - powiedziała Hope.- Obserwuj uważnie.Porozmawiamypózniej.Scott się rozłączył.Oparł się o ścianę starej, zrujnowanej stodoły i pa-trzył.Pomyślał, że jest bardzo ciemno.W tej wiejskiej części świata niebyło lamp ulicznych.Dopóki Hope nie wyjdzie z ciemności, wszystko bę-dzie dobrze.Ale zganił się.Uwaga, że wszystko będzie dobrze, nie miałasensu.%7ładne z nich nie wyjdzie z tego bez szwanku.Może poza Ashley,ale to ona była powodem ich działania.Scott zastanawiał się, czy Hope, która gra główną rolę w dramaciestworzonym przez ich troje, będzie w stanie opanować wątpliwości?Hope biegła zgięta wpół jak dzikie zwierzę, a nie sportsmenka, którąkiedyś była.Przecięła podwórze i wśliznęła się za boczną ścianę zadasze-nia nad samochodem.Przypadła do ziemi i przez chwilę starała się zo-rientować, co jest wokół niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl