X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez moment nie byłam pewna, czy tosen, czy jakiś okrutny miraż, ale już w�następnej chwili siedzia-łam i�jadłam.Było to jedzenie, jakie zwykle przyrządzają bab-cie, takie, które ma napełnić żołądek robotnika kopiącego rowyalbo pomocnika na farmie.Jadłam herbatniki, sos, zieloną fa-solkę z�płatkami migdałów, pieczone udko kurczaka.Były teżwielki kocioł gorącej kawy i�cały stół deserów.Gdy mój wzrok wrócił do normy i�znów mogłam mówić,dowiedziałam się, że trafiliśmy na obchody stulecia Kościo-ła metodystów w�Essex.W�Essex nie było zbyt wielu młodych50 � 51 rodzin, a�Kościół był episkopalny.Wszyscy w�suterenie dobrzesię znali,�a�większość była ze sobą w�jakiś sposób spokrewnio-na.Poznałam tego wieczoru wiele osób, które pózniej stały sięważne w�naszym życiu.Mężczyzna, który znalazł nas na ławce,nazywał się Wayne Bailey.W�kilka lat pózniej jego żona Donnazrobiła na drutach różowy sweterek z�białymi lamówkami i�takąsamą czapeczkę dla naszej malutkiej córeczki.Drobna, pomar-szczona kobieta, obok której siedzieliśmy, to była Pearl Kelly.Powiedziała nam tego wieczoru, że uwielbia jezdzić na rowerzei�że do czasu gdy przekroczyła dziewięćdziesiątkę i�nie była jużw�stanie przełożyć nogi przez ramę, jezdziła z�domu na przystańpromu, żeby dla rozrywki przepłynąć na drugą stronę jeziora.W�trzy lata pózniej doiłam krowę, gdy synowa Pearl przyniosłami wiadomość o�jej śmierci.Pearl przez całe życie mieszkała nafarmie niedaleko od nas.Jej stragan warzywny wciąż tam stoi,pokryty łuszczącą się farbą, z�pochylonym do ziemi słupem.Tego wieczoru wróciliśmy na farmę nakarmieni i�rozgrzani,dosłownie i�w�przenośni, niosąc ze sobą kawałki ciasta zawinię-te w�serwetki.Nie przywykłam do takiej zwykłej, codziennejżyczliwości i�nie przypuszczałam, że podobne społeczności ist-nieją jeszcze w�kraju, gdzie technologia, mobilność i�praca izo-lują ludzi od siebie.Tutaj sąsiad troszczył się o�sąsiada i�każdyczuł się odpowiedzialny za dobre samopoczucie innych.Znówwróciło do mnie rzewne wrażenie bezpieczeństwa, którego do-świadczyłam po raz pierwszy na widok pól Marka pełnych je-dzenia.Było to ckliwe, ale zupełnie pozbawione ironii uczucie.Jakaś szczątkowa część mojego umysłu próbowała przeciwkoniemu protestować, ale szybko się poddała.Następnego ranka wyruszyliśmy w�zimną mżawkę uzbrojeniw�znaleziony w�stodole szpadel.Dla kogoś, kto przywykł dożycia w�mieszkaniu o�powierzchni dwudziestu ośmiu metrów kwadratowych, z�widokiem ograniczonym do szerokości alei,i�dla kogo największą jednostką miary przestrzeni był kwartałbudynków, dwieście hektarów to niewyobrażalny ogrom, niezwykła farma, lecz całe lenno, niemal samodzielne państwo.Namapie Larsa posiadłość miała kształt wielkiego kwadratu o�bokupółtora kilometra, ograniczonego czterema drogami.Tu i�ów-dzie z�tego kwadratu poodcinane były fragmenty w�miejscach,gdzie przez lata sprzedano wydzielone pola i�działki.Gdy tak szliśmy, popadłam w�ponury nastrój.Próbowałamzrzucić to na pogodę i�na fakt, że nie piłam jeszcze tego dniakawy, ale prawda była taka, że narobiłam sobie nadziei, a�farma,w�mdłym porannym świetle, bardzo mnie rozczarowała.Zupeł-nie nie przypominała tej, którą wyobrażałam sobie wcześniej.Tamta miała leżeć na wzgórzach, pośród szachownicy pól, i�miećdobrze utrzymane budynki.Nie powinna być nawet w�przybli-żeniu tak wielka ani położona na takim odludziu, a�już na pew-no nie miała być bagnista.Najpierw ruszyliśmy na północ.Nasze stopy zostawiały mo-kre ślady w�nasiąkniętej wodą ziemi.Przeszliśmy górą przezchwiejny płot, przedarliśmy się przez gęste zarośla i�znalezliśmysię na dwudziestohektarowej łące, którą skoszono poprzednie-go wieczoru.Przez podeszwy butów czułam szorstkie ścierni-sko.Mark wbił szpadel w�ziemię.Pod warstwą błota znajdowałasię czysta glina.Wiedziałam dość, by rozumieć, że to niedobrze.W�mokrym roku korzenie zgniją, a�w�suchym glina popękai�stwardnieje na cement.Pod ciężarem maszyn taka gleba sta-nie się jeszcze bardziej zbita i�pozbawiona tlenu.Nastrój Markaopadł, podobnie jak mój.Tą samą drogą wróciliśmy do dwóch największych budynków.Były ogromne, zbudowane z�czerwonej cegły, z�przepaścistymisąsiekami w�środku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl
  • Drogi uĚĽytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.