[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Potrzebuję noża i pomocy.Zza mnie doszedł krzyk.Mocny, przenikliwy krzyk, który nawet nie brzmiał tak,jakby pochodził z ludzkiego gardła.Krzyk Rhoana, nie Younga.Wiedział, że Liander umiera.Byli partnerami duszy i mógł to poczuć.Nie, nie, nie!Bójka za mną się wzmogła.Chciałam spojrzeć, chciałam zobaczyć, czy z moimbratem było wszystko w porządku, ale się nie ośmieliłam.Musiałam najpierw zająć sięjego kochankiem, ponieważ bez Liandera, nie miałabym już brata.- Ja nie umieram  szepnął Liander, jego skóra była bardzo blada, a ciało drżało.Nie umrę, Rhoan.Obiecuję.Nie mógł dotrzymać tej obietnicy.Nie wtedy, gdy szybko nie otrzyma pomocy.Boże, gdzie byli ci pieprzeni lekarze?Gdzie, do diabła, był Quinn?Ledwie o tym pomyślałam, a on już był.- Przytrzymaj go  powiedział i coś srebrnego zabłysło do góry.Nagle Lianderspadł bezwładnie w moje ramiona, a ja mruknęłam cicho, przyciskając go do siebie.Moje ciało drżało z wysiłku nie pozwalając mu spaść.Quinn uwolnił drugiego mężczyznę i opuścił go na ziemię, a potem przeszedł nadnim i wrócił do mnie.- Okej, mam go  powiedział, przejmując ode mnie ciężar ciała Liandera.- Ostrożnie  powiedziałam z paniką w głosie. Kawałki jego wnętrznościwyciekają z rany.- Prawdopodobnie jelita cienkie. Nie patrzył na mnie, ale na Liandera, łagodniedotykając obszaru jego podbrzusza. Czy coś tutaj boli?Liander potrząsnął głową.Quinn mruknął.- Na szczęście, nie ma obrażeń wątroby ani śledziony. Spojrzał na mnie.Widziałem podręczną apteczkę w samochodzie.Pobiegnij i przynieś ją.~ 247 ~ Nie miałam pojęcia, jak, do diabła, podręczna apteczka miała pomóc, ale się niesprzeczałam.Po prostu wstałam i pobiegłam.Rhoan walczył jak wariat, ale toprawdziwy wariat był bity na krwawą miazgę.Rhoan nie miał zamiaru szybko go zabijać.Nie miał jeszcze zamiaru użyć słupkówleżących w pobliżu na ziemi.Young musiał najpierw zapłacić.A ja nie miałam nic przeciwko temu.Naprawdę nie miałam.Dobiegłam do samochodu, rozsunęłam energicznie drzwi, i zobaczyłam apteczkęna tylnym siedzeniu.Jak tylko ją złapałam, usłyszałam syreny i nadzieja wstrząsnęłamoim ciałem.Przyjechali na czas, by go uratować.Miałam taką nadzieję.Musiałam w to wierzyć.Dla dobra Rhoana, i dla mnie.Wróciłam z powrotem na polanę, tak szybko jak mogłam, i opadłam przy Quinnie.Skóra Liandera była blada i wilgotna, a jego oddech był szybki.- Wstrząs  oznajmił Quinn. Są tam sterylne bandaże?Moje palce drżały tak mocno, że zanim otworzyłam apteczkę musiałam kilka razypróbować.- Tak  powiedziałam, patrząc na niego.- Otwórz jeden i daj mi.Zrobiłam tak i dodałam.- Jest wilgotny.- Doskonale. Przykrył nim wyciekające jelita. Czy jest tam jakiś dużybrzuszny, albo uniwersalny?- Jest gruby bandaż.- To podaj.W powietrzu rozległ się krzyk, ochrypły dzwięk bólu, który niósł się i niósł, itrochę brzmiał jak słowa.Moje oczy, moje oczy&Rhoan wciąż dokonywał zemsty.Zamknęłam oczy i powiedziałam.~ 248 ~- Rhoan, skończ to.Liander cię potrzebuje. Popatrzyłam na Quinna. Karetkajuż tu jedzie.- W takim razie idz tam i sprowadz ich tutaj szybko. Jego głos był ponury.Musimy zabrać go do szpitala.Wstałam i odwróciłam się.Zobaczyłam, jak Rhoan złapał Younga za szyję izłamał mu kark.Słychać było pęknięcie i Young opadł bezwładnie.To nie byłzabójczy ruch, ponieważ złamana szyja w pełni nie zabijała wampira, ale na pewno gounieruchamiała.Zamknęłam oczy.- Skończ już, Rhoan.Spojrzał na mnie przelotnie, jego okrwawiona, wolna od uczuć, twarz, jegospojrzenie, wciąż było zabójcze.A potem obrócił się, chwycił kołek i wbił w serceYounga.Young krzyknął, ale dzwięk nagle ucichł, kiedy z rany buchnął niebieskiogień, rozprzestrzeniając się szybko po ciele Younga, trawiąc go i niszcząc.Rhoan przez chwilę patrzył na to beznamiętnie, a potem się odwrócił.Jegospojrzenie powędrowało obok mnie i wtedy jego twarz się skurczyła, by szlochającpodbiec do Liandera.Oparłam się instynktowi złapania go, pocieszenia, i pobiegłam znalezć jedynąnadzieję, jaką miał Liander. ~ 249 ~Rozdział 1 11Dwadzieścia cztery godziny pózniej, siedziałam w szpitalnej poczekalni, trzymającza rękę mojego brata i mając nadzieję na lepsze.Liander stracił dużo krwi i miał teraz operację, podczas której zszywali mu jelita ibrzuch.Mógł być wilkołakiem, ale były takie rany, z których nawet wilkołak nie zdołasię wyleczyć bez pomocy.Rhoan nie powiedział ani słowa, odkąd tu przyjechaliśmy.W porównaniu dozawiadomionych rodziców Liandera, którzy natychmiast przyjechali, po prostutrzymał mnie za rękę i wpatrywał się w ścianę, z pustym wyrazem twarzy.Nie pozwalając sobie na myślenie.Nie pozwalając sobie na odczuwanie.Pod pewnymi względami, sam brak uczucia przerażał mnie, po prostu dlatego, żewiedziałam, że to wszystko jest tam, duszone w sobie, gotowe wybuchnąć, kiedystanie się najgorsze.I nie byłam pewna, czy ktoś z naszej czwórki będzie zdolnypohamować jego gniew i żal, gdyby Liander odszedł.Miałam tylko nadzieję, że Ben ma rację.Nadzieję, że nie jest wyjątkiem od reguły,i strata partnera duszy niekoniecznie oznacza śmierć.Nie chciałam stracić mojegobrata  a już szczególnie nie w ten sposób.Przełknęłam gorzki smak strachu i odepchnęłam negatywne myśli.Liander będzieżył.Obiecał to, a nie był facetem, który lekko składa obietnice.Quinn wrócił do poczekalni z tacą kaw w swoich rękach.Postawił ją na małymstoliku przed nami, a potem zaproponował po jednej rodzicom Liandera.Yann, cięższawersja Liandera, potrząsnął głową, ale Raina  srebrny wilk  przyjęła kubek zwdzięcznością, a mały uśmiech podziękowania rozbił niepokój wyryty na jejzmarszczonej twarzy.Quinn podał mi kubek i też wzięłam go z wdzięcznością, sącząc gorący płyn ikrzywiąc się trochę na jego gorzki smak.Szpitalna kawa była równie niedobra jak to,co mieliśmy w biurze.~ 250 ~- Rhoan?  odezwał się Quinn, oferując mu jeden z plastikowych kubków.- Nie, dziękuję.- Rhoan&  zaczęłam, ale przerwał mi ostro.- Nie!Jego głos był ochrypnięty od mieszaniny niepokoju i ledwie tłumionej furii  czylitego, czego nie było widać na jego twarzy.Uścisnęłam jego rękę.Mogłam sobie tylkowyobrazić, przez co przechodził, i chociaż jego reakcje były bardzo denerwujące w tejchwili, to były również całkowicie zrozumiałe.Do diabła, nie było mowy, żebym byłatak spokojna, jak obecnie był on, gdyby to mój partner leżał na sali operacyjnej.Quinn usiadł przy mnie, przyciskając swoje ciepło do mojego boku i, w tensposób, pomagając wygrać z chłodem grożącym, że mnie obezwładni.On, tak jak ja,czuł zapach starej krwi, ale mój zapach był również zmieszany z aromatem strachu ipotu, a to było zdecydowanie nieprzyjemne.Tak, jak moja sukienka, która stała sięsztywna i niewygodna z tą całą krwią na niej zaschniętą.Pociągnęłam lekko zamateriał.To była już kolejna sukienka, która wyląduje w śmieciach.Ta robotawprowadzała zamęt w mojej szafie.I w moim życiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl