[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cheryl też podeszła, żeby zobaczyć.A tam, spoglądając pustym wzrokiem ponadswoim numerem identyfikacyjnym, była Betty Smith - czyli Sally Beth Roe.- Lepiej zadzwonię do Marshalla - powiedziała Bernice łamiącym się głosem.- Już onmi za to podziękuje.- A Sara Barker? - zapytała Cheryl.- Sally Roe mieszkała w jej pensjonacie.Może onacoś wie o jej planach.- Zadzwoń do niej.Bernice skontaktowała się z mieszkaniem Cole'ów w Bacon's Corner.Tym razemodebrał Ben Cole.- Dostałaś fax? - zapytał.- Tak, Ben, bardzo dziękuję, i podziękuj Bev.Muszę rozmawiać z Marshallem.- Hm, ciągle go nie ma, poluje na informacje. - No, ja dla niego trochę mam.Niech do mnie zadzwoni, dobrze? Będę albo w biurzeClariona, albo w domu.* * *W szkole powszechnej pan Woodard rozpływał się w uśmiechach i był ujmującogrzeczny, kiedy nad kontuarem w sekretariacie podawał Kate Hogan program: Jak odnalezćprawdziwe ja.- Proszę bardzo.Nakaz właściwie nie był potrzebny.Na pewno byśmy to prędzej czypózniej znalezli.- No cóż, nigdy nie zaszkodzi pobudzić trochę pamięć - powiedziała Kate.- Bardzodziękuję.Szybkim krokiem wróciła do samochodu, z grubym skoroszytem pod pachą.Prawienie mogła uwierzyć, że naprawdę zdobyła ten dokument.Pozostawało tylko pytanie, czyznajdą się w nim jakieś odpowiedzi, potwierdzenia domysłów.Kiedy wsiadła do samochodu, otworzyła program na stronie tytułowej.Wydawca: Ośrodek Studiów nad Edukacją  Omega", Fairwood, Massachusetts.Tytuł:  Jak odnalezć prawdziwe ja.Studia nad poczuciem własnej wartości i rozwojemosobistym dla czwartoklasistów".Autorzy: Dee Danworth i Marian Newman.Przeczytała każde słowo na stronie tytułowej, a potem prędko przebiegła wzrokiempierwsze strony w poszukiwaniu jakichś wskazówek, czegokolwiek, co mogłoby się wiązać zSally Roe.Bezskutecznie. No cóż.Jeśli w tym coś jest, to na pewno się znajdzie." Włączyła silnik i pojechaław stronę domu Cole'ów.* * *Kiedy Bernice zadzwoniła do Hanka Busche'a, była bliska płaczu.- Ona tu była, Hank, tuż pod moim nosem, a ja na to nie wpadłam, nawet do głowy minie przyszło! Ona jest w niebezpieczeństwie, mogliśmy jej pomóc, a ja ją puściłam!Hank był tak samo zdumiony i przerażony.- O rany! Nie! Rozmawiałem z nią, kiedy była u Barkerów, i czułem wtedy taki impulsod Pana.Po prostu wiedziałem, że ona naprawdę jest w potrzebie.- Musimy się modlić, żeby ją znalezć, żeby do mnie napisała, zadzwoniła, żeby dałanam jakikolwiek znak. - Zadzwonię w parę miejsc.Ruszymy coś.Triskal i Krioni poszybowali wysoko ponad Ashton, szeleszcząc skrzydłami irozsiewając wokół perliste, roziskrzone wstęgi światła.W całym mieście zaczynały sięmodlitwy, a Duch Boży poruszał się z jeszcze większą mocą.- No - powiedział Krioni.- Coś się powinno zacząć ruszać w Bacon's Corner!- Miejmy nadzieję, że nie jest za pózno.W całym Ashton, jednomyślnie, bez względu na to, gdzie się znajdowali, wszyscyświęci uklękli do modlitwy: przy łóżku, przy kanapie, przy krześle w salonie, w garażu przystarym gruchocie, przy telewizorze, który wyłączono w tej ważnej chwili, przy zlewie, gdzienaczynia tonęły w mydlinach.Niektórzy byli z wizytą u znajomych - wszyscy razem klękali,by szukać oblicza Pana.Uczniowie przerwali pracę domową, by pomodlić się krótko,dziadkowie i krewni w całym kraju dołączyli się do modlitwy przez telefon.Modlili się za tę kobietę, tę nieznajomą, tajemniczą, udręczoną podróżniczkę - SallyBeth Roe.Modlili się o jej bezpieczeństwo i żeby znalazła to, czego szuka.Przede wszystkim jednak modlili się, żeby zwróciła się do Boga i poznała JezusaChrystusa.Modlili się o pewne miejsce, o którym nigdy przedtem nie słyszeli: o Bacon Corner.Błagali Pana o tamtejszych wierzących i prosili o prawdziwe zwycięstwo pośród oblężenia iwalki.Związali złe duchy w Imieniu Jezusa i Jego mocą i zabronili im czynić dalsze złowśród tamtych ludzi.Bernice zrezygnowała z kolacji, żeby pościć do rana.Siedziała na kanapie u siebie wmieszkaniu, modliła się i czekała na telefon.Nareszcie, koło siódmej, zadzwonił.- Halo!- Bernie? Tu Marshall.- Marshall!Bernice nie mogła wydusić ani słowa więcej.- Halo?W końcu zdobyła się na wyrzucenie tego z siebie.- Marshall, ona tu była!Marshall od razu wiedział, o kim mowa, ale nie mógł uwierzyć.- Czy mówimy o Sally Roe?- Była tu, Marshall, akurat tu, w Ashton!- A gdzie jest teraz?Bernice opadła na kanapę, serce w niej zamarło. - Nie wiedziałam, że to ona, dopiero jak wyjechała z miasta autobusem.Mieszkała uSary Barker.Bernice opowiedziała mu wszystko, co wiedziała: jak poznała Sally Roe w kościele,jak jadła z nią lunch, jak chciała z nią porozmawiać w Clarionie, ale miała za dużo roboty.Marshall w tej chwili był zapewne najbardziej załamanym człowiekiem na ziemi.Bernice wyczuła, że próbuje to ukryć, że próbuje być uprzejmy i opanowany.- Musimy ją znalezć, Bernie.Musimy ją znalezć.- Wiem.- A nie mówiła nic o procesie?- Zledzi go, Marshall.Czytała kawałek z dalekopisu, który dziś przyszedł, i jakieśartykuły z dzienników na ten temat.Zdaje się, że to ostatnie orzeczenie ją zdenerwowało.Marshall zamilkł na chwilę.Bernice już wyobrażała sobie, jak z nerwów zaczynaprzeżuwać książkę telefoniczną.- No.a mówi do rzeczy?- Bardzo do rzeczy, inteligentnie, jasno.Zdaje się, że jest bardzo spragniona duchowo.Rozmawiałyśmy o Jezusie i Krzyżu w niedzielę przy lunchu.Chyba tego nie zaakceptowała,ale zrozumiała na pewno.Dodała jeszcze:- Ale unikała rozmowy na swój temat.Zamknięta w sobie.Słowa o sobie niepowiedziała.- To brzmi dokładnie tak, jak wszelkie inne relacje na jej temat.Dostałaś te zdjęcia odBena?- Tak, przez fax.To ona.- Dziś w końcu dostałem ten program: Jak odnalezć prawdziwe ja.- Przestań, nie powiesz mi.- Nie powiem.Nie ma żadnego wyraznego związku.Ale zawartość dokładniepotwierdza to, co Nancy Brewer wyczynia z dzieciakami w swojej klasie, oczywiścieznajoma humanistyczno-kosmiczna papka: kolektywizm, świadomość globalna, zmienionestany świadomości, relatywizm.- Czyli stare znajome  izmy".- Ale nigdzie najmniejszej wzmianki, że Sally Roe ma z tym coś wspólnego.Więcnadal nie wiemy, o co chodziło w tym niedoszłym morderstwie i co w ogóle Sally Roe ma ztą sprawą wspólnego.Masę czasu na to straciłem, chyba niepotrzebnie.- Wzięła mój numer telefonu i adres. - %7łartujesz!- Więc jest jeszcze jakaś nadzieja.- Może.Mamy nadzieję na wiele rzeczy.Módl się cały czas.- Marshall, my się tu wszyscy za was teraz modlimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl