X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła, jak serce podskakuje jej do gardła.Szybciej! Szybciej!Drzwi się otworzyły.Kelly odsunął się.- Masz tylko dwie minuty.Musisz jeszcze stąd wyjść.- Dzięki.- Nerwowo przeglądała zawartość pierwszego pudełka z dyskami.- Nie ma go tu.- Sięgnęła podrugie._ Tutaj też, cholera.- Czas się kończy.- Nie ma.- Nagle Zobaczyła dysk na dnie pudełka.Kod Sanborne'a, który był na dysku z REM-4.- Znalazłaś?- To nie jest ten sam dysk.Nie wiem, czy._ Stanęła na nogi, rozglądając się po pokoju.Potrzebny był jejlaptop.Zoba�czyła jeden w rogu, rzuciła się w jego stronę.- Muszę go skopiować.Kelly zaklął cicho.- Nie mamy czasu.Znalazła na biurku czysty dysk i włączyła laptopa.Musi najpierw zapisać go na dysku laptopa, potemskopiować.- Nie przyszłam tu po to, żeby wyjść z pustymi rękami.- Więc wez ze sobą ten cholerny dysk.- Zrobię to - powiedziała zaciekle.- To chyba nic jest właściwy dysk, ale należy do Sanborne'a.Może sięprzydać.- Spojrzała za siebie.- Idz już.Musisz wrócić, zanim włączy się światło.Wykasuję dysk zlaptopa, włożę dysk do sejfu i zamknę go.Zajmie mi to chwilkę.Spojrzał na zegarek i ruszył w stronę drzwi.- Najwyżej trzy minuty, Sophie.W przeciwnym razie nie będziesz miała czasu wyjść.Zniknął za drzwiami.Boże, żeby ten komputer zechciał odpalić.Włączył się!Kopiowanie zajęło trzy minuty.Skasowała kopię z dysku laptopa, włożyła oryginał do sejfu i zamknęła go.Wybiegła na korytarz w stronę schodów ewakuacyjnych.Mniej niż dwie minuty.Pędziła co tchu.'Po chwili wybiegła z klatki schodowej.Wciąż miałajeszcze minutę.Rzuciła się na drzwi i otworzyła jej gwałtownie.Zapaliły się światła.- Szybko.- Krzyknął Royd, złapał ją za rękę i ruszył w stro�nę parkingu.Wepchnął ją pod pierwszysamochód.- Idiotko, dlaczego tak długo?- Zamknij się.Musiałam.- Nie mogła złapać oddechu.- Odesłałam Kelly'ego wcześniej.Miał wystarczająco dużo czasu, żeby wrócić.- Jeśli nas złapią, to po nas.Módlmy się, żeby wszyscy pobiegli do środka sprawdzić, co się stało.- Nie możemy wyjść bramą?- Posłali tam strażników, żeby zobaczyli, czy nikt się nie włamał.Na razie będziemy musieli tu zostać imieć nadzieję, że uda nam się kiedyś stąd wydostać.- Na tym parkingu? - zdziwiła się.- Nie.Pozwolimy się wywiezć stąd jednym z tych vanów.- Co?- Masz lepszy pomysł? - spytał sarkastycznie.- Nie.Ale jestem prawie pewna, że to się nie uda.- Ja też.Ale nie mamy wyjścia.Nie możemy wrócić do zakładu i dać się postrzelić, kiedy będziemypróbowali przedo�stać się przez bramę.Mam nadzieję, że nie zostawiłaś żadnych śladów.Zostawiła? Spieszyła się, ale starała się być ostrożna.- Nie podoba mi się ta cisza.- Nie myślałam, że będziemy mieli problem.- Mam nadzieję, że nie - powiedział chłodno.- Nie mam zamiaru dać się złapać.Teren wokół ciężarówek wydawał się pusty.Może nie było w nich nic ważnego i wszyscy pobiegli dozakładu sprawdzić, co się stało.,.- Wchodz! - Royd popchnął ją w stronę jednej z ciężarówek i szybko wszedł za nią.Rozejrzał się dokoła Generated by Foxit PDF Creator � Foxit Softwarehttp://www.foxitsoftware.com For evaluation only.na stojące tam meble.- Metalowa szafka.- Podszedł do niej i otworzył drzwi.- Cholera, szuflady -wymamrotał.Sięgnął do kieszeni i wyjął z niego niewielki przedmiot.- Obserwuj wejście, tymczasem japozbędę się tych szuflad.Przeczołgała się na tył samochodu.- Co to? Scyzoryk armii szwajcarskiej?- Lepiej wyposażony, ale ten sam pomysł.Co tam się dzieje?- Sporo.Strażnicy się kręcą.Pospiesz się!- Spieszę się.Jeszcze tylko jedna szuflada.Ta na górze może zostać.- Idzie tu strażnik.Nie, zatrzymał się.Rozmawia z kimś.- Już.- Wstał, wziął szuflady i położył je za kanapą, która stała w rogu.- Chodz.Nie będzie wygodnie, alezmieścimy się oboje.- Nie jestem pewna.Karłem nie jesteś.- Nie doceniasz mnie.- Wczołgali się do środka.- Za to ty jesteś wystarczająco chuda.Teraz cicho,dopóki nie uruchomią silnika.Znowu ciemność.Bliskość.Strach.Serce waliło jej tak mocno, że była pewna, że Royd to słyszy.- W porządku - wyszeptał.- Nie są zbyt rozgarnięci, w przeciwnym razie nie zostawiliby otwartych drzwi.Mamy szansę, i.e nie będzie im się chciało przeszukać ciężarówki.Skinęła głową, ale nic nie powiedziała.Nie chciała ryzykować, że ktoś ich usłyszy.Pięć minut.Dziesięć minut.Dwadzieścia minut.Trzydzieści minut.Czterdzieści minut.Drzwi ciężarówki zamknięto z taką siłą, że metalowa szafka cała się zatrzęsła.Sophie poczuła ulgę.Po chwili silnik został uruchomiony.Dlaczego zatrzymali ich przed główną bramą? Nie, puścili.- Mówiłem ci, że będzie dobrze - powiedział Royd.- Kelly jest ekspertem.Prawdopodobnie niezorientowali się, że prąd wyłączono specjalnie.- Nienawidzę ludzi, którzy mówią "mówiłem ci".- Przyznaję, że mam taką słabość.Tak często mam rację, że to zaczyna ludzi wkurzać.%7łartował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl