X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbliżali się do rozwidlenia dróg.Nick gwałtownie skręcił w lewo,kierując się do Canterbury.Peugeot o mało nie przegapił skrętu, zahaczyło pobocze i w ostatniej chwili wydostał się na właściwą drogę.Usłyszała głos Nicka, niski i spokojny.- Kiedy zaczną strzelać, masz się schylić.Postaram się jak najdłużejutrzymać nas na drodze.Jeżeli samochód się przewróci, natychmiastuciekaj.Silnik może wybuchnąć w każdej chwili.- Nie zostawię cię!- Zostawisz.- Nie!- Do cholery, zrobisz to, co powiedziałem! Peugeot był tak blisko, żeSarah widziała zębykierowcy odsłonięte w koszmarnym uśmiechu.- Dlaczego jeszcze nie strzelają? - zawołała.Peugeot uderzył w tył ichsamochodu.Nick musiałmocno trzymać kierownicę, żeby nie wypaść na pobocze. Tess Gerritsen129- Właśnie dlatego - powiedział.- Chcą nas zepchnąć z drogi.Kolejne uderzenie, tym razem z lewej strony.Nick rozpaczliwymmanewrem utrzymał samochód na drodze.Usłyszeli ryk silnika peugeota.Teraz jechali już obok siebie.Sparaliżowana strachem Sarah wpatrywała się w twarz zabójcy.Jegojasne, niemal białe włosy opadały na szkła przeciwsłonecznychokularów.Miał zapadnięte policzki obciągnięte matową skórą.Uśmiechał się do niej.Jakimś skrawkiem świadomości zarejestrowała przeszkodę na drodze.Usłyszała gwałtowne westchnienie Nicka i spojrzała przed siebie.Pędziliwprost na stojący samochód.Nick szarpnął kierownicą w prawo.Wpadli na przeciwległy pas ruchu.Rozległ się pisk opon, kiedy rozpędzone samochody próbowały ichomijać.Przed oczami mignęło jej zielone pole.Wpiła wzrok w dłonieNicka, próbującego opanować kierownicę.Gdzieś z tyłu doszedł do niejmetaliczny huk i brzęk tłuczonego szkła.Zwiat nagle się zatrzymał.Stali na środku pola pośród stadazaskoczonych krów.Serce Sarah znów zaczęło bić, przestaławstrzymywać oddech.W tej samej chwili Nick nacisnął pedał gazu iwyjechał na drogę.- To ich trochę zatrzyma - mruknął.Ta uwaga niemal ją rozbawiła.Spojrzała do tyłu.Peugeot leżał na boku.Mimo 130TELEFON PO P�ANOCYsporej odległości widziała wykrzywioną grymasem wściekłości twarzjasnowłosego kierowcy.Szybko zniknął im z oczu.- Nic ci nie jest? - zapytał Nick.- Wszystko w porządku - zapewniła go.Usta miała kompletniewyschnięte.- Jedna rzecz jest pewna.Nie możesz pojechać dalej sama.Sama? Aż zadrżała z przerażenia.Nigdzie nie pojedzie sama.Droga znowu się rozwidlała.Znak na zachód kierował do Canterbury iLondynu.Nick skręcił na wschód do Dover.- Dokąd jedziesz? - spytała zaskoczona.- Nie możemy wracać do Londynu.- Przecież potrzebujemy pomocy.- Już mieliśmy pomoc.Nie bardzo się nam przydała.Mam dość takiejochrony.- W Londynie będzie bezpieczniej.Potrząsnął głową.- Mylisz się.Właśnie tam będą nas szukać.A my nie możemy liczyćnawet na naszych własnych ludzi.Może spieprzyli sprawę, a może to cośznacznie gorszego.Coś gorszego? Chodzi mu o zdradę? Wydawało jej się, że koszmar sięwreszcie skończył, że zapukają do drzwi ambasady i znajdą się wbezpiecznych ramionach CIA.Nie przyszło jej do głowy, że ludzie,którym zaufała, mogą pragnąć jej śmierci.- CIA nie zabija swoich ludzi - zauważyła. Tess Gerritsen131- Zastanów się tylko.%7ładen agent nie siedzi spokojnie, kiedy podrzynamu się gardło.To musiał zrobić ktoś, kogo znał i komu ufał.Ktoś z Firmy.Potrząsnęła głową z rozpaczą.- Co teraz zrobimy? - spytała bezradnie.Spojrzał na zegarek.- Jest dwunasta trzydzieści.Zostawimy samochód i wsiądziemy w Doverna prom.W Calais złapiemy pociąg do Brukseli: A potem znikniemy.Przynajmniej na jakiś czas.Patrzyła tępo przed siebie.Na jakiś czas? To znaczy na jak długo? Nazawsze? Czy tak jak Eve już do końca życia będzie musiała uciekać?Zaledwie godzinę temu na klifie w Margate wiedziała, co ma robić.Znalezć Geoffreya i dowiedzieć się prawdy o ich małżeństwie.Teraz jejcel był inny, wprost fundamentalny, przy którym wszystko inne traciłoznaczenie.Musi ocalić życie.Widziała, że Nick mocno zaciska dłonie na kierownicy.On także się boi.To uświadomiło jej ogrom zagrożenia.- Do kogo możemy mieć zaufanie?- Do nikogo.Ta odpowiedz potwierdziła jej najgorsze obawy.Roy Potter chwycił słuchawkę po pierwszym sygnale i natychmiastwłączył przycisk magnetofonu.Głos Nicka 0'Hary przebijał się przezszumy i trzaski międzynarodowej centrali. 132TELEFON PO P�ANOCY- Mam ci jedną rzecz do powiedzenia.- O'Hara? - krzyknął Potter.- Gdzie jesteś?- Znikamy.Trzymaj się od nas z daleka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl