[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brad jednÄ…rÄ™kÄ… trzymaÅ‚ siÄ™ kurczowo wystajÄ…cego z gleby korze­nia, a drugÄ… rÄ™kÄ… Å›ciskaÅ‚ Lexie za kostkÄ™.Dziewczyn­ka wpiÅ‚a dÅ‚onie w ziemiÄ™, przed oczami majÄ…c jedynie~ 304 ~ fale rozbryzgujÄ…ce siÄ™ na poszarpanych skalach.BradusiÅ‚owaÅ‚ wciÄ…gnąć jÄ… wyżej, nie puszczajÄ…c jednocze­Å›nie korzenia.Lexie szlochaÅ‚a histerycznie, szarpiÄ…csiÄ™ i utrudniajÄ…c Bradowi przyciÄ…gniÄ™cie jej bliżej.Reid ruszyÅ‚ w dół najszybciej jak mógÅ‚, Å›lizgajÄ…c siÄ™na stromym zboczu.Każdy jego krok uruchamiaÅ‚ la­winy maÅ‚ych kamyczków.Wreszcie usiadÅ‚ i zaczÄ…Å‚ostrożnie zjeżdżać w dół.Nie miaÅ‚ pojÄ™cia, jak zdoÅ‚awciÄ…gnąć Lexie, kiedy już siÄ™ do niej zbliży, nie byÅ‚jednak w stanie patrzeć na tÄ™ scenÄ™ bezczynnie.NiemógÅ‚ jej stracić.Nie pozwoli jej zginąć.Brad patrzyÅ‚ na niego w mrocznym skupieniu.Reidprzelotnie pomyÅ›laÅ‚, czy morderca nie puÅ›ci córkiw przepaść i nie zastrzeli go, zanim zdoÅ‚a do nich siÄ™zbliżyć.Nie mógÅ‚ siÄ™ jednak zatrzymać.- Lexie! To ja, Reid.Uspokój siÄ™, proszÄ™.ZabiorÄ™ciÄ™ do domu, dobrze?ByÅ‚ już blisko, niemal mógÅ‚ chwycić jÄ… za drugÄ… no­gÄ™.SpojrzaÅ‚a na niego z rozpaczÄ….Twarz miaÅ‚a mo­krÄ… od Å‚ez.Każdy jej ruch uwalniaÅ‚ kolejnÄ… lawinÄ™ ka­myków.Reid przysunÄ…Å‚ siÄ™ ostrożnie i delikatniechwyciÅ‚ dziewczynkÄ™ za kostkÄ™.PoczuÅ‚ siÄ™ lepiej, trzy­majÄ…c jÄ…, choć teraz Lexie wisiaÅ‚a bezwÅ‚adnie, rozpiÄ™­ta pomiÄ™dzy nim a ojcem.Brad najwyrazniej nie za­mierzaÅ‚ jej puÅ›cić.- ProszÄ™, puść jÄ… - warknÄ…Å‚ Reid, przekrzykujÄ…chuk fal.- Policja za chwilÄ™ tu bÄ™dzie.MinÄ™li już dom.Nie uda ci siÄ™ uciec.To już koniec.- To moja córka.Moja!- I masz szansÄ™ ocalić jej życie.Pozwól mi jÄ… wciÄ…­gnąć.Wiem, że nie chcesz, żeby zginęła na skaÅ‚ach.Brad spojrzaÅ‚ na Lexie.Dziewczynka podniosÅ‚a kuniemu twarz.- Tatusiu? - odezwaÅ‚a siÄ™, a na dzwiÄ™k jej gÅ‚osuReid zacisnÄ…Å‚ szczÄ™ki.BaÅ‚a siÄ™ Brada, jednak w gÅ‚Ä™bi~ 305 ~ serca wciąż pragnęła, by byÅ‚ jej ukochanym tatÄ…, by jejstrzegÅ‚ i jÄ… chroniÅ‚.- Wiem, kim jesteÅ› - ciÄ…gnÄ…Å‚ Reid.- Znam twojÄ…przeszÅ‚ość, historiÄ™ twojej pierwszej żony, twojeprawdziwe nazwisko.ByliÅ›my na komisariacie i po­wiedzieliÅ›my wszystko tutejszemu komendantowi.Tym razem nikt ciÄ™ nie ochroni.Pójdziesz do wiÄ™zie­nia.- Brad uparcie milczaÅ‚.- Możesz jednak choć razpostÄ…pić sÅ‚usznie.Pozwól córce żyć.Brad spojrzaÅ‚ na Lexie.- Skarbie, kocham ciÄ™.SÅ‚yszysz? Kocham ciÄ™! - Le-xie rozpÅ‚akaÅ‚a siÄ™ w gÅ‚os.- JesteÅ› jedynym cudem, ja­ki przydarzyÅ‚ mi siÄ™ w życiu - krzyknÄ…Å‚ Brad.- Przy­kro mi z powodu twojej matki.To byÅ‚ wypadek.Mu­sisz mi uwierzyć.- WierzÄ™ ci, tatusiu - chlipnęła Lexie.- KochamciÄ™.Ale bojÄ™ siÄ™ ciebie.I chcÄ™ już do domu.- OczywiÅ›cie, kochanie.Pójdziesz do domu, doro­Å›niesz i bÄ™dziesz dobra i miÅ‚a, zupeÅ‚nie inna niż ja.Zawsze chciaÅ‚em dla ciebie wszystkiego, co najlepsze.Musisz o tym pamiÄ™tać.Obiecujesz?- ObiecujÄ™, tatusiu.Brad spojrzaÅ‚ Reidowi w oczy.- Nie pozwól jej spaść - poprosiÅ‚ i powoli, ostroż­nie puÅ›ciÅ‚ kostkÄ™ Lexie.Reid z wysiÅ‚kiem przysunÄ…Å‚ do siebie dziewczynkÄ™,ciÄ…gnÄ…c jÄ… po kamieniach.WolaÅ‚by obrócić jÄ… i zÅ‚apaćza rÄ™ce, żeby nie musiaÅ‚a już patrzeć w dół, ale jedy­ne, co byÅ‚ w stanie zrobić, to powolne wciÄ…ganie jejw górÄ™.Wokół gÄ™stniaÅ‚a mgÅ‚a.CzuÅ‚ na twarzy wilgot­ne podmuchy.Tuż przed oczami Reida nagle zmaterializowaÅ‚asiÄ™ kobieca postać.ZamrugaÅ‚ gwaÅ‚townie, ale niezniknęła.MiaÅ‚a jasne wÅ‚osy, w oczach bezbrzeżnysmutek.Reid poczuÅ‚ nagÅ‚y przypÅ‚yw siÅ‚y.TrzymajÄ…c~ 306 ~ Lexie za kostkÄ™, zaczÄ…Å‚ siÄ™ wspinać po zboczui po chwili udaÅ‚o mu siÄ™ wdrapać na krawÄ™dz.Chwy­ciÅ‚ w ramiona pÅ‚aczÄ…cÄ… dziewczynkÄ™ i leżaÅ‚ bez ruchu,starajÄ…c siÄ™ zrozumieć, co mu siÄ™ przydarzyÅ‚o.Lexiez zachwytem patrzyÅ‚a w dół urwiska na smukÅ‚Ä… postaćprowadzÄ…cÄ… ich ku życiu.- Mamusiu.- szeptaÅ‚a.Reid jak przez mgÅ‚Ä™ sÅ‚yszaÅ‚ cichy glos, mówiÄ…cy: Zawsze bÄ™dÄ™ ciÄ™ kochaÅ‚a.BÄ…dz szczęśliwa, skarbie".Po chwili anioÅ‚ uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ lekko i dÅ‚oniÄ… przesÅ‚aÅ‚im caÅ‚usa.I zniknÄ…Å‚.Reid otarÅ‚ mokre powieki.To na pewno halucyna­cje.Lexie podniosÅ‚a ku niemu twarz umorusanÄ… Å‚zamii ziemiÄ….- Mamusia jest w niebie - oÅ›wiadczyÅ‚a z mocÄ….- Kocha mnie.I pilnuje.Objęła go rÄ™kami za szyjÄ™ i przytuliÅ‚a siÄ™, drżącna caÅ‚ym ciele.Reid oplótÅ‚ jÄ… ramionami.Nie byÅ‚pewny, czy kiedykolwiek bÄ™dzie w stanie jÄ… puÅ›cić.UsÅ‚yszeli zbliżajÄ…ce siÄ™ kroki i okrzyki.SpomiÄ™­dzy drzew wybiegÅ‚ Silveira w towarzystwie drugiegopolicjanta.Reid wstaÅ‚, wciąż trzymajÄ…c Lexie w ra­mionach.MgÅ‚a rzedÅ‚a.WyjrzaÅ‚ poza krawÄ™dz klifui dostrzegÅ‚ Brada uczepionego korzenia.WÅ‚aÅ›ciwienie dziwiÅ‚ siÄ™, że morderca nie próbowaÅ‚ wspinaćsiÄ™ w górÄ™.ByÅ‚o już za pózno.Jenna i Lexie sÄ… bez­pieczne.- JesteÅ›cie cali? - zapytaÅ‚ Joe.Reid pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….- Winters jest na zboczu.Kiedy Brad dostrzegÅ‚ policjantów, utkwiÅ‚ wzrokw falach i Reid w tym samym momencie wszystko zro­zumiaÅ‚.Morderca nie zamierzaÅ‚ oddać siÄ™ w rÄ™ce spra­wiedliwoÅ›ci.~ 307 ~ - Zabieram stÄ…d Lexie - powiedziaÅ‚ tylko i odszedÅ‚prÄ™dkim krokiem.Nie dotarli jeszcze do linii drzew, kiedy powietrzerozdarÅ‚ przenikliwy krzyk, prÄ™dko zagÅ‚uszony przez Å‚o­skot fal.Brad Winters już nigdy nikogo nie skrzywdzi.* * *Spod domu Jenny odjechaÅ‚a karetka.Dwa wozypolicyjne blokowaÅ‚y wjazd.Jenna siedziaÅ‚a na szczy­cie schodów, gdzie ratownik opatrywaÅ‚ jej ramiÄ™.Na trawniku zgromadziÅ‚a siÄ™ grupka sÄ…siadów.KtoÅ›podszedÅ‚ po chwili i okryÅ‚ JennÄ™ narzutÄ….Kiedy ich ujrzaÅ‚a, zaszlochaÅ‚a cicho [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl