[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pragnąłeś, aby Bóg wstąpił do mego serca  mówiła czule. Wielerazy modliliśmy się wspólnie o ten cud.Nie cieszysz się? Modliliśmy się, aby wstąpił do twojego serca z Kościoła Anglii! Niezbadane są ścieżki Pana  odezwała się cicho księżna Brayfiełd.LRT Wielebny Harbottom skrył głowę w dłoniach.Znów był otoczony przezrodzinę.Jego lędzwia już nie płonęły.Ciszę przerwał lord Stone. Pomódlmy się w ciszy, w naszych własnych sercach.W bawialni panny Proud przez kilka chwil dał się słyszeć jedyniedzwięk oddechów. Poznaj sam siebie, człowieku  powiedział łagodnie lord Stone. Ojcze  odezwał się mały Horacy, pragnąc rozweselić pastora.Jezdziłem na słoniu i wstąpię do marynarki.Wrócę do Indii, aby pomócutrzymać tam spokój dla dobra Anglii. Ojcze  dołączyła się Jane. W Indiach gdzie rośnie herbata, na-uczyłam się ją parzyć.Zaparzę ci herbaty.Goście udali się do wyjścia. Będziemy często odwiedzać Wentwater  przypomniał sir ReginaldMakepeace. Sprawdzać, czy wszystko w porządku.Liczę na interesują-ce dyskusje na temat handlu niewolnikami. Mam nadzieję, że zawsze będziemy mile widziani w Wentwater dodała księżna Brayfield. Jesteśmy dumni z Fanny i pragniemy ją czę-sto odwiedzać. Uśmiechnęła się do pastora. Sprawdzać, czy wszyst-ko w porządku. Gratulacje, Harbottom.LRT 30Przyszedł bez żadnego ostrzeżenia w pewną wietrzną listopadową noc.Rose grała w szachy z panną Proud w swoim pokoju, nasłuchując, czydziecko się nie obudziło, kiedy rozległo się głośne łomotanie w drzwi.Otworzyła pokojówka, z korytarza dobiegł głos George'a.Rose szybko za-mknęła drzwi dziecięcej sypialni i wróciła do gry.Przez chwilę przypatrywali się sobie nawzajem w milczeniu.Minęłokilka miesięcy od ostatniego spotkania i zmienili się wszyscy troje.PannaProud zawsze była dla George'a starą kobietą, lecz zaskoczyła go zmiana wRose.Postarzała się, pomyślał.Ma czerwone plamy na skórze.Jest wychu-dzona, wygląda okropnie.W dodatku ubrała się na czarno, jak staruszka.George również wyglądał inaczej.Był spalony słońcem i postarzały.Miał długą bliznę na policzku.Jak zwykle wspierał się nonszalancko na la-sce.Jedną rękę trzymał w dziwny sposób.Mamelukowie zrobili użytek zeswoich szabli, nim Korneliusz Brown zdążył połamać mu żebra, ratując ży-cie. Cóż za niespodzianka, George.Kiedy wróciłeś?Rozejrzał się po pokoju.W domu panowała cisza. Właśnie przyjechałem z Portsmouth.William pojechał od razu z na-szymi rzeczami na Berkeley Square.Ja przyszedłem po jeszcze jedną swojąwłasność.Czy moglibyśmy zostać z Rose sami, panno Proud? Proszę wybaczyć, wicehrabio, ale tym razem muszę odmówić powiedziała gospodyni, przesuwając pionek na szachownicy.George zrezygnował z dobrych manier. Gdzie ono jest?LRT  Nie słyszałeś, George?  spytała Rose. Słyszałem, że to kosztowny rekwizyt. Kobiety wstrzymały od-dech na widok połyskującego krzyża, który wniósł na South Molton Streetpowiew pustynnego wiatru, zapach gozdzików i echo zawodzącego wołaniana modlitwę. Gratuluję gustu.Sprzedam go za fortunę.Słyszałem, żeznalazłaś jakieś dziecko. Słyszałem, że widziano cię z nim w Mediola-nie. A więc nic nie słyszałeś, George. Mów. Dziecko zmarło podczas podróży.Było chore. Gdzie? W Szwajcarii.Tam je pochowaliśmy.Przechylił głowę.Czyżby nosiła żałobę po bękarcie? Jacyś świadkowie? Ja jestem świadkiem  powiedziała smutno panna Proud. Pań-ska bratowa to najdzielniejszy człowiek, jakiego znam. I najbardziej przebiegły! Nie zdziwiłbym się, gdyby ukrywała je podpodłogą, gotowa w każdej chwili okryć hańbą naszą rodzinę! Ochrzciłam go w kościele, nim umarł.Jest dowód. Na jego śmierć? Nazywał się Harry Fallon. Jak śmiałaś! Tobołek śmierdzących arabskich szmat nazwać imie-niem i nazwiskiem mojego brata!Panna Proud wstała.Krzyki mogły obudzić Rosettę. Już po wszystkim.To koniec  powiedziała.LRT Popatrzył na Rose.Widać było, że przeżyła tragedię. Może tak  powiedział cicho. Może nie. Zmiało, przeszukaj dom, jak pospolity komornik  zaproponowałazimno Rose.Na jego twarzy odmalowały się sprzeczne emocje. Wrócę  powiedział wreszcie. Będę cię obserwował.Możeszsię mnie spodziewać w każdej chwili.Teraz muszę stawić czoło księciuHawksfieldowi, który z pewnością już usłyszał od Williama o śmierci Dol-ly.Oczekuję, że obie potwierdzicie w razie potrzeby, że umarła w połogu. Wszystko jasne, potrzebuje nas, dlatego nie przeszukał domu, pomyśla-ła Rose. Wrócę tu, Rose, ponieważ ci nie ufam.Wiesz co? Po namyśle nie mógłbym się z tobą ożenić.Wyglądasz jak stara panna, którą zresztąjesteś.Twoje życie się skończyło.George Fallon zszedł na dół i opuścił dom, zatrzaskując za sobą drzwi.Rose pobiegła do pokoju dziecinnego.Dziewczynka leżała cichutko, miałaotwarte oczy.Następnego dnia po południu panna Proud ledwie miała czas krzyknąćostrzegawczo do Rose, która czym prędzej położyła dziecko do łóżeczka. Leż tu cichutko  szepnęła.Rosetta nigdy nie robiła nic innego.Zawsze był cicha i spokojna.Panna Konstancja Proud wprowadziła gości na górę.Wicehrabina Gawkroger zasłaniała demonstracyjnie nos chusteczką.Roztaczała aurę pogardy i silną woń wody ko lońskiej.KsiążęHawksfield był sztywny, surowy i milczący.William zmizerniał.Zyskałprzychylność wuja, choć poświęcił za to życie siostry i doskonale zdawałsobie z tego sprawę.Ta świadomość go zmieniła.George podążał zawszystkimi z niechęcią, tłumiąc wściekłość.Rose zrozumiała, że składaliLRT jej wizytę z woli księcia.Książę Hawksfield i George Fallon z trudem zno-sili swoje towarzystwo.Wszyscy byli w żałobie.Rose pozdrowiła gości uprzejmie.Poczuła się dziwnie, patrząc na wi-cehrabinę, której rysy twarzy odziedziczyło dziecko leżące w sąsiednimpokoju.Skrzywiła się lekko, kiedy książę Hawksfield pochylił się nad jejdłonią.Miał jak zwykle nienaganne maniery, roztaczał woń bergamotki,migdałów i pomady.Rose poprosiła wszystkich, by usiedli.Wicehrabinawybrała najwyższy fotel.Wbrew modzie na skromność i prostotę strojuczarna suknia starszej pani Fallon nawiązywała do dawnych czasów, po-dobnie jak wielki kapelusz z piórami.Panowie usiedli niezręcznie.George popełnił swój zwykły błąd, siada-jąc na sofie, którą uważał za zbyt miękką.Goście dziwnie nie pasowali donowego salonu Rose, kojarzyli się z przeszłością, wyglądali obco.Poko-jówka podała herbatę.George odmówił poczęstunku.Biła od niego tłumio-na agresja.Wstał niecierpliwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl