[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co on tu robi? I dlaczego jejserce bije tak gwałtownie? Wstrzymała oddech, gdy objąłpalcami jej przegub i przyciągnął dłoń do swych ust.- Powinnaś się ze mną podzielić - powiedział, odgryzającspory kawał jabłka.- Przez ciebie przepadł mi lunch.- Przeze mnie? Ale dlaczego.? - Ucichła, czując, jak jegopalce delikatnie gładzą jej przegub.Znów uniósł jej rękę zjabłkiem do ust.- Hmm.Nie jest tak słodkie jak ananasy - skonstatował.Zmysłowy ton jego niskiego głosu sprawił, że przez ciałoKarin przebiegły fale gorąca.Nagle, jakby żałując tejchwili zbliżenia, puścił jej rękę i stanął w pewnej odległości.Starała się zapanować nad emocjami, ale zapewnezdradzał ją głos.- Jestem zaskoczona.Co tu właściwie robisz?- Szukam cię.- Mnie? - Czyżby przyjechał aż tutaj, by się z niązobaczyć?- Tak, ciebie.Nie było to łatwe zadanie.Spodziewałem się,że będziesz ze swoją grupą w Centrum Sztuki.RS 92- O nie - odpowiedziała niepewnie, zastanawiając się,czemu ten mężczyzna, który tygodniami jej unikał, jechałtak daleko, by się z nią zobaczyć.- Nie zajmuję się portretemani karykaturą.- Właśnie widzę.- Ponownie spojrzał na akwarelę.-Wolisz to, co piękne, od tego, co pomysłowe.- Co?- I utrzymujesz, że natura też wiele wyraża? - Sprawiałwrażenie bardzo rozbawionego, a Karin usiłowałazrozumieć, o co mu właściwie chodzi.- Wyraża więcej niż Sands, karykaturującnajwybitniejszych polityków?- No cóż, nie zastanawiałam się nad tym, ale.- Jegociemnobłękitne oczy wyraznie z niej kpiły, toteż zaczęła siębronić.- Tak, to prawda.Natura może wiele wyrażać.- No proszę!- Czy można patrzeć na to wszystko - zrobiła szeroki gestręką - i nie dostrzegać konieczności.- szukałaodpowiedniego słowa - życia.Boga?Spojrzał na nią z uwagą.- Chcesz powiedzieć, że jeśli Bóg jest w niebie, to światzawsze podąża właściwym torem?- Tak, właśnie tak.Wszędzie widać cudowne znaki.boskiego ładu.Sądzę, że to właśnie porządkuje nasz świat idaje nam poczucie spokoju.Cokolwiek bowiem się stanie,ziemia zawsze będzie się kręcić, słońce wschodzić izachodzić, a morza, piaski i cale piękno świata będzie trwać.- Chyba się zagalopowałam, uznała.Spuściła oczy, trochęzawstydzona.- Pięknie powiedziane.- W jego glosie brzmiała zaduma.Karin spojrzała na niego spod rzęs.Wpatrywał się wwodospad, po czym wziął do ręki akwarelę i uważnie jej sięprzyglądał.- A więc to właśnie wyrażasz.Poczucienieuchronnego ładu.Czy jak chciałabyś to nazwać.RS 93- I tak, i nie.Tak, ponieważ wszyscy próbujemy towyrazić.Nie, ponieważ jesteśmy tylko ludzmi i oddaniepoczucia nieuchronności nie leży w naszej mocy.- A jednak próbujesz.- Tak, to prawda - powiedziała z namysłem.- Każdyfragment tego morskiego pejzażu ma inną barwę, innykształt, dostarcza innych wrażeń.- Zamilkła, speszona, poczym nieznacznie wzruszyła ramionami i dodała miękko: -To uniemożliwia naśladownictwo.- Karin, odkrywam w tobie ukrytą głębię.Znów na niego spojrzała.Czy kpił? Ale widząc w jegooczach tkliwość, poczuła, że przenikają fala ciepła.Długo siedzieli obok siebie, rozmawiając o uroczejatmosferze takich małych miasteczek jak Mendocino.Nawetdługie chwile milczenia, przerywane jedynie krzykiem mew iuderzeniami fal o skały, wydawały się chwilami wzajemnejbliskości.Karin czuła się szczęśliwa i spokojna.- Powiedz mi, Karin, jak ci się podoba w ,,NowychInicjatywach"? - zapytał w pewnej chwili.- Jest wspaniale! - odpowiedziała spontanicznie.-Wszystko stało się o wiele prostsze.Mam teraz tyle wolnegoczasu!- Nie sądzę, by to był nasz główny cel.- Nie, oczywiście, że nie.- Zaczerwieniła się przypominającsobie, co parokrotnie powtarzała jej Jane: ,,Tak, Connorssprawia wrażenie sympatycznego i tolerancyjnego.Ale niezapominaj, że najważniejszy jest dla niego dolar".Czyżbysprawdzili stan jej konta i doszli do wniosku, że nie spełniawymaganych warunków?- Sprawdziłem twoje konto - usłyszała na potwierdzenieswych obaw.- Twoje dochody spadają.,,Inicjatywy"pomagają w dążeniu do celu, jakim jest zwiększenie zysków.Tymczasem twoje decyzje są z nim sprzeczne.RS 94- Nie chcesz mi chyba powiedzieć.- ale nie mogławykrztusić dalszych słów przez ściśnięte lękiem gardło.Byłaśmieszna.Jasne, że nie przebył całej tej drogi tylko po to, bypowiedzieć, że wyklucza ją z ,,Inicjatyw".ROZDZIAA DZIEWITY- Przeglądałem z Vickie twoją kartotekę.Karin zesztywniała, znów ożył zadawniony uraz.Wyjaśniała Meg i Bobowi, że Blake jest bardzo zajęty.Udawała, że nie zważa na to, iż przekazał jej sprawy VickieRS 95i, jak zapewne sobie życzył, przypisała ich znajomości czystozawodowy charakter.Od tamtej nocy na basenie, pozajednym krótkim lunchem, poświęconym bardziej sprawombiznesu niż prywatnym, oraz jeszcze jednym przelotnymspotkaniem, niemal go nie widywała.-.i nie rozumiem, dlaczego.- Sprawiał wrażenierozdrażnionego.Karin zamrugała powiekami, głębokozmieszana, gdyż w zamyśleniu prawie go nie słuchała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl