[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z piętra zbiegli Kuna i Kostas, a za nimi sześciu Bojów z kompanii Jastrzębi. Poddasze już się pali!  krzyknął Kostas. To nic!  Walocha machnął niecierpliwe ręką. Szybciej!Ostatni Bojowie pospiesznie opuszczali salon. Mateuszu!  dowódca Legionu podbiegł do okna. Poczekaj, aż wyjdziemy i zabierzludzi! W porządku! Pospieszcie się tylko!Gdzieś blisko uderzyła kula.Przemytnik przykucnął i mrużąc oczy, próbował dojrzeć cośw gęstniejącym dymie. Nic nie widać!  krzyknął któryś z Bojów. Musimy uciekać! Te skurwysyny zaraz tubędą! W porządku!  wrzasnął Boryna. Chyba nie ma już nikogo! Spieprzamy stąd!Prusowie rzucili się do okien, wychodzących na ogród.Mateusz ruszył w ich ślady, gdynagle usłyszał za sobą huk eksplozji.Ostatnim widokiem, jaki zarejestrował jego umysł, byłaściana salonu zbliżająca się z oszałamiającą prędkością.* * * Człowieku! Słyszysz mnie?! Ocknij się!  Mateusz poczuł, że ktoś podnosi jego głowę iotwiera przemocą usta.Do gardła spłynął piekący płyn.Boryna otworzył szeroko oczy inabrał gwałtownie powietrza.Rozejrzał się nieprzytomnie na boki.Leżał na noszach wpobliżu klombów róż.Wokół widać było dziesiątki postaci ubranych w czarne kombinezony.Wszyscy uzbrojeni w pistolety automatyczne.Potrząsnął głową, niepewny czy to, co widzi,nie jest złudzeniem.Chciał się podnieść, ale w tej samej chwili poczuł dojmujący ból wprawym ramieniu.Spojrzał na rękę ze zdziwieniem.Była usztywniona i zabandażowana. Kamień z serca! Kamień z serca! Myślałem, że już się nie obudzisz!  Przed nim naglepojawił się rozpromieniony Otto.Mateusz spojrzał na Brandenburczyka niezbyt przytomnie. To ty?  powiedział z trudem. Co się stało? Gdzie ja jestem? Kim są ci ludzie?  Już wszystko w porządku! Zobacz tylko!  Radosny entuzjazm Ottona był wręczprzytłaczający. Przybyli nam z odsieczą! W ostatniej chwili! Tak jak w filmach! Szkoda,żeś tego nie widział! Dziesiątki śmigłowców! Wszystko się paliło, a potem był wybuch. Mateusz zamrugał, wciąż jeszcze widziałnieostro jak przez łzy. Jak się tu znalazłem? Wyniosłem cię z Kuną! Gdy usłyszeliśmy huk, Kuna wrócił po ciebie, no i ja z nim!Masz złamaną rękę, ale to głupstwo! Najważniejsze, że żyjesz!Boryna oblizał spierzchnięte wargi i skrzywił się natychmiast z obrzydzeniem. Coś mi dał do picia? Smakuje ohydnie. Najlepsze pod słońcem lekarstwo!  Niski komandos o krótko obciętych włosach iroześmianej twarzy przykucnął obok noszy. To rosyjska wódka! Wszystkich stawia na nogi!Od razu wiedziałem, że poczujesz się lepiej.Chcesz jeszcze?  wyjął z kieszeni piersiówkę. Dziękuję.Już wystarczy. Pozwól, że się przedstawię. Komandos ścisnął zdrową dłoń Mateusza. PorucznikWalery Kwiatkowski, dowódca grupy specjalnej  Felix.Miło poznać człowieka, który ocaliłhonor Rzeczypospolitej. Dajcie mi coś do picia, ale nie rosyjską wódkę. Tomciu!  Kwiatkowski przywołał jednego z komandosów. Daj no bidonik! Naszemubohaterowi chce się pić!Przemytnik ujął manierkę i powąchał ostrożnie. Pij śmiało, to zwykła woda! Kręci mi się w głowie i dudni w uszach. Nawet wysuszywszy manierkę, Mateusz niepoczuł się lepiej. To normalne.Przejdzie ci za jakiś czas. Co z ręką? Niegrozne złamanie.Miałeś wiele szczęścia przyjacielu. Boli. Zaraz coś ci damy.Przemytnik uniósł głowę i rozejrzał się po parku.Zza różanych krzewów widać byłoogarnięty płomieniami dwór.W pobliżu bramy, pod ogrodzeniem, siedziało kilkudziesięciuludzi z rękoma założonymi na głowach. Poddali się? Pospolite ruszenie? Nie było z nimi większych problemów.Komturialni stawiali opór,ale poradziliśmy sobie z nimi. Pojawiliście się w ostatniej chwili. Jak na filmie!  Komandos roześmiał się głośno. Podnieście go!  Skinął na swoichludzi. Bomby!  Mateusz poruszył się niespokojnie. Co z bombami?!  Dobraliśmy się do nich  odparł Kwiatkowski. Było z tym trochę problemów, aledaliśmy radę. Chcę je zobaczyć. Obawiam się, że to niemożliwe. Jak to? Rozkazy z samej góry. Dowódca grupy specjalnej wykonał w powietrzu nieokreślonyruch ręką. Chodzmy lepiej zobaczyć, co porabiają twoi przyjaciele.Dwóch żołnierzy podniosło nosze i ruszyło w stronę montowni.Po obu stronach alei, wparku i za ogrodzeniem, widać było dziesiątki komandosów, którzy przygotowywalistanowiska obronne.W oddali, na polach, stało kilka śmigłowców.Wynoszono z nichskrzynki z amunicją i wyposażeniem. Przygotowujecie się do obrony. Mateusz zrozumiał nagle, że to jeszcze nie konieckoszmaru. W naszą stronę zmierza brygada krzyżacka  odparł Kwiatkowski, widząc jegozaniepokojenie. Nie ma się jednak czym przejmować.Nasze lotnictwo zrobi z nimiporządek.Armia Rzeczpospolitej wkroczyła na teren protektoratu i zmierza w stronęKrólewca.Za jakieś dwie, trzy godziny będą tu nasze wojska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl