X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jedzenie? Przyniosłaś nam jedzenie? - wykrztusił Paolo z niedowierzaniem, podrywającsię na równe nogi.Mina zakryła półmisek, położyła go na posadzce i znaczącym gestem odepchnęła piętą zasiebie.Ze skrzynki przy pasie wyjęła czerwonogrzbietego węża, którego owinęła sobie wokółnadgarstka.- Książę chciałby wiedzieć, czy jesteście już dość głodni, by zawrzeć układ.- Układ? No jasne! - wykrzyknął Paolo w podnieceniu, przywierając kurczowo do krat.-Zawrzyjmy układ.Co mamy zrobić?- Mój kolega jest odwodniony i nie rozumuje prawidłowo - wtrącił Nathan.- Nienegocjujemy z wrogiem.- Serio? - zamruczała Mina.- To bardzo ciekawe.Macie alternatywę: powolna śmierć wmęczarniach albo ukierunkowana, owocna i pełna chwały kariera wśród wielkich kreatorówhistorii.- Owocna kariera! Zawsze o niej marzyłem - gorączkował się Paolo.- Gdzie mampodpisać?Nathan oderwał go od krat i odprowadził pod ścianę celi.- Ostrzegam cię: dość tego - wycedził przez zęby, patrząc mu prosto w oczy.Następnieodwrócił się ku swojej prześladowczym.Jego mina nie zdradzała już chęci do żartów.Obliczemiał chmurne, oczy czujne.- Historia została już stworzona, panno Schlitz - powiedział mocnym, dzwięcznym tonem.- I było już dość problemów.Nie mamy zamiaru dodatkowo pogarszaćsytuacji.- Jego głos stwardniał o kolejny stopień.- Nie będzie żadnych układów.Na twarzy Miny pojawił się urągliwy uśmieszek.- Zabawne.Ostatni nieszczęśnicy, których zamknęliśmy w tej celi, mówili dokładnie tosamo.- Jej głos opadł do drażniącego szeptu.- Słyszałam, że ich koniec był rozkosznienieprzyjemny.- Niedbałym kopnięciem odsunęła półmisek poza zasięg rąk więzniów.- Maciejeszcze czas do namysłu.- Skinęła na strażnika i oboje skierowali się ku wyjściu.- Panno Schlitz, wybaczy mi panna śmiałość&Mina zatrzymała się i odwróciła z nadzieją.- Ta czerwień to doprawdy niefortunny wybór - oznajmił Nathan z udaną troską w głosie.- Zmiem twierdzić, że do twarzy w niej twojej przyjaznej żmijce.Jednak w istocie to dwa różneodcienie: twoja sukienka jest karminowa, a cętki na wężu to cynober.Subtelne dysonanse mogąświadczyć o pewności siebie, lecz w twoim przypadku, jak sądzę, balansują na krawędziwulgarności.Twarz Miny pociemniała z gniewu.Dziewczyna zakręciła się na pięcie i odmaszerowała,zabierając ze sobą strażnika i światło.Po chwili dał się słyszeć huk zatrzaskiwanych drzwi, apotem szczęk zamykanego zamka.- No, czyż to nie poprawia nastroju? - zapytał Nathan, zwracając się do współwięznia.-Człowiek czuje, że żyje.Paolo zwiesił głowę na piersi. 19Rosyjscy goście- Koś przyjechał - wyszeptał Jake, delikatnie poklepując Topaz po ramieniu.Otrząśnięciesię z głębokiego snu zajęło jej chwilę.Wreszcie oczy dziewczyny rozbłysły zrozumieniem.Odrzuciła pierzynę i wyskoczyła z łóżka, jak się okazało, kompletnie ubrana.Charlie takżeobudził się i usiadł na łóżku.- Patrzcie tam - szepnął Jake, palcem poszerzając szczelinę przy zasłonce.Na ulicy pod oknem, wyłaniając się z porannej mgły niczym zjawa, stał powóz.Mając wgłowach plan, który przygotowali jeszcze wieczorem, przed pójściem do łóżek, wszyscy trojerazno przystąpili do działania.- Jesteś pewien, że wiesz, co masz robić? - upewnił się Charlie.Jake hardo skinął głową.- Po szkolnym przedstawieniu Oliver! mówili, że byłem sensacyjny - skłamał.- Masz tu rekwizyty& - powiedział Charlie, wręczając mu miskę krwawych podrobów.-Wnętrzności, z pozdrowieniami od szefa kuchni.A wy dziwicie się, że jestem wegetarianinem -dodał oschle.- Dość gadania, wszyscy na stanowiska - rozkazała Topaz.Cała trójka zbiegła cicho po schodach.Na drodze, obok powozu, stali pasażerowie: para młodych ludzi spoglądających z pogardąna otoczenie.Mężczyzna był wysoki, o ptasiej twarzy z cofniętym podbródkiem.Jegotowarzyszka nosiła się wyniośle i miała skrzywioną twarz.Oboje byli ubrani wedle nakazówmody swojej epoki oraz - chociaż był lipiec - okryci istną menażerią futer martwych norek,ocelotów i kun.Kobieta wyciągnęła zza pasa pejcz i strzeliła nim w stronę leciwego stangreta,wykrzykując jakieś polecenie.Podczas gdy starowinka gramolił się ze swojej ławeczki na dół,kaszląc i rzężąc, z gospody wypadł Charlie, który podbiegł do pary z wyrazem paniki na twarzy.- Zamek Schwarzheim? Odpowiedziały mu puste spojrzenia.- English? Deutsch? Fran�ais? - dopytywał się Charlie.- Ruskij - prychnęła dama, zgorszona.Charlie przeszedł na płynny rosyjski.- Tuszę, iż są państwo w drodze do zamku Schwarzheim& - powiedział.- Zamek Schwarzheim, da - przytaknął mężczyzna.- W takim razie poproszę o nazwiska -oznajmił Charlie i przybrał wyczekującą pozę, unosząc przed sobą listę, którą Jake znalazł wnamiocie Miny Schlitz.- Michaił i Irina Wołkow - odpowiedziała dama, wzdychając z irytacją.- Z Odessy - dodał jej mąż.Charlie przebiegł wzrokiem dokument i odszukał ich nazwiska prawie na końcu listy.- Tak, oczywiście.Dzięki Bogu, że znalazłem was w porę, dzięki Bogu! - Przewróciłoczami, jakby kamień spadł mu z serca, i zbliżył się do Rosjan o krok.- Musicie natychmiast sięukryć.Zrobiło się tu bardzo niebezpiecznie - powiedział konfidencjonalnym tonem, po czymgestem wskazał dolinę.- Rozbójnicy! Cała armia.Irina zachłysnęła się i rozejrzała przerażonym wzrokiem.Stangret, który nie zdążył sięjeszcze oddalić, patrzył na Charliego skamieniały z grozy.- Gdzie? - spytał mężczyzna.- Na drodze przed wioską, na drodze za wioską, wszędzie! Duża banda, pół setki chłopa!Straszni okrutnicy! Jeszcze tego ranka zarżnęli i poćwiartowali kolejne cztery osoby.Charlie przeciągnął palcem po gardle, wydając przy tym zgrzytliwy dzwięk.Irinawzdrygnęła się i ścisnęła dłonią sznur pereł zawieszony na szyi.Z gospody wyłoniła się rudowłosa Heidi, przecierając zaspane oczy.Wyszła, aby powitaćprzybyszów, ale zanim zdążyła do nich podejść, przechwycił ją Charlie.- To moi znajomi, zajmę się nimi.Możesz wracać do łóżka - wyszeptał po niemiecku.Wprowadził ją z powrotem do gospody, zamknął drzwi i wrócił do Wołkowów.- Proszę za mną, pokażę państwu wasz pokój.- Pokój? - zaniepokoiła się Irina.- Musicie zaczekać, aż niebezpieczeństwo minie.Tu będziecie bezpieczni.Próbował zagarnąć ich do gospody, ale Rosjanie byli wyraznie zniesmaczeni propozycją.- W pospolitej karczmie? Wykluczone! - wykrzyknęła Irina. W tej samej chwili staremu woznicy zmieniła się twarz na widok postaci, która zmierzaładrogą ku gospodzie.Była to Topaz, biegnąca ile sił w nogach.- Pomocy! Pomocy! - krzyczała.Kiedy znalazła się bliżej, Irina otworzyła usta i wybałuszyła oczy - sukienka dziewczynybyła zachlapana krwią.- Idą tu! Zbójcy! Cała gromada! Zabili mi męża! Idą tu! - wysapała Topaz, zatrzymującsię na chwilę przy Rosjanach, po czym łkając głośno, wbiegła do gospody.Ale nie był to koniec przedstawienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.